Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Beast in Black - Kraków - 24.01.2024

BEAST IN BLACK - Klub Studio, Kraków - 24 stycznia 2024

Fińscy mistrzowie melodyjnego metalu bardzo sobie upodobali nasz kraj. W końcu od ostatniego koncertu Beast in Black w Polsce nie upłynął nawet rok. Żeby było ciekawiej, miał on również miejsce w krakowskim klubie Studio. Ktoś tu miał nosa, gdyż show ten został całkowicie wyprzedany na długo przed jego datą. Nie bez wpływu na ten stan rzeczy miał występ drugiej gwiazdy tego wieczoru, czyli brytyjskiego Gloryhammer. Koszulki z logiem tej formacji co rusz się przewijały.

Cała impreza zaczęła się jednak od występu Szwedów z Brothers of Metal. Uprawiają oni tą odmianę power metalu, która nie należy do moich ulubionych. Muszę zwrócić im jednak honor, gdyż od strony muzycznej występ był bardzo poprawny (mając na uwadze, że był to suport, nie koniecznie musi być to oczywiste). Warto wspomnieć o pięknym wykonaniu ballady „Yggdrasil” (znacznie lepszym niż studyjny pierwowzór) oraz równie mocnym wykonie „Fire Blood and Steel”. Miałem jedynie wrażenie, że scena w klubie Sudio jest zbyt mała dla ośmioosobowego zespołu (Emil Warmedal odczuł to na własnej skórze).

Jak już wspomniałem, słusznie można snuć przypuszczenia, że to właśnie Gloryhammer był dla wielu przybyłych główną atrakcją tego wieczoru. Fakt ten nie dziwi, gdyż formacja ta mimo dość krótkiego stażu, zdążyła wyrobić sobie odpowiednią renomę. Nie tylko zresztą dzięki swojej muzyce, ale również odpowiedniej otoczce, którą w pełnej okazałości mogliśmy podziwiać na krakowskiej scenie. Widzieliśmy zamek w tle, stroje rodem z gier RPG, plastikowe miecze i młoty (podobne kiedyś na odpustach sprzedawali). Co jakiś czas na scenie pojawiał się też goblin, który jednak szybko był z niej wykopywany (w dosłownym znaczeniu). Oczywiście można się z tego typu atrakcji nabijać, ale do estetyki melodyjnego power metalu pasują idealnie. Dodam jeszcze, że nowy wokalista Sozos Michael ukrywający się pod pseudonimem Angus McFife II mimo nieco odmiennej od poprzednika barwy głosu, idealnie odnalazł się w starszych utworach.

Nadszedł czas na ucztę dla fanów gitarowego disco, których jak się okazało w naszym kraju wcale nie brakuje. Zameczek został zwinięty, a zamiast niego pojawił się wielki łeb bestii wychodzący z podwyższenia na perkusję. Po bokach zaś mogliśmy podziwiać japońskie torii. Beast in Black zaczęli zgodnie z przewidywaniami od otwierającego nowy album utworu „Blade Runner”. Następnie polecieli z kawałkiem „Bella Donna”, którego wielu brakowało podczas ostatniej trasy. Zresztą cała setlista została mocno zmodyfikowana. Jasne, można narzekać, że nie było takich szlagierów jak „Eternal Fire”, „Crazy, Mad, Insane”, czy choćby „Unlimited Sin”, jednak wiadomo, że czas jest ograniczony, a zadowolić wszystkich się nie da. Odkopali za to na przykład świetny „Zodd the Immortal” z debiutanckiego albumu „Berserk”. Generalnie jednak skupili się na utworach z ostatniego świetnie przyjętego wydawnictwa „Dark Connection”. Istotniejsze jest jednak co innego. Ze sceny od chłopaków z Beast in Black po prostu biła prawdziwa i szczera radość z grania. Udzieliła się ona również tłumowi pod sceną. Rozruszali się nawet typowi podpieracze ścian. Na zakończenie Yannis założył na głowę dość osobliwy prezent, który dostał podczas zeszłorocznego krakowskiego koncertu.

Bartek Kuczak

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5061463
DzisiajDzisiaj2818
WczorajWczoraj3533
Ten tydzieńTen tydzień14942
Ten miesiącTen miesiąc65114
WszystkieWszystkie5061463
3.133.87.156