Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

MARCIN PAJAK - Last Day

 

(2020 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
 

marcin pajak last day s 

Tracklist:
01. This World (03:08)
02. Last Day, Pt. 1 (06:42)
03. Last Day, Pt. 2 (05:55)
04. Hope (04:57)
05. These Moments (05:21)
06. Nothing Is Real (07:29)
07. Release Me from My Fear (06:53)
08. Lost in Time (05:28)
09. Sometimes (04:59)
10. Talking with Spirits (05:01)
                             
„Last Day” to trzeci, po „Who I Am” i „Other Side”album Marcina Pajaka (Pająka). To w sumie solowy projekt tego utalentowanego gitarzysty: tylko wokalnie, tak jak na poprzedniej płycie, wspiera go El Gordo Murkin, do tego niejaki W.R.Ona zagrał w jednym utworze na basie. W porównaniu z „Other Side” mamy tu sporo różnic, chociaż podstawą wciąż jest klimatyczny rock progresywny. Przede wszystkim mamy tu tylko jednego wokalistę, nie trójkę, tak jak wcześniej, dzięki czemu materiał jest bardziej spójny – jest to istotne również dlatego, że teksty są ze sobą powiązane, traktując o różnych aspektach i przemijaniu naszego życia. Słychać też, że lider rozwija się jako kompozytor i aranżer, bo poszczególne utwory są znacznie ciekawsze i bardziej dopracowane niż te wcześniejsze. Czasem tylko bardzo doskwiera ubogie, płaskie brzmienie automatu perkusyjnego („This World”, „Hope”), odzierające muzykę z części niewątpliwej magii – przy kolejnej płycie zaangażowanie sesyjnego, dobrego bębniarza wydaje się już koniecznością.
Cała reszta już się jednak zgadza, szczególnie w obu częściach kompozycji tytułowej: w „Last Day (part one)” lider gra też na saksofonie altowym, co również jest nowością, a niemal instrumentalna
„Last Day (part two)” to już progresywana perełka. Mamy też sporo wpływów jazzowych; bardzo zyskują dzięki nim „Nothing Is Real” i „Sometimes”, ale najefektowniej wypada pod tym względem „Lost In Time”, z wyrazistym klangiem basu W.R.Ony i do tego numer najmocniejszy na płycie, tak jakby gitarzysta wracał nim do swych korzeni w metalowych zespołach. Jazzowe akcenty mamy też w finałowym „Talking With Spirits”, ale to jednak etniczny w klimacie utwór, bardziej kojarzący mi się z jakąś indiańską modlitwą, niż kompozycją w tradycyjnej formie. Podsumowując: bardzo udany album, godny uwagi zwolenników ambitnego grania, nie tylko progresywnego rocka.
(5,5/6)
Wojciech Chamryk
rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

4962952
DzisiajDzisiaj343
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień3902
Ten miesiącTen miesiąc45785
WszystkieWszystkie4962952
54.160.244.62