Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

WHALESONG - Radiance Of A Thousand Suns

 

(2020 Old Temple)
Autor: Wojciech Chamryk
 

whalesong-radianceofathousandsuns s

Tracklist:
01. Black Hole
02. Rebirth
03. Opening The Mouth Of Hell
04. Flesh
05. Bliss
06. A Wound In The Sky
07. Consumer
08. What Does It Mean To Survive?
09. Radiance Of A Thousand Suns
                
Old Temple to wytwórnia specjalizująca się w ekstremalnych odmianach metalu, ale z jej logo ukazują się też płyty zdecydowanie odbiegające od metalowej średniej. Jedną z nich jest trzeci (albo drugi, jeśli ktoś nie traktuje płyt z remiksami jako pełnoprawnych dzieł) album Whalesong. To teoretycznie industrialny metal, ale zespół, to jest właściwie duet, rozwija się nieustannie, odchodząc od utartych rozwiązań na rzecz śmiałych eksperymentów. Sytuują one Whalesong w kategoriach awangardowego rocka: wychodzącego od industrialu, ale czerpiącego też z free, space rocka, ambientu czy psychodelii. Efekt jest jedyny w swoim rodzaju, tym bardziej, że „Radiance Of A Thousand Suns” to aż dwa kompakty – w istocie, nie mogło być lepszych słów dla określenia tego muzycznego bogactwa niż słowa Roberta Oppenheimera, jednego z ojców atomowego Projektu Manhattan. Utwór tytułowy, trwający prawie 48 minut, wypełnia drugi dysk albumu.
Słyszalne początkowo wpływy Godflesh czy Swans ustępują stopniowo miejsca nieoczywistej, transowej muzyce; minimalistycznej, niepokojącej, ale też momentami dość klimatycznej. Dużą rolę spełnia w niej saksofon Aleksandra Papierza, dzięki czemu można śmiało powiedzieć, że to industrial free psychodelic metal. Muzyk Sigihl nie jest jednym gościem na „Radiance Of A Thousand Suns”. Na cymbałach gra Thorn Harris, przez kilka lat związany ze Swans, Tomasz Herisz na wibrafonie, a jako akordeonista, zresztą nie po raz pierwszy, wspiera Whalesong Wacław Vogg Kiełtyka – dokładnie, na co dzień gitarzysta Decapitaed, a od niedawna Machine Head.
Osiem utworów z pierwszego krążka, prawie 58 minut, brzmiącj niczym szalona improwizacja, muzyki, bardzo na tym zyskuje; tym bardziej, że i lider Michał Kiełbasa nie ma żadnych ograniczeń, partie gitarowe czy klawiszowe dopełniając też dźwiękami thereminu, wibrafonu, skrzypiec czy sitaru. Szczególnie efektownie wypada to wszystko w mrocznym i transowym „Rebirth” czy mechaniczno-hipnotycznym „Flesh”, a już minimalistyczno-psychodelizujący w spacerockowym klimacie „A Wound In The Sky” oraz   „Consumer”, brzmiący tak, jakby Mitch & Mitch zaczęli grać industrial w jazzowej wersji free i do tego podrasowany post-rockiem, to już zupełny odlot, trwający ponad 14 minut. Nie muszę chyba dodawać, że właśnie ten utwór ukazał się na singlu, bo to też wiele wyjaśnia w kwestii podejścia Whalesong do takich spraw.
Apokaliptyczna całość  „Radiance Of A Thousand Suns” robi ogromne wrażnie, będąc nie tylko dopracowanym pod każdym względem efektem współpracy Michała Kiełbasy i Grzegorza Zawadzkiego (Sigihl, ex Thaw), ale też najwyraźniej niezwykle efektownym otwarciem nowego rozdziału w historii  Whalesong.
(6/6)
Wojciech Chamryk
rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4986410
DzisiajDzisiaj1030
WczorajWczoraj2630
Ten tydzieńTen tydzień9044
Ten miesiącTen miesiąc69243
WszystkieWszystkie4986410
3.238.57.9