DYBUK - Pożoga
(2023 Oldschool Records)
Autor: Wojciech Chamryk
Track list:
1. Noszę twoje martwe ciało
2. Krwawiące dłonie
3. Nadchodzi rzeź
4. Otchłań
5. Ropień
6. Jak maszyny kopią grób
7. Przyjemność
8. Orszak Maryjny
9. Powróz
10. Upragniony raj
Line Up:
Kamil Rosiak - wokal, gitara
Jakub Lasota - bas
Kacper Kosiński - perkusja
Znane z żydowskiego folkloru zjawisko zawładnięcia żywą osobą przez ducha zmarłego fascynowało artystów już od dawna, czego dowodem opera „Dybuk” z lat 30. oraz nakręcony na jej podstawie słynny film. W muzyce również mamy tego przykłady, bo na trzecim albumie Exodusu „Hazard”, nagranym w roku 1983, ale wydanym dopiero po 25 latach, znajdziemy kompozycję „Dybuk”, a w czasach nam bliższych Żywiołak popełnił „Oko dybuka”. Szczeciński zespół poszedł dalej, stąd owa nazwa - jak mniemam nieprzypadkowa, skoro warstwa tekstowa jego debiutanckiego albumu dotyczy wszelkich form zniewolenia, od ekonomicznych począwszy, a w tekstach Kamila Rosiaka człowiek jaki się niesamodzielny i nastawiony wyłącznie na konsumpcję, bezrefleksyjny twór. „Pożoga” to debiut, ale zarówno frontman, jak też basista Jakub Lasota i perkusista Kacper Kosiński to muzycy doskonale znani na naszej scenie alternatywnej, choćby z The Analogs, Anti Dread i Cruentus. Nie ma więc mowy o jakichś chybionych pomysłach czy nieporadności, Dybuk uderza od pierwszych sekund drugiego z kolei utworu „Krwawiące dłonie” i utrzymuje ten wysoki poziom sonicznej i tekstowej agresji do końca płyty. To co prawda 10 kompozycji, ale trwają one niespełna 22 minuty, bazując na szybkich tempach i swoistej miksturze surowego punka/hardcore z dusznym, blackowym klimatem, czyli czymś na styku pierwszych dokonań Siekiery, Poison Idea czy Darkthrone, żeby podsunąć czytelnikom kilka nazw-drogowskazów. Nie uświadczymy tu więc partii solowych, aranżacyjnych ozdobników czy artystycznych eksperymentów - nawet singlowe utwory „Jak maszyny kopią grób” i „Orszak maryjny” są totalnie bezkompromisowe w odbiorze, mimo obecności pewnych przebłysków melodii w tym drugim. Owszem, kojarząca mi się ze starym Dezerterem „Otchłań” ma nawet coś na kształt refrenu, a na tle wcześniejszych utworów „Upragniony raj” jest momentami wręcz chwytliwy, ale to wciąż mocna, oparta na buncie i faktycznie niosąca pożogę, muzyka. Jednocześnie jednak zawartość tego albumu skłania do refleksji, chwili zastanowienia nad tym, czy faktycznie obecny świat, w którym nietolerancja dla wszelkich odmienności, odradzające się postawy faszystowskie, rasizm i wspomniany już, rozbuchany do absurdu konsumpcjonizm, są na porządku dziennym, jest faktycznie tym, do czego ludzkość dążyła przez wieki duchowego, społecznego i kulturalnego rozwoju. Warto się nad tym wszystkim zadumać, a „Pożoga” może być do tego doskonałym pretekstem.
(5/6)
Wojciech Chamryk