LORD SYMPHONY - Bharatayudha Part 1
(2010 Self-Released)
Autor: Łukasz Frasek
Według mnie wiele płyt power metalowych z tego roku zasługuję na uwagę, wiele wciąż brzmi świeżo i nie nudzi mi się nawet po dłuższym czasie. Tak też jest z nowym Lord Symphony. Warto jednak wspomnieć, że kapela gra od 2005 roku, a debiut, „Bharatayudha Part1” wydała w roku 2010. Tytuł może wydawać się odstraszający, ale wiąże się on z krajem, z którego pochodzi grupa. Nieczęsto spotyka się kapele z Indonezji, która w dodatku gra power metal. Dlatego też sprawdziłem, czy Lord Symphony na debiucie grał na takim wysokim poziomie co na „The Lord's Wisdom”. Okazuje się, że chęci były, pomysł był, jednak wszystko nie poszło po ich myśli. Debiut przejawia cechy grania amatorskiego, nieco chaotycznego i mało treściwego. Słychać, że muzycy nie byli pewni swoich umiejętności i to odbiło się na jakości prezentowanej muzyki. Tobias Derisian pełnił jeszcze rolę wokalisty i to z nim nagrano debiut. Słychać, że daleko mu do Arifa. Co z tego, że wyciąga wysokie rejestry, skoro efekt daje irytujący, że nie wspomnę o technicznym aspekcie jego głosu. Brzmienie też pozostawia wiele do życzenia. A okładka to taki gwóźdź do trumny. Można jednak w gąszczu tych wad dostrzec kilka plusów. Zespół gra power metal z domieszką rodzimych patentów, co daje pewien specyficzny wydźwięk ich muzyki. Daje to się we znaki za sprawą takich kompozycji jak „Kurawa” czy „Perjamuan Terakhir”. Zespół chciał urozmaicić materiał, a efekt tego jest taki, że zawartość krążka można podzielić na dobre utwory i gnioty. Do tych pierwszych można zaliczyć „The Jealousy”, który jest może zbyt długi i przekombinowany, ale ma przedsmak tego power metalowego łojenia, które zespół zaprezentował na tegorocznym „The Lord's Wisdom”. Ten ich specyficzny styl dobrze oddaje „Beauty within The War”. Uciążliwe też staje się na dłuższą metę to, że zespół dostarcza nam długich, nieatrakcyjnych kolosów. Sporo zmieniło się od czasów debiutu. Istnieje duża różnica między tymi dwoma albumami. „The Lord's Wisdom” to power metal wysokich lotów, stworzony przez doświadczonych muzyków, którzy chcą namieszać na rynku. Przy nim debiut brzmi jak chaotyczne dzieło wystraszonych małolatów, którzy nie potrafią zarejestrować ciekawych kompozycji. Płyta skierowana tylko do tych, których interesuje geneza Lord Symphony.
(2,5)