Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

SKY - Sky 4 Forthcoming

 

(1982 Ariola/ 2015 Esoteric Recordings/ Cherry Red Records)
Autor: Włodek Kucharek
sky-sky4forthcoming
Tracklist:
1.Masquerade
2.Ride Of The Valkyries
3.March To The Scaffold
4.To Yelasto Pedi
5.Waltz No.2
6.Fantasy
7.My Giselle
8.Xango
9.Fantasia
10.Skylark
 
DVD
1.West Wind
2.My Giselle
3.Fool On The Hill
4.Tuba Smarties
5.Sister Rose
6.Listen With Mother
7.Meheeco
 
Skład:
John Williams (gitara)
Kevin Peek (gitara)
Herbie Flowers (bas)
Steve Gray (instr. klawiszowe)
Tristan Fry (perkusja/ marimba/ czelesta)
 
            „Spółka” (nie mam tutaj na myśli aspektów prawnych) Esoteric Recordings/ Cherry Red Records, aktywna od kilku lat na rynku wydawniczym, przywraca do życia zapomniane osiągnięcia fonograficzne lat 70-tych, na których  niekiedy od kilkudziesięciu lat zalega gruba warstwa kurzu i, które od dekad nie doczekały się wznowień bądź nigdy nie ukazały się na kompaktowym dysku, a na to ze wszech miar zasługują. Esoteric wspólnie z Cherry Red Rec. promują dobrą muzykę, zwracając uwagę w szczególności na wykonawców nurtu szeroko rozumianego rocka progresywnego, ale także folku, psychodelii i jazz rocka, nie uciekając od pytań trudnych czyli przypominając dźwięki wymagające od słuchaczy otwartości na różne kierunki muzyczne, które nie mają większych szans na zaistnienie w szerszym obiegu. A gdy z uwagą prześledzimy dodatkowo katalog Cherry Red Records to zorientujemy się, że znajdują się w nim także nagrania z innych kręgów rocka, wśród nich z kiedyś traktowanego bardzo komercyjnie glam rocka, ale także rocka alternatywnego czy niemieckiego kraut rocka. Dzięki staraniom wymienionych instytucji fani rocka na całym świecie systematycznie otrzymują doskonale przygotowane, profesjonalnie wydane albumy, z których wiele to istne „białe kruki” winylowe. Wszystkie wydawnictwa zostają odświeżone technicznie a oferta poszerzona o ich wersje z cyfrowym zapisem dźwięku, uzupełnione dodatkowymi rzadkimi nagraniami, a także materiałami wizyjnymi, „wygrzebanymi” z niedostępnych do tej pory archiwów stacji telewizyjnych. Całość na bardzo dobrym poziomie i z dużym znawstwem rockowej materii, a to oznacza działanie w pełni świadome, bez przypadkowości i decyzji na chybił trafił. W miarę upływu czasu katalog wytwórni staje się coraz bardziej rozbudowany, a jednym z zespołów, któremu fachowcy poświęcili swoją uwagę został kwintet Sky.
            Grupa Sky nigdy nie należała do „pieszczochów” branżowych mediów czy scen muzycznych. Ale też muzyka, której poświęcili swój talent i umiejętności nigdy nie należała do kategorii stadionowych, przyciągających dziesiątki tysięcy słuchaczy. Być może dlatego, że pojawiła się na mapie rocka w złym momencie, mianowicie wtedy, gdy złota era progresji lat 70-tych dobiegała schyłku, a na arenę agresywnie wkroczyli negujący większość wartości artystycznych rockmani z kapel punkowych, walących wszystko wokół w „czambuł”, wypowiadających się autorytatywnie na temat dorobku innych zespołów, pomimo faktu, że niektórzy z tych muzyków nie potrafili zagrać poprawnie dwóch akordów, a ich muzyka stanowiła jazgot, któremu wielu ”modnisiów” przypięło łatkę muzycznej awangardy. Ale nie o punk rocku będzie tutaj mowa.
Sky utworzyła piątka wybitnych instrumentalistów, gruntownie wyedukowanych, którzy tworząc mariaż z rockiem wprowadzili swoje kompozycje do świadomości słuchaczy, opierając je na nowych formach muzycznych zainspirowanymi dziełami klasyki muzyki poważnej. Nie była to strategia popularyzacji muzyki, o której można napisać „innowacyjna”, bo należy pamiętać o ich poprzednikach, którzy przywiązywali dużą wagę do dokonań klasycznych, wśród nich między innymi holenderski Ekseption, także The Nice, Keitha Emersona czy zapomniany słowacki band Mariana Vargi Collegium Musicum. Każda wniosła spory wkład w rozwój odłamu subgatunku rocka, którego przedmiotem zainteresowania stały się adaptacje utworów muzyki klasycznej. Jednak każda z wymienionych formacji różniła się od siebie w znaczącym stopniu. Nie chciałbym zagłębiać się w poruszoną problematykę, ale wspomnę tylko, że przykładowo filarami brzmienia Ekseption były sekcje instrumentów klawiszowych i dętych, The Nice potrafił unieść niewiarygodny potencjał umiejętności gry na klawiaturach jednego muzyka, Keitha Emersona, a Collegium Musicum penetrowało brzmienie instrumentów dawnych w konfrontacji z rockowymi. Natomiast siłą Sky są gitary, zarówno te akustyczne, a w zasadzie klasyczne oraz oczywiście elektryczne, czyli stricte rockowe. Istotnym czynnikiem w przypadku Brytyjczyków ze Sky było także ich wykształcenie muzyczne, co pozwalało bez problemu czytać partytury dzieł klasycznych, co znakomicie widać w trakcie koncertu zarejestrowanego w najnowszej publikacji na płycie DVD, załączonej do wydawnictwa „Sky 4 Forthcoming”, o czym szerzej poniżej.
            Miałem już okazję na łamach HMP recenzować wcześniejsze pozycje dyskograficzne Sky, gdzie zwracałem uwagę na inspiracje muzyką klasyczną, błyskotliwie opracowaną w rockowym duchu, oraz inspiracje folklorem świata z głównymi punktami zainteresowań w postaci utworów ludowych Hiszpanii i krajów arabskich. Twórcy tych adaptacji poruszają się w kręgu mistrzów klasyki, a wśród najczęściej przywoływanych brylują Mozart, Vivaldi, Bach czy Satie. Kwintet prezentuje muzykę instrumentalną, udowadniając, że także utwory muzyki tzw. poważnej posiadają niesamowity potencjał melodyjności, wręcz przebojowości. Herezja? Bynajmniej! W utworach Sky znajdziemy dużo energetycznego, niezwykle stylowego, eleganckiego grania, gdzie sekwencje dźwiękowe zostały starannie wyselekcjonowane i opracowane, tak, aby nie zatracić ich pierwotnego charakteru. Dlatego na próżno szukać tutaj tonów zbędnych, gwałtownych, niechlujnych albo brzmieniowo „brudnych”. Dla niektórych odbiorców ta muzyka może okazać się zbyt sterylna, za „grzeczna”, choć nie można jej w żadnym razie odmówić entuzjazmu czy spontaniczności. Dowodem na taką postawę kwintetu jest dokumentacja DVD z 35- minutowego koncertu w studio telewizji BBC, z 8 lipca 1982, załączonego do edycji „Sky 4 Forthcoming”. Zaskakujące jest dosyć luzackie zachowanie muzyków oraz demonstrowana frajda i radość ze wspólnego muzykowania przed zebraną publicznością. Nie ma w tym ani krzty sztuczności czy gwiazdorstwa. Pomimo tego, że koncert ten jest zjawiskiem dosyć statycznym- muzycy grają na siedząco- to na estradzie trwa inteligentna zabawa, która unaocznia także dystans jaki mają do siebie wykonawcy. Nie chciałbym analizować zbyt wielu szczegółów, co może być drażniące dla osób, które nie widziały tego występu, ale absolutnie „jajcarsko” wygląda model czapeczki, w której basista Herbie Flowers wykonuje solo na tubie, będące kanwą utworu „Tuba Smarties”. W tym samym fragmencie uśmiech na twarzy widzów wywołuje beztroska, wręcz szczeniacka radość perkusisty Tristana Fry, który w pewnym momencie gra jednocześnie na dwóch instrumentach. Ręką prawą trzyma i gra na trąbce, a lewą obsługuje, dyktując rytm, perkusję. Przednia zabawa, a przy okazji prezentacja wszechstronności i kunsztu wykonawczego. Jak już jestem przy omawianiu dysku DVD to chciałbym odnotować, że ekipa Esoteric nie poszła na łatwiznę i przygotowała materiał z występu przed publicznością, złożony z utworów, z których żaden z wyjątkiem „My Giselle” nie powtarza się w programie audio płyty „Sky 4 Forthcoming”. Dobre parametry obrazu i dźwięku uzupełniają jakość i tylko szkoda, że ten popis trwa niewiele ponad 35 minut.
            Regularny studyjny longplay, niecałe 40 minut muzyki, zarejestrowano w kwietniu 1982 i obejmuje 10 nagrań, a wśród nich znajduje się jedna kompozycja własna, autorstwa Kevina Peeka, zatytułowana „My Giselle”. Pozostałe elementy tej układanki stanowią utwory obce, co stanowi istotną różnicę repertuarową, naturalnie w aranżacji członków zespołu. Obok nazwisk kompozytorów wielkich dzieł klasycznych jak Bach, Wagner czy Ravel pojawiają się także kompozycje mniej znanych twórców, na przykład Brazylijczyka Heitora Villa- Lobos („Xango”) czy hiszpańskiego kompozytora epoki renesansu Alonso Mudarry („Fantasia”).
            Zestaw otwiera bardzo popularny temat „Masquerade”, którego autorem jest ormiański twórca Aram Chaczaturjan (znany głównie z utworu „Taniec z szablami”). „Maskarada” to temat główny z muzyki do sztuki Michaiła Lermontowa pod tym samym tytułem. Jednak znaczną popularność przyniosło temu utworowi wykorzystanie go jako ścieżki dźwiękowej do filmu „Wojna i pokój”, ekranizacji epopei Lwa Tołstoja, która jako serial w międzynarodowej koprodukcji miała swoją premierę w lipcu 2007. Być może niektóre z osób czytających ten tekst podejdą z olbrzymią rezerwą do moich słów dotyczących wysokiej klasy oryginału, jak też jego wersji w wykonaniu Sky. Ale jeżeli zadamy sobie trochę trudu i spróbujemy wysłuchać choćby skrawka tej kompozycji, to obiektywnie stwierdzimy, że to prawdziwy muzyczny hit. Wersja rockowa zachowuje kształty charakterystycznego motywu melodycznego, który od początku wprowadza fortepian przy akompaniamencie akustycznej gitary, a od części środkowej po wejściu perkusji kierownictwo przejmują gitary podnosząc znacznie intensywność brzmienia, najpierw ta klasyczna, nieco później elektryczna, a wszystkie składniki instrumentarium zachowują taneczny charakter motywu przewodniego. Prawdziwa perełka! Akt drugi to „Ride Of The Valkyries”, jak to u Wagnera potęga i podniosłość wprost paraliżują. Utwór pomyślany jako prolog aktu III opery Wagnera „Walkiria”. To jeden z najbardziej znanych tematów melodycznych Wagnera, skomponowany w roku 1851. Ta interpretacja należy do najbardziej kontrowersyjnych, ponieważ wykazuje kolosalne różnice w konfrontacji z oryginałem. Nie jestem znawcą muzyki poważnej, ale temat znam od dawna. Nawet pamiętam dokładnie jak piorunujące wrażenie zrobiła na mnie Wagnerowska muzyka wykorzystana w roku 1979 w filmie Francisa Forda Coppoli „Czas Apokalipsy”, gdy amerykańskie śmigłowce prowadzą atak na wietnamską wioskę. Do tej pory czuję ciarki na plecach, gdy przypominam sobie niesamowite sceny filmowe połączone z fragmentami muzycznymi z opery Wagnera. Potęga muzyki, istna burza dźwięków, podniosłe fanfary i orkiestrowa partia instrumentów dętych, poemat, hymn, ściana dźwięków. Niestety ta parafraza w wykonaniu Sky to według mojej opinii najsłabszy moment płyty. Dlaczego? Utwór brzmi jak „wykastrowany”. Sky nie posiada “mocy przerobowych”, żeby oddać moc i magię tematu. Muzycy robią co mogą, ale aby oddać klimat kompozycji, ale bez wsparcia potężnej orkiestry próby skazane są na niepowodzenie. Gitara, fortepian, bębny starają się bardzo, pomimo to utwór brzmi jak sflaczały balon, brakuje mu zdecydowanie dynamiki, dlatego pozostaje dosyć marnym substytutem. Oczywiście chciałbym zastrzec, że to tylko moje, subiektywne wrażenie, ale starałem się skonfrontować „poważny” oryginał z przeróbką wykonaną przez instrumentalistów Sky i wychodzi muzyczny mezalians. Muzykologiem nie jestem, ale wydaje się przy nawet pobieżnej ocenie, że od początku nie było szans na oddanie ducha tej sztuki operowej przy tak skromnym składzie instrumentarium. „March To The Scaffold” to czwarta część „Symfonii Fantastycznej” (1830) francuskiego kompozytora Hectora Berlioza. Istotna jest cała otoczka powstania oryginalnego utworu, który zrodził się z przeżyć i uczuć Berlioza, będących reakcją na nieodwzajemnioną miłość do angielskiej aktorki Harriet Smithson, która została w końcu jego żoną. Żeby nie było żadnych wątpliwości, jakie były inspiracje Berlioza, autor dodał do muzyki komentarz literacki. „March To The Scaffold” czyli droga na miejsce stracenia. „Ponieważ artysta przekonał się, że ta, którą uwielbia, nie odwzajemnia jego miłości, nie potrafi go zrozumieć, a nawet jest go niegodna, truje się zażywając opium. Zbyt słaba dawka narkotyku nie zabija go, lecz pogrąża w ciężkim śnie. Artysta śni, że zamordował ukochaną i został skazany na śmierć. Prowadzony jest na miejsce stracenia, stając się świadkiem własnej egzekucji”. Dopiero znając warstwę literacką nie mamy kłopotu ze zrozumieniem interpretacji Sky, która przeżywa wzloty i upadki, a dźwięki starają się w trafny sposób oddać stan emocjonalny bohatera, jego wahania, rozpacz, poczucie beznadziei, dziwne wizje. Raczej mało tutaj czystego rocka. Werble, fortepian, który decyduje o charakterze konfiguracji dźwięków, wycofane gitary, a elektryczna pobrzmiewa gdzieś z tyłu, wszystko zmierza raczej w kierunku filharmonicznej symfoniczności aniżeli rockowej spontaniczności. Na plan pierwszy wyszła druga natura muzyków czyli fascynacja dziedzictwem dzieł klasycznych. „To Yelasto Pedi (Theme From „Z”) to fragment muzyki filmowej greckiego artysty XX wieku Mikisa Theodorakisa. Któż nie zna tematu muzycznego jego autorstwa ze sławnego filmu „Grek Zorba”? John Williams, który zaproponował aranżację, zaczerpnął temat z filmu „Z”, którego soundtrack stworzył właśnie Theodorakis. Film ma charakter polityczny i dotyczy pewnego politycznego mordu w Grecji w latach 60-tych. W czasach panowania junty w Grecji film znalazł się na indeksie obrazów zakazanych. Także słuchanie muzyki Theodorakisa, wroga reżimu, była zakazane. Zakazana była także litera „Z” będąca symbolem, który można odczytać jako „duch oporu żyje”.  Łatwo rozpoznawalne greckie wątki melodyczne z akcentami folkloru „pachnącymi” Helladą, porywający kapitalny temat przewodni, rozwijany i coraz bardziej dynamiczny w miarę upływu kolejnych sekund. Dokładnie w punkcie 2:37 następuje radykalne cięcie, totalne uspokojenie, po czym wyłania się delikatna partia gitary akustycznej, smugi dźwiękowe klawiszy, aby po pół minucie powrócić do skocznego motywu w części pierwszej. Z numerem pięć zamieszczono na dysku, zaaranżowany przez Steve’a Graya fragment utworu Maurice Ravela „Waltz No. 2” , bardzo subtelnie zinstrumentalizowany na fortepian i skromną, filigranową gitarę. Ci dwaj członkowie składu instrumentalnego dominują w tej miniaturze, lekkiej i zwiewnej, momentami- może się mylę- delikatnie „ujazzowionej”. Po tych ascetycznych frazach zamaszystym krokiem wkracza Johann Sebastian Bach i jego „Fantasy”, czyli „Fantazja c-moll” na klawesyn, w aranżacji Williamsa, chorałowa w swoim charakterze, ze znaczną domieszką gitarowych akordów elektryczno- akustycznych. Dowód, że muzyka Bacha doskonale wpisuje się we współczesne realia, a Sky w doskonały sposób zaadoptował ją na potrzeby muzyki rockowej. Nie pierwszy to raz w karierze zespołu, gdy w przygotowanych kompozycjach zestawia wydawałoby się karkołomnie brzmienie znanego od XV wieku klawesynu z gitarą elektryczną czy rockową perkusją. Rezultat jest wyśmienity, a popisy instrumentalne nie zamazują specyficznej linii melodycznej. Kevin Peek, autor pomysłu na kompozycję „My Giselle”, wspomina, że to jeden z pierwszych jego kawałków, które przed wielu laty trafiły do katalogu wykonań na gitarę klasyczną. Obecnie przypomniany, delikatnie odświeżony prezentuje się okazale pod każdym względem. Przepiękna melodia, niezwykle intymna atmosfera, lekkość wykonania, swobodne łączenie rockowego pulsu zaznaczonego pracą perkusji i elektryki gitar, rasowo progresywna zmienność struktury rytmicznej w części środkowej powodują, że ten utwór płynie wdzięcznie jak obłok widoczny na błękicie nieba. Wirtuozeria gitarzystów, kunszt subtelnych pasaży klawiszowych, motoryka perkusyjnych beatów czynią z tego fragmentu prawdziwą perełkę. „Xango”, kolejny pokryty patyną czasu diamencik światowej muzyki w niesamowitej aranżacji Sky. Kompozytorem jest Heitor Villa- Lobos, jako pianista- samouk, stworzył praktycznie podwaliny muzyki brazylijskiej. Swoje umiejętności doskonalił i wypróbowywał w…kawiarniach i klubach rozrywkowych. Obok zaadoptowania form Jana Sebastiana Bacha w ramach muzyki współczesnej, stworzył typowo brazylijskie, melancholijne utwory muzyki „choro” (po polsku „skarga”), zestawy serenadowych kompozycji na głosy, a szczególnie lubiane są jego dwa cykle utworów gitarowych „12 Etudes” i „5 Preludes”. Utwór „Xango” bazuje na melodii zaczerpniętej od Indian brazylijskich. Już na starcie wchodzi gitara elektryczna dyktująca specyficzny, transowy, wręcz hipnotyczny rytm, a na płaszczyźnie słyszymy prawdziwe wariacje marimby, a spektrum dźwięków uzupełniają później fortepian, druga gitara i bas, traktujące brzmienie duetu gitara- marimba jako tło do zwięzłych partii solowych. Autorem numeru „Fantasia” jest Alonso Mudarra, hiszpański kompozytor epoki renesansu i wirtuoz „vihueli”, szarpanych instrumentów strunowych, uważanych za prekursorów współczesnej gitary klasycznej. Mudarra jest twórcą najwcześniejszej zachowanej muzyki na gitarę. Jak brzmi XVI wieczna muzyka w wieku XXI? Posłuchajcie sami. Zasygnalizuję tylko, że kwintet Sky uczynił z niej kapitalny „pokaz” bogatej brzmieniowo, różnorodnej muzyki, opartej na symbiozie dźwięków nowoczesnych i dawnych. Album zamyka rozdział „Skylark”, amerykańskiego aktora, pieśniarza i kompozytora Hoagy Carmichaela. Przepiękny, bardzo spokojny cytat, z dwoma aktorami, fortepianem i gitarą, z wpływami jazzowymi, w sam raz przed snem.
            Bezpretensjonalne opracowania klasyki stanowią przekrój indywidualnych zainteresowań i inspiracji instrumentalistów Sky. Czwarty album pozbawiony kompozycji własnych, z jednym wyjątkiem, demonstruje klasę wykonawczą kwintetu, ich odwagę w kształtowaniu aranżacji i repertuaru, bo trzeba być trochę szalonym, żeby na jednej płycie ująć muzykę, którą dzielą, czas rozciągnięty na całe wieki, style i ekstremalne różnice kulturowe. Wydawałoby się, że trudno z takich dla laika nie pasujących do siebie wpływów stworzyć oryginalną całość. A jednak możliwe i to w bardzo nowoczesnych wersjach, „podanych” w atrakcyjny sposób, daleki od stereotypowych wyobrażeń o muzyce klasycznej.
Ocena 4.5/ 6
Włodek Kucharek

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5057390
DzisiajDzisiaj2278
WczorajWczoraj2645
Ten tydzieńTen tydzień10869
Ten miesiącTen miesiąc61041
WszystkieWszystkie5057390
3.12.36.30