Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

ALEX SKOLNICK TRIO + Jeff Aug

Muzyka jazzowa kojarzy się na ogół z zadymionymi, ciasnymi klubikami, gdzie muzycy tłoczą się na malutkiej scence w przepoconych garniturach, a widzowie oglądają ich przy okrągłych stoliczkach, popijając gin lub whisky. Na koncercie Alex Skolnick Trio było jednak zupełnie inaczej, gdyż artystów można było zobaczyć w warszawskiej Progresji. W dużej sali klubu postawiono mniejszą scenę, aby dostosować wielkość przybytku do publiki, a miejsc siedzących niestety zabrakło. Ale to nic, gdyż artyści zaserwowali widzom prawdziwą muzyczną ucztę.

Publiczność nie była liczna, a klub, przystosowany raczej do większych tłumów, nie był odpowiednio ogrzany, jednak od razu widać było, że będzie to koncert dla najbardziej wymagających słuchaczy – innych muzyków. W skład tego wieczoru wchodzili wybitni artyści, na których koncerty chadzają często osoby również grające na instrumentach. „Na ogół grają lepiej ode mnie”, powiedział Jeff Aug, pierwszy z artystów, którzy wystąpili tego dnia. Amerykański wirtuoz gitary akustycznej dodał, że w ten sposób znajduje motywację, aby doskonalić swoje umiejętności. Podczas swojego występu udowodnił, że to dobra metoda, bowiem jego granie naprawdę budzi podziw. Jeff Aug znany jest głównie z ustanowienia rekordu Guinnessa – w marcu 2012 r. zagrał w ciągu dwudziestu czterech godzin koncerty w aż dziewięciu krajach. Widząc energię i duszę jaką wkłada w występy, zastanawiałem się ile napojów energetycznych wypił, aby ten wyczyn się udał. Amerykanin zaprezentował słuchaczom złożone kompozycje ze swoich dwóch albumów, „Living Room Sessions” oraz „Wedding Song”, okraszone krótkimi anegdotkami. Muzyka była bardzo dynamiczna i energiczna, poprzetykana subtelnymi, wolnymi partiami, chociaż utwory były dość podobne do siebie, co pozwoliło wkraść się nutce monotonii. W pamięć zapadł mi utwór pt. „Amsterdam”, który zaczynał się spokojnie i klimatycznie, gładko przechodząc w „Skyway to Cairo” i tym samym nabierając tempa. Jest to przykład tego jak świetnie Jeff operuje dynamiką i strukturą utworów. Muzyk opowiedział o powstaniu „Amsterdamu”, które miało miejsce gdy wybrał się z kolegami do tytułowego miasta aby „napić się kawy” w słynnych coffee shopach, rozbawiając widocznie zaangażowaną w występ publikę. Wrażeń dopełniła naprawdę doskonała jakość nagłośnienia. Soundcheck przed koncertem trwał maksymalnie dziesięć minut, a Amerykanin sam był pod wrażeniem fenomenalnego brzmienia, które udało się osiągnąć tuż po podłączeniu gitary. Po ponad półgodzinnym występie, Jeff serdecznie podziękował publice i udał się do stoiska, gdzie można było nabyć jego albumy. Rozmawiając z nim dało się odczuć, iż jest to naprawdę skromny i przesympatyczny człowiek, któremu szacunek należy się nie tylko za wybitne umiejętności, ale też za szczerość i brak zmanierowania.

Support zrobił wrażenie na widzach, jednak widać było, że publika czekała na gwiazdę wieczoru, czyli Alex Skolnick Trio. Pomimo późniejszego przyjazdu z Czech, muzycy weszli na scenę punktualnie. Koncert był naprawdę długi, gdyż trwał ponad półtorej godziny, jednak trio nie dało publice się nudzić. Muzycy zagrali utwory nie tylko z promowanego na trasie „Veritas”, ale również starsze kompozycje i covery. Jak powszechnie wiadomo, AST specjalizuje się w przerabianiu znanych utworów rockowych i metalowych na „shrazz”, czyli gatunek powstały z połączenia jazzu i shredu gitarowego. Te interpretacje piosenek rockowych stanowią trzon twórczości muzyków, jednak zaczynają oni iść w stronę własnych kompozycji, których kilka zostało zagranych tego wieczoru. Wydaje się jednak, że publika bardziej entuzjastycznie odbiera covery Scorpionsów, Ozzy’ego Osbourne’a i tym podobnych, gdyż są zrobione na naprawdę wysokim poziomie. AST zachowuje pierwotną energię rockowych hitów, jednocześnie pozbawiając je typowego dla cięższej muzyki patosu i nadając jazzowego wysublimowania. Trio zagrało własne interpretacje piosenek artystów takich jak Aerosmith, wcześniej wspomnianych Scorpionsów i Ozzy’ego Osoburne’a, a nawet Judas Priest. Dzięki temu koncert był pełen dynamiki i dało się odczuć energię z klasycznych wersji kawałków, więc publika dzielnie stała przez cały koncert, pomimo braku miejsc siedzących. Pod koniec muzycy zeszli ze sceny, udając, że koncert dobiegł końca, jednak fani byli zbyt rozentuzjazmowani aby pozwolić artystom tak po prostu odejść. I nie rozczarowali się, gdyż trio wróciło na pozycje aby zwieńczyć występ dwoma coverami – „Still Loving You” Scorpionsów i wisienką na torcie, czyli fenomenalną aranżacją „Electric Eye” zespołu Judas Priest. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż fani wychodzili z sali widocznie podekscytowani tym, co właśnie zobaczyli, a po ich twarzach i żywych rozmowach dało się odczuć, iż muzycy pozostawili zdrową nutę niedosytu. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Gdyby Alex Skolnick Trio zawitało do Warszawy ponownie, na pewno wybrałbym się jeszcze raz.

Koncert AST i Jeffa Auga był dla mnie naprawdę dużym przeżyciem. Muzycy zrobili świetną robotę serwując występy pełne zaangażowania, a ich muzyka na pewno dostarczyła wszystkim fanom mnóstwo frajdy i rozruszała szare komórki muzyków obecnych na koncercie. Uważam jednak, że występ lepiej odbierałoby się na siedząco i to w jakiejś klimatycznej knajpce, jednak warszawska Progresja zapewniła tak wyśmienite nagłośnienie, że można byłoby im wybaczyć o wiele więcej niż tylko brak krzeseł.

Oskar Gowin

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5058795
DzisiajDzisiaj150
WczorajWczoraj3533
Ten tydzieńTen tydzień12274
Ten miesiącTen miesiąc62446
WszystkieWszystkie5058795
18.116.239.195