LIZZY BORDEN - My Midnight Things
(2018 Metal Blade)
Autor: Bartłomiej Kuczak
Tracklist:
1. My Midnight Things
2. Obsessed With You
3. Long May They Haunt Us
4. The Scar Across My Heart
5. A Stranger to Love
6. The Perfect Poison
7. Run Away With Me
8. Our Love is God
9. My Midnight Things (Reprise)
10. We Belong to the Shadows
2. Obsessed With You
3. Long May They Haunt Us
4. The Scar Across My Heart
5. A Stranger to Love
6. The Perfect Poison
7. Run Away With Me
8. Our Love is God
9. My Midnight Things (Reprise)
10. We Belong to the Shadows
Lineup:
Lizzy Borden – Guitars, Bass, Vocals, Keyboards
Joey Scott – Drums
Marliese Quance Mildenberger – Keyboards
Joey Scott – Drums
Marliese Quance Mildenberger – Keyboards
Amerykańscy heavy/glam metalowcy po jedenastu latach przerwy postanowili przypomnieć światu o sobie swoim siódmym krążkiem pt. „My Midnight Things”. Album ten zabiera nas w podróż czasową oraz geograficzną. Już pierwsze dźwięki zaczynającego płytę utworu tytułowego przenoszą nas do Ameryki lat 80-tych. Mimo, że Lizzy i jego ekipa nawet w tamtych czasach jakiejś bardzo oszałamiającej kariery nie zrobili (być może jednym z powodów jest fakt, że ich muzyka była dużo bliższa heavy metalowi niż w przypadku topowych kapel), to jednak pewną grupę fanów zdobyli. „My Midnight Things” jest rzeczą nie pozbawioną mocy i nawet pewnego gatunkowego ciężaru. Zawiera także kilka utworów, które trzy dekady temu z powodzeniem mogłyby walczyć na listach przebojów. Pierwszym takowym jest „Long May They Hunt Us” z melodyjnym i zapadającym w pamięć refrenem. Myślę, że nawet dziś przy odpowiednim marketingu dałoby się to wypromować na przebój i to nie tylko w „rockowych” radiostacjach. Kolejny kawałek, o którym warto wspomnieć to „A Stranger To Love” z najbardziej glamowymi klawiszami, jakie w ogóle można sobie wyobrazić. Na tego typu wydawnictwie nie mogło oczywiście zabraknąć ballad. Pierwszą z nich jest „Run Away With Me”, będąca typową rockową balladką stylizowaną na lata 80-te. Druga to balladowa wersja utworu tytułowego, robiąca nawet nieco lepsze wrażenie niż wersja oryginalna. Cóż można powiedzieć o brzmieniu? Za miksy odpowiada Greg Fidelman, który współpracował min. z Matallicą, Black Sabbath, Adele oraz U2. Masteringiem natomiast zajął się Tom Baker w przeszłości współpracujący min. z ŚP Davidem Bowie. Niech te nazwiska posłużą za rekomendacje i będą jasną informacją, że nie może być tu mowy o żadnych niedociągnięciach i amatorszczyźnie. „My Midnight Things” polecam szczególnie tym, co mają sentyment do tej popularniejszej (pasowałoby tu słowo „komercyjnej”, ale nienawidzę go używać w kontekście muzyki) wersji metalu lat 80-tych, tym, którzy notorycznie oglądają VH1 itp. Ten album powinien się spodobać, zarówno tym zasłuchanym w Bon Jovi czy inną Cinderellę, jak i fanom Twisted Sister i Quiet Riot.
(4,5/6)
Bartłomiej Kuczak