Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 91sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

TESTAMENT, Raging Death - Wrocław - 28.06.2016

TESTAMENT - Klub Eter - 28 czerwca 2016

testament plakat mOstatnimi czasy Testament przyjeżdża do nas dość często i zawsze towarzyszy mu duża grupa oddanych fanów. Tym razem nie było inaczej i wrocławski Eter był wypełniony maniakami thrash metalowego grania. Ostatni raz zespół ten widziałem w 2013 roku, gdzie bardzo słaba akustyka klubu niestety zniszczyła cały koncert. Bez wygórowanych oczekiwań ubrałem hajtopy i katanę, i skierowałem się w stronę Wrocławia. To co tam zastałem, nie mogło mnie już bardziej zaskoczyć.

Jako jedyny support zagrał Raging Death. Trio zagrało thrash metalowy set składający się z kawałków z ich debiutanckiej płyty. Grali żywiołowo, lecz niestety akustyka popsuła ten koncert. Już na nich zaczęło się robić gęsto pod sceną, lecz ludzie stali spokojnie przyglądając się zespołowi i czekając aż ci skończą. No i po pół godzinie zespół pożegnał się kawałkiem ,, Evil Command” oraz zapowiedział gwiazdę wieczoru TESTAMENT.

Amerykanie mieli piękną oprawę graficzną przypominającą kościół. Jak się później okazało dopisała również oprawa świetlna. Techniczni sprawnie nastroili sprzęt oraz rozpalili kadzidła co pod sceną miało dać mistyczny klimat. Radości nie było końca, kiedy zgasły światła i poleciało intro. Zespół po kolei pojawiał się na scenie, na samym końcu wszedł wielki wódź i rozpoczęli od ,,Over the Wall”. Tu moje ogromne zaskoczenie pamiętając koncert z 2013 roku, bo od początku zaczął się ogromny mosh pit oraz akustyka była zadowalająca. Następnie zagrali najnowszy numer ,,Rise up”. Przez cały koncert Chuck udawał, że gra na gitarze, cały zespół czerpał radość z grania i naprawę było widać, że są bardzo zadowoleni z tego, że u nas grają. Sama publika tylko motywowała skandując co chwila nazwę zespołu, bawiąc się pod sceną w młynach, a w pierwszych rzędach machając głowami na złamanie karku. Wokalista często podczas koncertu podkreślał, jak bardzo cieszy się, że u nas gra oraz to, że jesteśmy jedną z najlepszych metalowych publiczności. Patrząc na niego gdy to mówił, jestem przekonany o tym, że nie kłamał. Jako kolejny kawałek zagrali ,,The Preatcher”. Zespół leciał na pełnej szybkości przez następne kawałki, a akustyka pozwalała się cieszyć koncertem. Zostaliśmy poproszeni o to, żebyśmy zawsze praktykowali to czego się uczymy (,,Practice Wath You Preatch”). Set był bardzo przekrojowy, gdyż grali na przemiennie nowsze kawałki ze starymi, oraz pojawiały się takie których nie grali wcześniej na trasie (,,Dark Roots of the Earth”). Chuck powrócił wspomnieniami do lat 80, gdzie koncerty były szalone, ludzie biegali w młynie, latali na fali i skakali ze sceny. Poprosił nas o powrót do takich lat i stworzenie najlepszego mosh pitu jaki kiedykolwiek widział, po czym zespół ruszył z ,,Into the Pit”, a publika nie miała dla siebie litości. Kawałek ,,Native Blood” został dedykowany wszystkim przodkom, Indianom oraz braciom i siostrom. Nie ukrywam, ten kawałek zawsze wzbudza u mnie radość, kiedy pojawia się w secie. Tak samo jak zawsze cieszy mnie możliwość usłyszenia kawałków z genialnego ,,The Gathering” na koncercie reprezentowanego przez ,,3 Dayes in Darkness” ,,D.N.R” oraz ,,Legions of the Dead”. Na zakończenie poleciał ulubiony kawałek tytułowy wielkiego wodza w postaci ,,The Formation of Dammation”, pod koniec którego przedstawił zespół podziękował za koncert i skończyli set. Jeszcze tylko ukłony, rzucanie kostkami i zeszli ze sceny. Nie dziwiło mnie, że zespołowi się podobało, bo publiczność reagowała bardzo żywiołowo, większość osób na fali miała okazję do przybicia piątki z Chuckiem lub DiGiorgio. Sam wokalista wielokrotnie dziękował publiczności i to po polsku. Ku zaskoczeniu wszystkich, po chwili na scenę wrócił cały zespół, my obiecaliśmy im głośne śpiewanie i ostatni wielki circle pit tego wieczoru, a oni w zamian cofnęli się z nami do lat 80 i zagrali utwór, którego nie grali na całej trasie. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę ,,Alone in Dark”, a na pewno nie jako dodatkowy utwór w zamian za to, że byliśmy najlepszą publicznością na tej trasie. Kawałek został przedłużony o moment, kiedy publika dostała swoją szansę na udowodnienie, że potrafi śpiewać. No i niestety, po tym zespół zszedł ze sceny już definitywnie.

Był to najlepszy koncert tego roku. Ale zespół posiadający 30 letni staż na scenie oraz prawdopodobnie najlepszą sekcję rytmiczną w metalu, nie powinien zawieść i na pewno nie zawiódł. Do domu wróciłem obolały, posiniaczony, a rano nie mogłem ruszać głową. Nie mogę się doczekać kiedy następnym razem rzucę się w młyn przy dźwiękach agresywnego amerykańskiego thrashu w wykonaniu legendarnego Testamentu.

Tekst: Kacper Hawryluk

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5360121
DzisiajDzisiaj2221
WczorajWczoraj3844
Ten tydzieńTen tydzień10387
Ten miesiącTen miesiąc9697
WszystkieWszystkie5360121
34.239.150.167