„Bez rozdzielania na siłę” (Popiór)
Kat Romana Kostrzewskiego nie zdołał już nagrać kolejnego albumu, chociaż materiał na następcę „Popióra“ powstał i lider grupy zdążył go jeszcze przed śmiercią zaakceptować. Jacek Hiro i Jacek Nowak wrócili do tych utworów, zakładając nowy zespół i zapraszając do współpracy basistę Grzegorza Feliksa i wokalistę Chrisa Hoflera. To właśnie na nim spoczywała największa odpowiedzialność, ale frontman Popióra sprostał wyzwaniu, pisząc również teksty do muzyki Jacka Hiro. „Pomarlisko“, mimo oczywistych związków z Katem Kostrzewskiego i nawiązań do przeszłości, to nowe otwarcie dla muzyków Popióra, co dobitnie podkreśla deklaracja lidera, że „to nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie Kat“.
HMP: Kiedy wiosną 2019 roku za sprawą albumu „Popiór“ Kat Romana Kostrzewskiego wrócił do najwyższej formy, a nowy materiał był świetnie przyjmowany na koncertach, można było przypuszczać, że to dopiero początek nowego etapu w historii waszej grupy. Nieoczekiwana choroba i śmierć Romana zniweczyła jakiekolwiek plany, od razu było też wiadomo, że to koniec zespołu pod tą nazwą. Nie było jednak mowy o tym, że zrezygnujecie z grania, tym bardziej, że miałeś już gotowy materiał na kolejny album Romanowego Kata?
Jacek Hiro: Tak, materiał był gotowy już jakiś czas i czekał, aż Romek skończy pracę nad „Luftem“. Nie chciał się zabierać za dwie rzeczy naraz, więc cierpliwie czekaliśmy na swoją kolej. Niestety stało się, jak się stało i Romek nie zdążył napisać tekstów, ani zrobić linii melodycznych. Pierwotny plan zakładał, że zespół zostaje, szuka wokalisty i jedziemy dalej. Niestety nie dla wszystkich oczywistym było to, o czym wspomniałeś czyli konieczność zmiany nazwy. Był to jeden z powodów rozejścia się naszych dróg.
Prace nad nim musiały być już dość zaawansowane, skoro piszecie na swojej stronie, że Roman zaakceptował te utwory - to dokładnie tych osiem utworów, które nagraliście na „Pomarlisko“?
Dokładnie tak. Wszystkie utwory zawarte na „Pomarlisku“ były gotowe, zaakceptowane przez Romka. Właściwie ich forma prawie się nie zmieniła od tamtego czasu.
Zdążył wprowadzić do nich jakieś poprawki, sugerował coś pod kątem aranżacji, czy też miałeś w tym względzie wolną rękę i jego pełne zaufanie?
Do etapu wprowadzania poprawek nie dotarliśmy. To ma miejsce dopiero kiedy wokalista zaczyna pracę nad materiałem i wszelkie tego typu rzeczy wychodzą podczas roboty. W trakcie powstawania piosenek Romek, słuchając na bieżąco tego, co mu podsyłałem, czasem sugerował jakiego rodzaju utwór dobrze by było mieć na płycie. Tak właśnie powstało tytułowe „Pomarlisko“. Romek zażyczył sobie „betona”. (śmiech)
Założenie zespołu kontynuującego dzieło Romana było dla ciebie czymś oczywistym, nie tylko w wymiarze hołdu dla niego, ale też chęci stworzenia czegoś nowego?
Nie kontynuujemy dzieła Romana. Kontynuujemy nasze dzieło, które rozpoczęliśmy u jego boku i od tej strony trzeba na to patrzeć. Dzieło Romka mógł kontynuować tylko on sam. Ważne jest to, żeby zrozumieć, że to on był tym zespołem. Cała reszta była wymienialna. Od momentu kiedy go w zespole zabrakło ciężko postrzegać to jako kontynuację jego dzieła. Ponieważ siłą rzeczy jest to wszystko ze sobą nierozłącznie związane materiałem, który powstał jako druga płyta napisana przeze mnie dla Romka, postanowiliśmy, że nie będziemy tego na siłę rozdzielać. Stąd nazwa zespołu nawiązująca do przeszłości i do początków tej historii. Podobnie jest z płytą „Popiór”, którą będziemy na koncertach grać, bo nie chcieliśmy, żeby taki fajny materiał poszedł w odstawkę. Wiem, że jest to sytuacja trochę zagmatwana i rozumiem, że niektórzy mogą widzieć nieco inaczej niż ja, ale tak to wygląda z mojej perspektywy. Lepiej chyba nie potrafię tego wyjaśnić.
„Pomarlisko“ to jednorazowy projekt, mający postawić kropkę nad i w przypadku płyty, która nie mogła powstać z udziałem Romana, czy też pełnoprawny zespół, z długofalową strategią i planami wydania kolejnych albumów?
Nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy z Jackiem o tym zespole jako o jednostrzałowcu. Mieliśmy fajny materiał i założyliśmy zespół żeby grać, a nie gryzmolić jakieś kropki (śmiech). Jak się sprawy potoczą pokaże czas, ale chcemy grać, nagrywać i nie zamierzamy się po „Pomarlisku” zwinąć.
Nazwa Popiór nasunęła się wam od razu, jako zaakcentowanie związków z poprzednim zespołem, ale zarazem nośna i oryginalna?
Właściwie tak, choć po rozstaniu z Michałem i Krzyśkiem miałem osobiście wątpliwości czy to dalej dobry pomysł. W końcu jakoś się z tą myślą zaprzyjaźniłem, tym bardziej, że wszyscy, którym o tym pomyśle wspominaliśmy uznali go za trafiony. Wydaje mi się, że nazwa doskonale pasuje do okoliczności w jakich zespół powstał, jaka jest jego historia i do tego co muzycznie robi.
Wygląda na to, że nie wszyscy członkowie Kata Romana Kostrzewskiego przyklasnęli tej inicjatywie - nie byli zainteresowani udziałem, czy przeciwnie, to wy we dwóch uznaliście, że takie odwzorowanie jeden do jednego dawnego składu, tylko z nowym wokalistą, nie ma racji bytu?
Tak jak już wspomniałem pierwotny plan zakładał granie razem. Niestety (albo i stety) różnica zdań na pewne tematy spowodowała, że nie było to możliwe. Ani ja, ani Jacek nie byliśmy w stanie przyjąć do wiadomości kontynuowania zespołu pod nazwą Kat & Roman Kostrzewski. Skorzystaliśmy więc z klauzuli sumienia.
Basista Grzegorz Feliks nie jest osobą przypadkową, bo znacie się od lat, ale pewnie z wokalistą było znacznie trudniej, bo niezależnie kogo byście zwerbowali, pojawią się porównania. To dlatego zaprosiliście właśnie Chrisa Hoflera, udzielającego się w death/thrashowym Deathyard?
Chrisa zaprosiliśmy bo po wysłuchaniu kilku jego utworów stwierdziliśmy (jak się później okazało słusznie), że może się nadać. Nigdy nie kierowaliśmy się „romkowym kryterium”. Nie szukaliśmy ani kogoś podobnego, ani zupełnie innego. Ważne było znalezienie dobrego wokalisty, który wklei się barwowo w tę muzę ale, co nawet ważniejsze, sam skuma klimat i będzie nadawał na tych samych falach. Chris okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że zajebiście śpiewa i ma świetny głos, to na dodatek interesuje się tematami, które są kopalnią pomysłów do tworzenia tekstów pod tego typu nutę. Z Felem, tak jak mówisz, znamy się jak łyse konie. Traf chciał, że tuż przed naszą z Jackiem mobilizacją Felo przeprosił się z gitarą i był pierwszą osobą, której zaproponowaliśmy współpracę. Tutaj poszło łatwo. (śmiech)
Utwory były pisane „pod“ Kostrzewskiego, pewnie stąd biorą się więc pewne podobieństwa do jego stylu, ale generalnie nie zależało wam na udziale kogoś, kto będzie tylko jego imitatorem, zwykłym naśladowcą?
Nie da się naśladować Romka. Nie chodzi tu tylko o barwę głosu. Na Romka składa się wiele rozmaitych czynników. Od barwy zaczynając, przez sposób tworzenia linii wokalnych i na tekstach i słowotwórstwie kończąc. Romek był indywidualnością, unikatem i każdy kto będzie próbował go naśladować (nawet gdyby mu się w jakimś stopniu udało) z definicji już unikatem nie będzie. Chris dostał na etapie swojej pracy nad płytą wolną rękę. Wiedział, że nie chodzi nam Romka 2.0 i że ma robić po swojemu. Wiem, że zastosowane przez niego w kilku miejscach zabiegi były ukłonem i, jak on sam to nazywa, puszczeniem oczka, oddaniem hołdu. Podszedł do tego tak, jak podpowiadało mu serce, a przyznać trzeba, że musiał się zmierzyć z tęgim wyzwaniem, bo jak mówisz, było pewne, że porównania będą i nie uciekniemy od tego w żaden sposób.
Kostrzewski nie zdążył już napisać tekstów do tych utworów, ważne więc było i to, aby nowy wokalista mógł je stworzyć, włączyć się w proces twórczy?
Bardzo ważne. Była to jedna z rzeczy, którymi Chris nas przekonał. Oprócz tego, że kupił nas umiejętnościami i barwą, duże wrażenie zrobiło na nas to, że robota szła mu super szybko i przysyłał piosenki właściwie na gotowo. Zrobiona linia, napisany tekst. Bardzo ułatwiło to pracę nad płytą.
Chyba nieprzypadkowo kilkakrotnie pojawiają się tych tekstach odniesienia do klasycznych utworów Kata - to wasz hołd dla Romana, a zarazem podkreślenie, że miał ogromny wpływ na warstwę liryczną polskiego metalu, bo pod wieloma względami był prekursorem?
Jak już mówiłem te manewry to robota Chrisa, więc lepiej niech on się do tego odnosi i tłumaczy jakie były tego powody (śmiech). Ja osobiście uważam, że wyszło to mega fajnie i jeśli w jakimś stopniu pomogło mu dźwignąć to co na nim ciążyło to proszę bardzo, niech se Synek robi. (śmiech)
Tytuł płyty również wydaje mi się symboliczny - macie poczucie pustki po śmierci przyjaciela i lidera zespołu, ale zarazem „Pomarlisko“ to początek czegoś nowego?
Oczywiście, że mamy poczucie pustki jak zawsze, kiedy odchodzi bliska osoba. Co do samego tytułu to na początku nie posklejaliśmy tego wszystkiego. Utwór „Pomarlisko” to mój osobisty faworyt na tej płycie, a do tego razem Chrisem uznaliśmy, że taki tytuł fajnie siądzie w odniesieniu do postaci Popióra, który w naszym wydaniu jest już po całym procesie, o którym śpiewał Romek. Czyli w pewnym sensie się odrodził. Później dopiero zauważyliśmy, że można w tym wszystkim pokopać jeszcze głębiej, co tylko utwierdził nas w przekonaniu, że tytuł jest trafiony.
Jak pracuje się nad płytą ze świadomością, że będzie ona przedmiotem wnikliwych analiz, porównań do tego, co było kiedyś, a może też hejtu, bo przecież zawsze znajdą się przeciwnicy powstania zespołu takiego jak wasz?
Zawsze znajdą się przeciwnicy wszystkiego (śmiech) i już dawno przestałem się zastanawiać nad tym „co ludzie powiedzą”. I nie dotyczy to tylko zespołów z podobną genezą. Jeśli tworzysz coś, co z założenia wymaga udostępnienia ludziom, to musisz się liczyć z tym, że niektórym może się to nie spodobać, a wiadomo, że niektórzy nie potrafią kulturalnie wyrazić swojego zdania. Zwłaszcza kiedy są anonimowi w internecie (śmiech). Cieszę się, że „Pomarlisko” wywołało takich reakcji stosunkowo niewiele. Oczywiście są głosy krytyczne, ale w ogromnej większości wyrażane w cywilizowany sposób. Nikt nie jest fanem wszystkiego. Mnie też wiele rzeczy się nie podoba, a każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie i to jest OK. Nie obrażam się na ludzi tylko dlatego, że mają inną wrażliwość niż ja. Mogę jedynie pożałować tych, którzy uważają za swój obowiązek poinformować mnie, że nagrałem „gówno” (śmiech). Jednak jeśli nie macie do powiedzenia nic sensownego, to wasze zdanie mnie naprawdę nie obchodzi; ważniejsze jest to, co nagraliśmy. Ale bawcie się dobrze.
Wydaje mi się jednak, że poza oczywistymi związkami, bo to miała być przecież nowa płyta Kata Kostrzewskiego i od tego nie uciekniecie, bronicie się też poziomem tego materiału, jego muzyczną jakością, co powinno zamknąć usta ewentualnym malkontentom?
Tak jak mówiłem nie ma szans na to, żebyśmy trafili we wszystkie gusta i to jest OK. Wiem, że pojawiają się już ludzie, którzy po pierwszym przesłuchaniu mieli, mówiąc delikatnie, negatywne odczucia, ale teraz przyznają, że po kilku przesłuchaniach i bez oczekiwania, że usłyszą to, co sobie wyobrazili, „Pomarlisko” nabiera innego kształtu. Najlepszym przykładem tego o czym mówię są niektóre wypowiedzi. Jeden mówi, że jest dobrze, bo słyszy Romka, drugi, że dobrze, bo nie słyszy Romka, trzeci, że do dupy bo słyszy, a czwarty, że do dupy, bo nie słyszy (śmiech). Widać tu kilka rzeczy. Po pierwsze każdy oczekiwał po płycie czegoś innego i w którąkolwiek stronę byśmy nie poszli to część ludzi byłaby niezadowolona. Po drugie, że reakcja niektórych była z góry ustalona. Jeśli podchodzisz do czegoś z negatywnym nastawieniem to raczej mała szansa, żebyś się z tym zaprzyjaźnił. Chciałbym, żeby choć część z tych, którzy byli zawiedzeni dali nam i sobie jeszcze jedną szansę, ale próbując się zastanowić, czy to dobra płyta czy nie, a nie, czy słychać tam Romka czy nie. Romka tam nie ma. Jest Chris. I czegokolwiek byście tam nie usłyszeli, to ten fakt się nie zmieni.
Jak z kolei odbierają ten album starzy fani Kata? Docierają do was opinie ludzi, którzy są z tym zespołem na dobre i na złe od dawna, nierzadko jeszcze od połowy lat 80.?
Oczywiście, że docierają i generalnie sprawa wygląda bardzo podobnie. Jednym się podoba, innym nie i tak jak mówiłem to jest jak najbardziej w porządku. Taki jest nasz pomysł na ten zespół i pozwólcie, że zrealizujemy go po swojemu. To nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie Kat.
Te pozytywne opinie chyba wiele dla was znaczą, tym bardziej, że Kat z Kostrzewskim był ważny również i dla was, kiedy zaczynaliście przygodę z metalem, najpierw jako fani, a później też muzycy?
Mogę mówić za siebie i jak najbardziej przyznaję tutaj rację, że Kat był dla mnie ważny. Na pierwszym koncercie w życiu byłem właśnie na Kacie. Miałem wtedy 12 lat i Kat był (i w sumie nadal jest) jednym z moich ulubionych bandów. Ale mam ulubionych bandów więcej i mam własne zespoły, które są wypadkową wszystkiego czego słucham, nie tylko małego ułamka.
Widzisz na naszej obecnej scenie kogoś, kto dorównuje Romanowi charyzmą i skalą talentu, kto mógłby stać się w przyszłości dla młodych ludzi taką wyrocznią jak on dla nas przed laty?
Nie, a ty?
Również nie, co tym bardziej podkreśla ogromną rolę Kostrzewskiego i stratę dla naszej sceny... Ciekawie zestawiliście utwory promujące album, „Międzyświat“ i „Requiem“: chcieliście pokazać, że to materiał zróżnicowany muzycznie, a mroczne ballady wciąż są mocnym punktem waszego programu?
Nie przyświecała nam jakaś głębsza idea. Uznaliśmy, że „Międzyświat“ będzie dobry na start. Co do „Requiem“ to może była to z mojej strony drobna złośliwość, ale nie drążmy tematu. (śmiech)
Branża przeobraża się nieustannie, znaczenie wytwórni płytowej w klasycznym znaczeniu tego słowa jest już zupełnie inne niż choćby kilka lat temu, ale wciąż nie brakuje w Polsce firm wydających metal. Tymczasem wy związaliście się z Szatańcem - czym was zjednali, czyżby tymi wypasionymi edycjami specjalnymi, rozchwytywanymi przez kolekcjonerów?
Mam dobre doświadczenia ze współpracy z Szatańcem po reedycjach starych płyt Sceptic i wydaniu najnowszej. Piotrek i ekipa to rzetelni ludzie i dobrze się z nimi dogadujemy. Poza tym jako wytwórnia nie mają jeszcze kwadryliona tytułów, więc możemy liczyć na to, że poświęcą nam tyle uwagi ile potrzebujemy. A to, że gadżety mamy w pakiecie i to takie zajebiste, to bardzo miły dodatek i jeśli kolekcjonerów też to cieszy, to wszystko gra.
Plus tej sytuacji jest też taki, że wasze stoisko podczas koncertów promujących „Pomarlisko“ będzie nieźle zaopatrzone - fani chętnie kupowali CD, LP i koszulki Kata Romana Kostrzewskiego, liczycie, że podobnie będzie w przypadku Popióra?
Po to robimy ten merch, żeby go sprzedać ludziom. Tak to działa (śmiech). Wiemy już, że zainteresowanie jest spore, więc raczej mamy spokojne myśli. Okładka jest super i fajnie wygląda na odzieży, a to dobrze wróży. Mamy nadzieję, że będziecie dumnie nosić mundury Popiórowej Armii. (śmiech)
Zaczynacie od ośmiu koncertów pod koniec października, by zwieńczyć tę turę tuż przed świętami. Będą kolejne, to początek trasy?
Dziwnie się czuję mówiąc tu o trasie bo przywykłem do tego, że trasa trwa 2-3 tygodnie i gra się dzień po dniu. Ale tak, będą kolejne koncerty w przyszłym roku. Część jest już wbita, a następne czekają na sfinalizowanie. Niedługo ogłosimy ich daty.
Liczycie, że dzięki tej aktywności uda wam się dotrzeć również do tych słuchaczy, którym wcześniej niekoniecznie było po drodze z dokonaniami Kata i Romana Kostrzewskiego, a co a tym idzie poszerzyć krąg odbiorców waszej muzyki?
Liczymy, że dotrzemy do tych, którym będzie po drodze z dokonaniami Popióra. Bez względu na to czy słuchają Kata, czy nie.
Wojciech Chamryk