„Coś nieoczywistego” (Pleń)
Ten sosnowiecki kwintet zadebiutował niedawno albumem „Przechrzta”, proponując na nim ponad 35 minut nieoczywistej, zrywającej ze schematami muzyki. Formalnie jest to black metal, ale przy tym tak oryginalny i niesztampowy, że bez problemu zainteresuje zwolenników wielu innych odmian rocka i metalu, szczególnie tych w progresywnym ujęciu.
HMP: Wasz debiutancki album ukazał się niedawno, ale może macie już jakieś sygnały świadczące o tym, że dotarł on również do pisarza Adama Przechrzty i spotkał się z jakimś odzewem z jego strony, co byłoby dla was dobrą reklamą?
Pleń: Ciekawe pytanie, aczkolwiek nie mamy takich informacji. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to się przekonamy.
Pleń to nazwa oryginalna i zarazem nietypowa - jaka jest jej geneza? Można domniemywać, że jednym z powodów jej wybrania było możliwe skojarzenie tych pełznących larw z masą ludzką jako taką, coraz mniej samodzielną i bezmyślną, co w pewnym sensie akcentujecie w „Mrowiu”?
Twoja interpretacja nam się podoba i nie jest bardzo odległa od tego co chcieliśmy przekazać. Samo zjawisko nigdy nie zostało dokładnie wyjaśnione, dlaczego larwy łączą się w korowód i zmierzają wzdłuż góry. Ta niewiadoma daje nam wszystkim wiele możliwości do interpretacji i refleksji się nad tym gdzie wszyscy zmierzamy. Czy przypadkiem ludzie teraz nie są właśnie takimi larwami zmierzającymi w nieznane?
Nie da się też nie zauważyć, że z takim szyldem wpisujecie się w obecny trend, kiedy rodzime zespoły blackowe przybierają polskojęzyczne nazwy, czasem nawet zupełnie odjechane czy zaskakujące - czujecie się w związku z tym częścią większej całości, można tu już mówić o czymś więcej, o całym nurcie, czy nawet zwartej scenie?
Kieruje nami minimalizm, oraz to, co nam się podoba. Nie podążamy za trendami i nie robimy niczego na siłę. Otaczający nas świat jest na tyle obrzydliwy, że nie mieliśmy potrzeby sięgać dalej, za granicę. Nie chcemy też nikogo oceniać z góry. Ostatnio może i jest jakaś tendencja do powstawania takich zjawisk. Pleń od samego początku miał nazywać się po polsku i posiadać polskojęzyczne teksty.
Założenie zespołu w roku 2020 było waszą reakcją na całą sytuację związaną z pandemią, kiedy nagle wszyscy zyskaliśmy więcej wolnego czasu, czy też powstanie Plenia i wybuch epidemii było zbiegiem okoliczności, bo myśleliście o powołaniu takiego składu już wcześniej?
Wybuch pandemii i powstanie Pleń jest całkowicie od siebie niezależne. Wcześniej każdy z nas myślał o tym, aby przelać to co w nas siedzi w jakiś twór.
Tak czy inaczej zyskaliście sporo czasu na stworzenie pierwszego materiału, co pewnie was nie martwiło?
Nie mieliśmy presji czasu. Dążyliśmy do celu który sami sobie wyznaczyliśmy. Wypełniliśmy go, gdy każdy z nas był zadowolony z tego, co powstało.
Przy tak dopracowanej warstwie tekstowej od razu nasuwa się pytanie co powstaje pierwsze, muzyka czy słowa poszczególnych utworów i jak udaje się wam łączyć to wszystko w spójną całość - bywa to wyzwaniem, trafiały się wam utwory, które trzeba było na jakiś czas odłożyć, by wrócić do nich po jakimś czasie?
Bardzo różnie, wszystko zależy od weny. Czasem tekst jest już gotowy, a czasem cały utwór instrumentalnie, a tekst powstaje w drugiej kolejności. Jasne, zdarzało się na chwilę odłożyć jakiś kawałek, by do niego wrócić, wydaje nam się to naturalne. Czasem potrzeba czasu, by spojrzeć na coś z innej perspektywy.
Preferujecie dłuższe kompozycje - to przypadek, czy też w takich bardziej rozbudowanych formach czujecie się najlepiej i wypowiadacie najpełniej?
Myślę, że tak wyszło po prostu naturalnie. Kiedy zaczynamy tworzyć dany utwór nie zamykamy się w danej konwencji. Z uwagi na fakt, iż każdy z członków zespołu ma swoje pomysły i idee jakie chciałby wprowadzić do utworu, ten w trakcie tworzenia ciągle ewoluuje i zazwyczaj kończy się to tak, że kompozycje są dłuższe. Nie zamykamy się również na krótsze kawałki, zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Black w waszym wydaniu jest dość nieoczywisty, co jest zapewne efektem waszych muzycznych fascynacji, nie rezultatem podejścia, żeby z premedytacją stworzyć coś uniwersalnego, co zainteresuje różnych słuchaczy?
Tak jak już wcześniej pisaliśmy, nie robimy niczego na siłę i pod publikę. Nasza twórczość jest wynikiem tylko i wyłącznie tego, co jest w nas. Każdy z nas ma bardzo wiele inspiracji muzycznych i pewnie dlatego wychodzi coś jak to sam nazwałeś „nieoczywistego”.
Trudno wybiera się singlowe utwory z takiego materiału jak „Przechrzta”, który jest, przynajmniej dla mnie, zwartą całością i tylko zyskuje odsłuchiwany od intro do samego końca, numer po numerze?
Wybór przedpremierowych singli „Burza” oraz „Ziemia obiecana” nie należał do łatwych. Padło na te dwa utwory, ponieważ całkiem się od siebie różnią i dobrze pokazują przekrojowość płyty.
Mamy obecnie sytuację ciekawą o tyle, że zmienia się i ewoluuje nie tylko muzyka, ale też podejście do niej. Efekt tego jest taki, że 30 lat temu nawet najbardziej otwarty na nowości w muzyce słuchacz spoza świata metalu nie sięgnąłby po płytę blackowego zespołu, tak jak w latach 80. fani tych ambitniejszych odmian rocka zwykle gardzili metalem. A teraz proszę, wszystko jest możliwe, nikt się już nie ogranicza, nie patrzy na szufladki czy etykietki, ważna jest tylko jakość muzyki - dla takiego zespołu jak Pleń nie może być lepszej sytuacji?
Nie patrzyliśmy w sumie nigdy na to pod tym względem. Sytuacja nam sprzyja, ale nawet 30 lat temu robilibyśmy swoje. Świat, ludzie i muzyka ewoluuje i tego się nie zatrzyma. Można się na to złościć, walczyć z tym lub po prostu robić to co się lubi i nie oglądać się na innych.
Wydaje mi się, że warto podkreślić w tym wszystkim rolę Michała „Neithana” Kiełbasy, mającego wpływ nie tylko na ostateczne brzmienie „Przechrzty”, ale też odpowiedzialnego za ambientowe partie?
Oczywiście. Płyta została w całości nagrana i zmiksowana u Michała w studiu. Partii ambientowych które stworzył Neithan nie można pominąć w żadnym wypadku, są ważnym elementem „Przechrzty”. Z tego miejsca chcielibyśmy również polecić zacne projekty Neithana – Whalesong, który niedawno miał premierę swojej kolejnej płyty, jest ona prawdziwym dziełem sztuki oraz Lugola. Sprawdźcie, bo naprawdę warto.
Kiedyś mianem przechrzty określano osobę dokonującą konwersji, a z tekstu utworu tytułowego wnoszę, że zainspirowało was właśnie to znaczenie owego słowa?
Przechrzta to zmiana z jednej wiary na drugą, nie tylko na chrześcijanizm. Może to oznaczać również wiele innych rzeczy. Nie podajemy niczego na tacy, jeśli odbiorca wsłucha się w naszą twórczość to dostrzeże wiele rozmaitych szczegółów, które skłonią go do refleksji i interpretacji.
Tekst „Przechrzty” to tylko pierwszy z wielu przykładów nieszablonowych, egzystencjalno-symbolicznych, tekstów. Więcej, podsuwacie też słuchaczom mniej oczywiste tropy, bo w „Zarzewiu” pojawia się co prawda fragment „Padliny” Baudelaire'a, ale już podstawą „Ziemi obiecanej” jest „W południe” Leśmiana, dopełnione jednak sporym autorskim fragmentem - skąd akurat te wybory i takie twórcze podejście do klasycznej poezji?
Klasyczna poezja nie jest nam obca. Czerpiemy z literatury i okazujemy jej szacunek. W wielu sprawach jest dla nas inspiracją. Ponadto często jest ponadczasowa, co da się odczuć w naszej twórczości.
Ostatni na płycie utwór to w sumie nie tylko Leśmian, bo przecież tytuł „Ziemia obiecana” jednoznacznie kojarzy się z Reymontem, a fragment dotyczący kamienia rzuconego na szaniec jest najwyraźniej zainspirowany Słowackim - wygląda na to, że uważaliście na lekcjach języka polskiego, albo jesteście nie tylko znawcami zoologii, że nawiążę do nazwy zespołu, ale też miłośnikami rodzimej literatury w klasycznym wydaniu?
Oczywiście, lekcji języka polskiego nie opuszczaliśmy, wręcz przeciwnie. Tak jak już pisaliśmy wyżej, literaturę szanujemy i czerpiemy z niej ile się da. Klasyka wolno się starzeje. Rodzimej literatury nie możemy się wstydzić, a wręcz możemy być z niej dumni. Uważamy, że w black metalu tekst jest równie ważny jak muzyka. Wszystko musi tworzyć odpowiedni kształt i budzić emocje. Nie chcieliśmy, żeby teksty były tylko dodatkiem do muzyki.
Na zdjęciach w książeczce czy dostępnych w sieci zbytnio was nie widać, zaś w opisie płyty ukryliście się pod inicjałami. Nie jesteście jednak kolejnym tajemniczym” zespołem, skoro bez trudu można ustalić wasze pełne personalia - muzyka miała obronić się sama, takie założenie wam przyświecało?
Nie ukrywamy naszej tożsamości, ale też nie podajemy niczego wprost. Pod kapturami są nasze prawdziwe twarze.
Płyta zbiera dobre recenzje, a lato powoli się kończy - myślicie o koncertach promujących „Przechrztę”, żeby zaprezentować ten materiał również na żywo, co mogłoby być ciekawym doświadczeniem zarówno dla was, jak też dla publiczności?
Myślimy o koncertach, jak najbardziej. Część z nich jest już na etapie ustalania szczegółów. Bądźcie czujni i licznie przybywajcie.
Wojciech Chamryk