STILLNOX - Aten
(2020 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
01. Fade Away
02. Spellbound
03. War Of The Worlds
04. Broken Flower
05. Ordinary World
06. When the Man Is Lost
07. Aten
08. Noctnitsa
09. Awake
10. Razor Blade
11. Amarna
12. Nefertiti
Nie słyszałem wcześniej o Stillnox. Być może dlatego, że początkowy okres działalności tego projektu zamknął się raptem w dwóch latach (2002-04), po czym nastąpiła długa przerwa, aż do roku 2018. W każdym razie kolejny już po reaktywacji formacji album „Aten” zaciekawił mnie okładką, nawiązującą do starożytnego Egiptu; inspiracje dokonaniami Closterkeller, Artrosis i Fading Colours też zachęcały do odsłuchu. Po kilku godzinach poświęconych tej płycie mogę już stwierdzić, że miałem chyba wobec niej zbyt duże oczekiwania: „Aten” jest bowiem materiałem co nawyżej poprawnym, gotyk, dark electro czy nawet syntetyczny pop w duchu lat 80. jest w wydaniu tego tria bardzo schematyczny i bez wyrazu, mimo pewnych przebłysków. Poszczególne kompozycje są nawet dość zróżnicowane (transowo-klimatyczny „Fade Away”, taneczny „Spellbound”, mroczna, „egipska” kompozycja tytułowa, długi, utrzymany w podobnej stylistyce, utwór finałowy „Nefretiti”), brakuje w nich jednak elementu zaskoczenia, obcowania z czymś oryginalnym czy tylko wystarczająco efektownym. Nieco lepiej prezentują się pod tym względem depeszowy, apokaliptyczny „War Of The Worlds”, klimatyczna ballada „ Broken Flower” z partią gitary akustycznej, mroczny, momentami industrialny wręcz „When The Man Is Lost” z polskim tekstem czy „Awake” z quasi operową partią La Toyi. Nietrudno też jednak zauważyć, że tak, jak głosy obojga wokalistów bronią się oddzielnie (chociaż Martina Seraphina nie zawsze, choćby w „Aten”), to w duecie rażą toporną dysharmonią, szczególnie w coverze Duran Duran „Ordinary World” – to klasyczny przykład zamordowanej piosenki, tak przecież urokliwej w oryginalnym wykonaniu. Dlatego jak dla mnie „Aten” jest płytą przeciętną, o poziomie przywołanych na wstępie mistrzów lidera Stillnox nie ma mowy. Pewnie inaczej oceniałbym ten album, gdyby był dziełem jakichś niedoświadczonych młokosów, ale w tej sytuacji tylko (2/6), bo mamy tu typowy przerost formy nad treścią.
Wojciech Chamryk