Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

PLANET HELL - Mission One

 

(2016 Thrashing Madness)
Autor: Wojciech Chamryk
planethell-missionone m
01. Nothing Machine
02. Invincible
03. Mask
04. Eden
05. Astronauts
06. Voyage XI
07. Inquest
08. Electro Dragon
09. Return From The Stars
10. Earthshine (Rush cover)
     
Planet Hell to poboczny zespół gitarzysty The No-Mads Przemysława Latacza. Korzystając z przerwy macierzystej kapeli zwerbował basistę Nomadsów Józefa Brodzińskiego i z producentem/perkusistą Dominikiem Burzymem nagrali album z... progresywnym death metalem.
Brzmi to może zaskakująco w kontekście oldschoolowego thrashu, z jakim Przemek był dotąd powszechnie kojarzony, jednak nie od dziś wiadomo o jego ogromnej fascynacji twórczością kanadyjskich mistrzów z Voivod, nieobce są mu też dokonania choćby Nocturnus, Strapping Young Lad czy późniejsze płyty Carcass bądź Death. Echa ich dokonań słychać na „Mission One“ – płycie, którą można śmiało określić nowym otwarciem w karierze tego wyśmienitego, ale w sumie niezbyt docenianego poza metalowym światkiem, instrumentalisty i kompozytora.
Jeśli ktoś miał dotąd wątpliwości, że na naszym gruncie nie da się połączyć ekstremalnego metalu z urozmaiconym, zaawansowanym technicznie graniem, pełnym zmian tempa, karkołomnych niekiedy przejść i błyskotliwych solówek, to debiut Planet Hell jest tu wymarzonym antidotum.
Co istotne progresywny nie oznacza nudny, rozwleczony czy wtórny, bo większość z tych 10 kompozycji trwa od trzech do czterech minut, perfekcyjnie łącząc maniakalne blasty, mocarne riffy i niski, skrzekliwy głos... lidera z czymś nieuchwytnym, pełnym specyficznego, mrocznego klimatu. Podkreśla to również warstwa słowna, bowiem teksty autorskich kompozycji zostały zainspirowane twórczością Stanisława Lema, tworząc swoisty koncept, a dopełniają je niepowtarzalne ilustracje Daniela Mroza z książek tego wybitnego pisarza.
W ten koncept idealnie wpisuje się też cover, zbrutalizowana wersja „Earthshine“ Rush, potwierdzająca, że ów nietypowy i niezbyt ceniony nawet przez najbardziej zagorzałych fanów Kanadyjczyków utwór okazał się świetnym punktem wyjścia do Przemkowych eksperymentów. Urzeka też forma wydania „Mission One“, ale nic dziwnego, że uzyskawszy prawa do publikacji grafik Mroza zespół i Thrashing Madness zdecydowali się na efektownego digibooka formatu  A5, bowiem w standardowej książeczce kompaktu nie wyglądały one tak efektownie. A skoro „Mission One“ to liczę, że będą też kolejne; warto też sprawdzić koncertową  formę Planet Hell!
(6)
Wojciech Chamryk

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5042334
DzisiajDzisiaj2007
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień17757
Ten miesiącTen miesiąc45985
WszystkieWszystkie5042334
3.137.192.3