Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 91sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Pain, Ensiferum, Eleine, Ryujin - Kraków - 2.11.2023

                        

PAIN, Ensiferum, Eleine, Ryujin - HypePark, Kamienna 12 Kraków - 2 listopada 2023

Kraków, Kamienna 12. Taki widnieje adres klubu, w którym ma odbyć się koncert. Tak trochę dziwnie to brzmi, a raczej po prostu inaczej. Jest tylko adres bez nazwy? Ok, dla mnie to nie problem, tym bardziej że to nie pierwsza moja wizyta w tym miejscu. Tym, którzy jeszcze tu nie byli, polecam włączenie apki-mapki i latarki(wieczorem), na pewno się przydadzą.

Jedziemy na cały set, który wygląda na taki mały fest. Bo cztery zespoły plus pauzy na technikę wymagają trochę czasu. A spis treści tego wieczoru jest bardzo zacny. To miejsce koncertowe, jest bardzo…. nazwę to tak – surowe. Tak jak na zewnątrz, tak i wewnątrz. Co nie jest jakąś wadą, bo miejsca jest dość sporo, a i bramka oraz szatnia są logicznie rozmieszczona. Obsługa też uwija się bardzo sprawnie. Mijamy szatnię i znajdujemy się w pomieszczeniu, które można nazwać poczekalnią. Znajdują się tam bary z napitkami, stoisko z merchem i sporo miejsca na odpoczynek. Jest też podest z europalet ustawiony tak, aby można było posiedzieć i postawić obok napitek. Są też siedzenia bardziej komfortowe w postaci miękkich puf. Idąc dalej widzimy przejście do właściwej Sali koncertowej, które nie posiada tradycyjnego wejścia-drzwi, tylko płachty bezbarwnej grubej folii; no wiecie, takiej co widuje się w rzeźniach, czy innych przybytkach.

Już na sam początek obsuwa czasowa ok. 17 min., która ciągnęła się do samego końca.

Ok, intro i na scenę wyskoczyli panowie z Ryujin. To przedstawiciele metalu z dalekiej Japonii i jak sami mówią: grają „samurai metal”. To dość melodyjna odmiana cięższego metalu, połączona z charczącym growlem oraz dość wyraźnymi wstawkami tradycyjnych heavy wokaliz. Barwne kostiumy dopełniały ceremonii tego krótkiego, bo zaledwie 30 minutowego występu. Było naprawdę co słuchać i oglądać. Polecam wszystkim, tym bardziej, że panowie nie po raz pierwszy są w Polsce. Widać, że dobrze im tu i pewnie jeszcze nie raz wrócą.

Eleine to przedstawiciele epickiego, symphonic metalu, co było słychać. Pani z operowym wokalem robiła, co w jej mocy. Niestety, takie granie i śpiewanie to nie moje terytorium.

Ensiferum to bardzo power and power metal z niemałą domieszką folk metalu. Koncert znakomity. Widownia, a także cały band, bawili się znakomicie. Pomimo tego, że Finowie z natury nie uśmiechają się za często to uśmiech z twarzy gitarzysty i założyciela, Markusa Toivonena, nie schodził ani na chwilę. Prawie godzina przyjemnego grania minęła bardzo szybko.

Wszystkie trzy zespoły naprawdę pasowały i uzupełniły muzycznie ten wieczór, gdzie gwiazdą był oczywiście szwedzki Pain.

Nadmienię tylko, że wszystko byłoby ok, gdyby nie tzw. świetlik, który obsługiwał wszystkie te trzy bandy. To osoba, która totalnie nie nadawała się na to stanowisko. To pan, który powinien obsługiwać tylko małomiejskie dyskoteki. Więcej oświetlał publiczność, a nie wykonawców na scenie. A przecież na koncertach ze sceną dla artystów nie o to chodzi.

Pora na danie główne tego dnia. ”I AM on Tour” - tak została nazwana tym razem trasa Pain. Miałem ogromne obawy, czy frekwencja dopisze. Pomimo tego, że Pain jest popularny i ma rzeszę fanów w naszym kraju, na koncerty nie przychodzą tłumy. Nie wiem dlaczego. I miłe zaskoczenie, tego wieczoru fani stanęli licznie na deskach klubu. Powiem tak: było ich więcej niż poprzednim razem w 2017 r. na dwóch koncertach w Polsce razem wziętych, tym w Gdańsku i dzień później w Warszawie.

Skład ponownie inny. No cóż, tak to już jest, że jest jeden lider, a reszta muzyków jest dobierana w sposób tylko Peterowi wiadomy.

Sam koncert to typowa set lista z tej trasy i same evergreeny formacji Pain. Czasem jeszcze pojawiał się dodatkowy ”On and On”. Jedna nowość w postaci ”Revolution” napisany razem z synem, który fantastycznie sprawdza się w roli bębniarza tak zacnej formacji. Mi osobiście zabrakło tylko jednego utworu, a mianowicie ”Dirty Woman”.

Cóż Pain, trzeba lubić. To mieszanka tradycyjnego metalu z domieszką industrialu i dużą dawką sampli oraz podkładów z syntezatorów.

Całość ok, no może wokalnie Peter już nie tak jak kiedyś, a może to zmęczenie trasą. Cóż, i tak pójdziemy następnym razem na Ich koncert. Tak czy inaczej był to bardzo metalowy wieczór, oj bardzo metalowy.

AndziA


rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5374582
DzisiajDzisiaj912
WczorajWczoraj3050
Ten tydzieńTen tydzień3962
Ten miesiącTen miesiąc24158
WszystkieWszystkie5374582
3.239.3.196