Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

DRUKNROLL - Freakingface

 

(2020 Metal Scrap)
Autor: Wojciech Chamryk
 

druknroll freakingface s 

Tracklist:
1. Dead Phone 04:53
2. Fermat's Theorem 04:33
3. Freakingface 04:42   
4. I Multiply the Pain 05:14
5. My Fateful Day 04:33
6. Destruction Inside 04:37      
7. My Doomed Love 05:28        
8. Forever Young 03:18
9. I'm A Parasite 04:28
10.A Black Hole 06:52
                      
„Freakingface“ to już szósty album tego rosyjskiego zespołu. Poprzednie były, delikatnie mówiąc, takie sobie – regularne wydawnie kolejnych płyt co 18-24 miesiące nie zawsze ma najwidoczniej sens – jednak tym razem Druknroll zaskoczyli mnie pozytywnie. W porównaniu z „Unbalanced“, a już szczególnie z „In The Game“ z roku 2016, mamy tu bowiem znaczny progres. Co ciekawe Druknroll nie poczynili jakichś znaczących zmian muzycznych czy stylistycznych – wciąż grają death w surowym wydaniu, wzbogacony elementami nowoczesnego groove metalu, gotyku i licho wie czego jeszcze, ale wypadający obecnie o wiele ciekawiej. Minus jest tylko jeden, ale za to ogromny, bo przeraźliwie płaska i pozbawiona mocy automatyczna perkusja pasuje do surowego brzmienia tego materiału tak, jak któraś z naszych piłkarskich drużyn do finału Ligi Mistrzów. Mamy tu wręcz dwa światy: surowiznę gitar i basu, a obok jakieś syntetyczne postukiwanie, tak jakby kilkuletnie dziecko próbowało bawić się w perkusistę. Jeśli jednak przymkniemy na ten mankament oko, okaże się, że Druknroll łoją całkiem solidnie i pomysłowo: wściekle i intensywnie („Dead Phone“), wzbogacają death metal partiami forepianu („Freakingface“, „My Doomed Love“) i syntezatorów („Destruction Inside“ z klawiszową solówką, „I’m A Parasite“). Do tego różnicują materiał, zaczynając od tych prostszych utworów, kończąc zaś bardziej zróżnicowanymi – finałowy, trwający blisko siedem minut „A Black Hole“ to jak na standardy tego zespołu coś naprawdę dużego, numer w formie wręcz progresywny. Ponownie pojawia się też gościnna wokalistka Maria: w kilku utworach jako chórzystka, ale w „My Fateful Day“ już w pierwszoplanowej roli, w duecie z ryczącym niczym opętany Horrorem. Wychodzi więc na to, że gdyby wcześniej Druknroll poszli po rozum do głowy i zamiast sześciu płyt wydali trzy, to nie znęcałbym się tak nad nimi we wcześniejszych recenzjach. Liczę jednak, że do nagrania kolejnego albumu wynajmą perkusistę z prawdziwego zdarzenia, bo mogą na tym tylko zyskać.
(3,5/6)
Wojciech Chamryk
rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963905
DzisiajDzisiaj1296
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4855
Ten miesiącTen miesiąc46738
WszystkieWszystkie4963905
52.90.181.205