SKY - Sky 2
(1980 Arista/ Ariola; 2014 Esoteric Recordings/ Cherry red Records)
Autor: Włodek Kucharek
1.Hotta (7:47)
2.Dance Of The Little Fairies (3:32)
3.Sahara (6:56)
4.Fifo (17:12)
1st Movement/ Fifo
2nd Movement/ Adagio
3rd Movement/ Scherzo
4th Movement/ Watching The Aeroplanes
5.Tuba Smarties (3:22)
6.Ballet- Volta (2:46)
7.Gavotte & Variations (5:15)
8.Andante (3:00)
9.Tristan’s Magic Garden (4:11)
10.El Cielo (4:25)
11.Vivaldi (4:03)
12.Scipio (Part I And Part II) (12:09)
13.Toccata (4:42)
DVD
Live- Hammersmith Odeon- BBC TV- 1980
1.Toccata
2.Danza
3.Sahara
4.Dance Of The Little Fairies
5.Vivaldi
6.Hotta
7.Ballet/ Volta
8.Carillon
9.Tuba Smarties
10.Fifo (1st, 2nd & 4th Movements)
11.Danza Paraguaya
12.Valse Creollo
“Top Of The Pops”- BBC TV- 1980
13.Toccata
SKŁAD:
John Williams (gitara klasyczna)
Herbie Flowers (bas/ tuba)
Kevin Peek (gitary elektryczne i akustyczne)
Tristan Fry (perkusja)
Francis Monkman (instr. klawiszowe/ gitara)
Sky po swoim debiucie, który zyskał spore uznanie wśród krytyków branżowych, oraz w kręgach słuchaczy, obie grupy jednym głosem podkreślały wyjątkowość artystycznych wypowiedzi zespołu na tle globalnie postrzeganej muzyki rockowej. Muzyczne kreacje Sky „pachniały” nowością, atrybut niezaprzeczalny stylu, choć opozycja słuchaczy „kręciła nosem z niezadowolenia” ze względu na bliskość charakteru licznych utworów Sky z tak zwaną muzyką poważną, wskazując na adaptacje klasyków. Ci zdroworozsądkowi zwracali jednak uwagę, że instrumentarium kwintetu to typowy skład rockowy, a klawesyn czy gitara klasyczna nie stanowiły żadnej ekstrawagancji, ponieważ już wcześniej w historii rocka pojawiali się wykonawcy, którzy „przemycali” instrumenty muzyczne z innych epok bądź bliższe symfonikom niż rockmanom i nikt wielkiego „krzyku” z tego powodu nie zgłaszał. Trwała dosyć powściągliwa wymiana argumentów i wszyscy czekali na album z numerem „Dwa”, który jak to zwykle bywa, także w czasach współczesnych, stanowić miał albo potwierdzenie klasy zespołu, albo doprowadzić musiał do weryfikacji wszelakich sądów i ocen. Drugi longplay ukazał się rok później, czyli w 1980, zatytułowany skromnie „Sky 2” i …wybuchła prawdziwa bomba medialna. Ludziska walili drzwiami i oknami do sklepów muzycznych, aby nabyć podwójny winyl w jaskrawej kolorystycznie kopercie z krajobrazem podświetlonym promieniami słońca. Nieco wcześniej wytypowano jeszcze singlowego posłańca z dwoma fragmentami albumu, mianowicie utworami „Toccata” i „Vivaldi”, które zwiastowały program albumu. Singiel noszący taki tytuł jak kompozycja ze strony „A” błyskawicznie dotarł do pozycji numer 5 na liście najlepiej sprzedawanych małych płyt w notowaniach na Wyspach Brytyjskich. To był przedsmak tego, co uzyskała tzw. „duża płyta”, a w zasadzie dwa winyle, gdyż „Sky 2” miał format dwupłytowy. Bardzo szybko longplay pobił wiele rekordów, między innymi był podwójnym albumem, który w Wielkiej Brytanii najszybciej uzyskał status „Platynowej Płyty” (statystki mówią, że 35 lat temu oznaczało to ponad milion sprzedanych egzemplarzy). Ustabilizowany skład gwarantował odpowiedni poziom, a jedyna zmiana w konfrontacji z debiutem polegała na tym, że Francis Monkman oprócz instrumentów klawiszowych zagrał także na gitarze w skomponowanym przez siebie czteroczęściowym utworze „Fifo”. Kto zna jednak najważniejsze zdarzenia z biografii Monkmana- muzyka wie, że podejmował on już takie zakończone powodzeniem próby w przeszłości, między innymi na koncercie Curved Air w 1975 udokumentowanym znakomitą płytą „Curved Air- Live”. Fachowcy zgodnym głosem twierdzą (nie zaliczam się do takiego grona, dlatego wspieram się opiniami znalezionymi w sieci), że sposób gry na gitarze Monkmana zawiera cechy stylu, który narodził się wiele lat później w amerykańskim Seattle, a nazwano go „grunge”! Zremasterowana wersja „Dwójki” w edycji Esoteric Recordings/ Cherry Red Records na jednym dysku kompaktowym zawiera aż 80 minut z sekundami muzyki. Do wydawnictwa audio załączono bonus „wizyjny” w postaci płyty DVD prezentującej Sky na scenie prestiżowej Hammersmith Odeon, koncert zarejestrowany na zlecenie telewizji BBC. W czasie tego występu kwintet promował autorski materiał z albumu „Sky 2”, ale w programie „Live” znalazły się także wybrane utwory z debiutu oraz niepublikowane wcześniej „Danza Paraguaya” i „Valse Creollo”. Pierwszy z wymienionych fragmentów to interpretacja tańca ludowego z folkloru latynoamerykańskiego, pochodząca z Paragwaju. „Valse Creollo” to nazwa jednego z regionalnych wariantów klasycznego walca, tańca wykonywanego na obszarze kilku państw Ameryki Południowej, głównie w Peru. Etymologia terminu „Walc kreolski” wiąże się z historią plemion kreolskich, pierwotnie mieszkańców Ameryki Łacińskiej- imigrantów z Półwyspu Iberyjskiego. Dzisiaj tym mianem określa się ludność pochodzenia hiszpańskiego urodzonych w Meksyku. Koncert w Hammersmith Odeon dowodzi, że Sky pomimo niełatwego repertuaru stanowił dla publiczności nie lada atrakcję, a ich instrumentalne kompozycje bądź adaptacje przyjmowano tak samo gorąco jak głośne hymny rockowe tamtej epoki. Występy te pokazują także genialne umiejętności instrumentalne wszystkich pięciu członków zespołu, lekkość i płynność wykonania niekiedy zmiennych rytmicznie utworów, specyficzny feeling, świetne zrozumienie między muzykami. I pomimo dosyć statycznego zachowania na estradzie, gitarzyści na siedząco, bez szaleńczych pokazów sprawności fizycznej, jednak z tej muzyki wykonanej „na żywo” „wali” ogień jak z hutniczego pieca, bez konieczności eskalacji poziomu decybeli. Zachwyt budzi niesamowita maestria wykonania, luz i swoboda, tak jakby każda partia stanowiła „bułkę z masłem”. Formą aneksu do DVD jest absolutny ówczesny hicior zespołu „Toccata”, adaptacja utworu Jana Sebastiana Bacha w aranżacji i wykonaniu znanym z kultowego programu muzycznego telewizji BBC „Top Of The Pops”, który dla wielu rockowych gwiazd stanowił artystyczną trampolinę do sukcesów.
Edycja w wersji audio obejmuje, jak już wspomniałem, jeden dysk „napakowany” na maksa dźwiękami zebranymi w ramach 13 kompozycji, tak jak to w grupie Sky zwyczajowo bywało, część z nich to opracowania fragmentów z muzyki klasycznej, a pozostałe przedstawiają talenty kompozytorskie członków kwintetu. „Sky 2” to zdecydowanie najbardziej wartościowy album zespołu, rewelacyjnie wykonany, z takimi lśniącymi świeżością pomysłami, że głęboki ukłon dla artystów jako wyraz szacunku dla ich klasy. Jak prześledzimy wnikliwie program wydawnictwa to łatwo dojdziemy do wniosku, że znaczna część utworów stanowi znakomite i pomysłowe opracowania tematów zaczerpniętych z dziejów muzyki, a w zasadzie kultury świata. Nie wiem, czy to przypadek, czy świadome działanie autorów, ale pierwszych pięć utworów to kompozycje własne muzyków Sky, wypełnione niekiedy ekstrawaganckimi rozwiązaniami. No bo jak inaczej nazwać „Tuba Smarties”, fragment, w którym bohaterem instrumentalnym jest tak „tradycyjnie rockowa” ….tuba. Duży gabarytowo, dęty instrument blaszany, którego basowego brzmienia nie sposób pomylić z innym. Ale w tym kawałku na tubie zagrał Herbie Flowers traktując ją jak świetne narzędzie do wykonania …niewiarygodnej partii solowej! Francis Monkman jest twórcą suity „Fifo”, składającej się z klasycyzujących czterech części. Każda z nich różni się od siebie tempem, brzmieniem, klimatem, na co wskazują śródtytuły. Największy kłopot jest z etymologią nazwy „Fifo”, pierwszego rozdziału suity. Na tzw. pierwszy rzut oka wydaje się, że termin ten musi pochodzić ze słownictwa muzycznego włoskiego, ale tak nie jest, choć nie dałbym głowy za prawidłowość wersji interpretacji, którą znalazłem na stronach Internetu. Wszystko wskazuje na to, że „Fifo” to akronim, który po rozwinięciu brzmi „first in- first out”,” pierwsze weszło- pierwsze wyszło”. Wydaje się w tym momencie, że takie odczytanie tego skrótowca ma się do muzyki jak przysłowiowa „pięść do nosa”. Prawdą jest zastosowanie tej terminologii głównie w finansach i rachunkowości (?!), ale można tę frazę także rozumieć w takim kontekście, że ta idea tworzenia nowego albumu Sky była pierwszą, która się narodziła i jako pierwsza uzyskała ostateczny kształt znany ze ścieżek longplaya. Ocenę, czy to naciągana teoria, czy logiczna i bliska prawdzie, pozostawiam Szanownym Czytelnikom. Ale nic ze „ściemniania” nie tkwi w wyjaśnianiu następnych „movements” tego rozbudowanego dzieła. Bo „Adagio”, wolne tempo w utworze muzycznym, określenie stałej części utworów skonstruowanych na zasadzie cyklu sonatowego, na przykład właśnie sonaty bądź symfonii, ma charakter liryczny lub poważny w opozycji do dynamicznej, utrzymanej w szybkim tempie części poprzedzającej. Taka struktura kompozycji charakteryzuje w muzyce utwory epoki renesansu. I gdy wysłuchamy uważnie kolejne upływające minuty sekwencji dźwiękowych „Fifo” to bez trudu zgodzimy się z opinią, że od wstępu zagrano szybko, dynamicznie i chwilami żywiołowo, docierając w tym stylu do granicy czasowej 6:40, gdy zaczyna się „Adagio”, rzeczywiście radykalne spowolnienie, ze snującym się, leniwym rytmem, z akcentami nostalgicznej nastrojowości. Stan ten utrzymuje się do części trzeciej „Scherzo”, dokładnie do 9:11. Jest to w muzykologii część utworu cyklicznego sonaty lub symfonii, grana w szybszym tempie, często z zastosowaniem rytmu synkopowego, stosowanego w jazzie i bluesie. I rzeczywiście przez ponad trzy minuty, do punktu 12:30 kompozycja żyje pulsem pierwszoplanowej perkusji oraz świetnymi, urozmaiconymi partiami gitarowymi, spektakularnym wejściem fortepianu i wyraźną linią rytmiczną. Później atmosfera staje się kameralna, w tle delikatny pomruk syntezatora, a na froncie trochę kosmiczne, może psychodeliczne, minimalistyczne improwizacje gitary. Klimat natychmiast siada, tak jakby ktoś nagle odciął dopływ prądu, a dźwięki smużą w przestrzeni bez jakiegoś widocznego celu. Odczucie takiego marazmu towarzyszy słuchaczom przez niepełną minutę, gdy w finale kompozycja nabiera wigoru, dynamiki, brzmienie potężnieje wkraczając zdecydowanie na terytorium rockowej stylistyki.
Od pozycji sześć do końca, z jednym wyjątkiem, o czym będzie poniżej, mamy do czynienia z opracowaniami, których źródeł należy szukać raczej daleko od muzyki rozrywkowej. Muzyczny „profesor” w składzie Sky, czyli John Williams, „porwał” się w utworze „Ballet- Volta” na swobodną przeróbkę rzeczy mało popularnej, o lata świetlne leżącej od rocka. „Ballet- Volta”, to taniec, do którego muzykę udostępnił i spopularyzował niemiecki kompozytor, organista i kapelmistrz Michael Praetorius (1571- 1621), piszący muzykę liturgiczną, ale także taneczną w dobie renesansu i wczesnego baroku. Zapis nutowy „Ballet- Volta” zaczerpnięty został ze zbioru tańców różnych narodów świata pt. „Terpsichore”(1612). Taniec „La Volta”, bliski kulturze iberyjskiej, traktowany był w epoce renesansu jako intymny, erotyczny i skandalizujący, ponieważ w jego trakcie partner mocno przyciskał do siebie partnerkę, unosił ją do góry i wykonywał obrót (ulubiony taniec brytyjskiej królowej Elżbiety I). Inspirację do „Tristan’s Magic Garden” łatwo „wyśledzić”, a jest nią znane dzieło literackie „Dzieje Tristana i Izoldy” nieznanego autora. Tytułowy „Magiczny Ogród” to miejsce ich miłosnych spotkań. Inicjatorem następnej etiudy na liście, „El Cielo” był również Williams. Jest to dawno zapomniany motyw taneczny z Hiszpanii. Z kolei autorem i pierwszoplanowym wykonawcą akapitu „Vivaldi” jest Darryl Way. Fragment ten pochodzi z repertuaru Curved Air, progrockowego zespołu, w którym przez dwa lata grał Way, a jego nazwisko można znaleźć w line-up albumu „Phantasmagoria”, którego składnikiem była kompozycja „Ultra- Vivaldi” przemieniona w czasie koncertów na „Vivaldi” i zarejestrowana na albumie Curved Air- Live” (1975), a Darryl Way wykonuje natchnioną i wirtuozerską partię solową na skrzypcach, będącą wariacją na temat „Czterech Pór Roku” Vivaldiego. Kolejny punkt dźwiękowej publikacji Sky to niepozorny „Gavotte & Variations”, utwór opracowany na podstawie muzyki oryginalnego tańca starofrancuskiego, pochodzącego z Delfinatu (kraina historyczna we Francji z alpejską stolicą Grenoble). Taniec ten stał się popularny w XVII- XVIII wieku jako dworski, później salonowy, pełen gracji i utrzymany w średnim tempie. „Andante” też ma swoje źródło w leksykonie muzyki i języku włoskim, oznacza określenie jak szybko utwór ma być wykonany, w tym przypadku umiarkowanie wolno. A zamykająca płytę „Toccata”, której kompozytorem był Jan Sebastian Bach, wykorzystywana była dosyć często jako inspirujący motyw w twórczości składów rockowych, choćby trio Emerson, Lake And Palmer. Tutaj ze specyfiką „Toccaty” zmierzyli się muzycy Sky, a powinniśmy pamiętać, że oryginalnie jest to utwór skomponowany na organy. Szkopuł w tym, że w instrumentarium Sky nie uwzględniono organów, ale od czego fantazja i mistrzostwo gry na klawesynie Monkmana? „Toccata” prezentuje całe bogate spektrum dźwięków, bo pomimo faktu, że wiodącym jest klawesyn, to niepośledni udział w kształtowaniu brzmienia biorą także perkusja i cały akustyczno- elektryczny zestaw gitar. Transkrypcja „Toccaty” zachowuje oczywiście rozpoznawalny motyw melodyczny, ale instrumentalnie to zupełnie nie klasyczna „bajka”, powodująca, że Bach w grobowcu się przewraca, ale zespołowi wykonanie klasyka przyniosło zasłużoną sławę, bo jest to kawał wyśmienitej muzyki, abstrahując od podziałów na poważną albo rozrywkową.
Kto nie zna zawartości winylowego „double album” „Sky 2”, a zapoznał się z moimi informacjami podstawowymi, może dojść do wniosku, że przy tylu odniesieniach do muzyki klasycznej bądź tradycyjnej tanecznej niewiele przestrzeni pozostało na tradycyjne rockowe prezentacje i nie warto poświęcać tej płycie większej uwagi i angażować swojego czasu na duchową „konsumpcję”. Wielki błąd!!! Stylistycznie te nieco ponad 80 minut sztuki muzycznej to esencja stylu Sky, w kapitalnym wykonaniu. Drzemie w tych dźwiękach niesamowity potencjał, siła, a jednocześnie lekkość i wyrafinowanie. Pokazuje on także, że dla muzyków Sky granice pomiędzy gatunkami to nic nie warty szczegół, a bardzo dobrą muzykę opracować można wykorzystując także zapisy nutowe sprzed kilku wieków, albo skarbiec dźwięków muzyki ludowej świata. Jakie perełki udaje się stworzyć udowadnia kwintet, któremu do przekazu emocji niepotrzebne są słowa. Ich brak nie ma żadnego wpływu na pozytywną energię emitowaną z kolejnych utworów, które wyróżniają się wielką elegancją, subtelnością, selektywnością brzmienia, co jest niewątpliwie zasługą technicznych „macherów” w Esoteric. A jak do ogólnego obrazu dodamy- dla Sky to aksjomat- nośne, wręcz przebojowe tematy melodyczne, cała paletę nastrojów, od psychodelicznego „Hotta” po epicki sakralno- katedralny w „Toccata” to okazuje się, że temu albumowi nie brakuje nic na drodze do arcydzieła! Ostrożnie tylko wspomnę, że może to tylko mój subiektywny osąd, ale im dłużej obcowałem z tą muzyką pisząc ten tekst, tym bardziej byłem podekscytowany i zachwycony pięknem tych dźwięków, ich spójnością oraz dystansem samych muzyków do swoich autorskich kreacji artystycznych. No bo jak nazwać fragment „Tuba Smarties”, jak nie żartem? Niewiarygodna wydaje się być myśl, że album ten pozostaje w historii rocka, biorąc pod uwagę klasyfikacje popularności, daleko w tyle na „którejśtam” setnej pozycji. Szczęście słuchaczy polega na tym, że ktoś z wydawnictwa Esoteric „odkopał” te dźwięki i postanowił po liftingu przybliżyć je współczesnej publiczności. Brawo!
Ocena 5/ 6
Włodek Kucharek