Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Dead Lord - Chorzów/Warszawa - 9/10.09.2018

Dead Lord - Leśniczówka / Hydrozagadka - 9/10.09.2018

Na powrót Dead Lord do Polski czekałem od marca 2016 gdy grali z The Vintage Caravan w Warszawie. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że jeśli sam nie podziałam, to nic z tego nie będzie i w ten sposób z Quality Hard Rock zaprosiliśmy Szwedów na 2 koncerty do Polski.

Niedziela, 9 września, 9.20. Siedzę w pociągu do Katowic by stamtąd udać się do chorzowskiej Leśniczówki. Dojechałem na miejsce przed 16.00 spotykając po drodze zagubione Lady Strange. Gdy znaleźliśmy już klub, przywitaliśmy Lordów jak Lordów, a także naszych znajomych z Hurrockaine. Soundchecki, obiad, wywiady i siup - pierwszy koncert. 

Jako pierwsi wystąpili Hurrockaine, czyli rock&rollowa petarda z Katowic. Zaprezentowali większość swojej EPki "Rust'n'Love" z końca zeszłego roku, a także masę materiału, który niebawem nadejdzie w formie pełnoprawnego albumu. Takie kawałki jak "Neverland", "Ręce" czy "State of Mind" to chyba najmocniejsze części huraganowego setu. Koncert jak najbardziej udany i cieszę się, że znów mogłem zobaczyć ich na żywo.

Kolejni na scenę wbiegli Lady Strange w odświeżonym składzie w postaci Phila Blade'a na drugiej gitarze i Jacoba W. Blacka na perkusji. Oprócz sztandarowych kawałków z ich seta jak "Breaking Free", "Awesome Time" czy wreszcie "Evil Eyes", pojawiły się utwory z nadchodzącej już od długiego czasu EPki "1000 Miles Hangover" jak "Idol" czy "Sweet Sweet Miami", a także nowinka w postaci "My Own Myself", która otworzyła cały set. Mimo świeżości składu, nowicjusze udźwignęli ciężar LSkowych piosenek i wypadli naprawdę nieźle. Teraz tylko czekać na długo wyczekiwaną EPkę!

Na samym końcu na scenę wpadli Dead Lord. Przerwali grający w tle oldschoolowy cover Sabbathow "Paranoid" (polecam go bardzo serdecznie!) kawałkiem "Don't Give a Damn", a potem zaserwowali nam dziesięć utworów ze wszystkich trzech płyt. Poleciały klasyki jak "Onkalo", "Hank" i "Hammer to the Heart", hity z drugiej płytki jak "Strained Fools" czy "When History Repeats Itself", a także nowinki z "In Ignorance We Trust" jak "Reruns", "Too Late". Wszystko przeplatane żarcikami ze strony Hakima, który przypominał ludziom czym jest gitara elektryczna. Dodatkowo w swoje utwory zespół wplótł kilka hard rockowych klasyków, np. w "Hanku" posłuchaliśmy trochę "Detroit Rock City", a w "Hammer to the Heart" - chociażby "Breaking the Law". Cały koncert był przedni, choć niestety krótki. Całość trwała ledwo ponad godzinę, lecz to prawdopodobnie głównie przez zastępstwo na basie - Martin Nordin zamienił się w Tobiasa Alpadiego (Martin był w trasie ze swoim drugim zespołem - Lucifer). Tak czy inaczej, nie liczy się ilość, a jakość - koncert był przedni, a to przecież był mój półmetek z koncertami Dead Lord!

Kolejnego dnia, w poniedziałek, zespół zawitał do warszawskiej Hydrozagadki. Tym razem band był wspierany przez Radio Slam - grupę grająca szeroko pojęte skrzyżowanie grunge'u, popu i rocka. Zaprezentowali przed publiką całego seta składającego się ze znanych już numerów jak "People in the Streets" czy "Funky Racer", ale również pojawiły się utwory dotąd niepublikowane, których tytuły nie są nam znane. Koncert jak najbardziej udany, publice podobały się zaprezentowane kawałki, a zespół kipiał energią przez całe 45 minut. Podobnie energią kipiał Dead Lord, który zaprezentował równie energiczny set, co poprzednicy i równie energiczny, co dzień wcześniej. Tutaj jednak pod sceną zjawili się wierni Dead Lordowi fani odziani w koszulki z logiem, którym nawet koncert w Berlinie rok temu nie był straszny. Wspólnie z zespołem odśpiewali cały set z "Onkalo" i "Strained Fools" na czele. Powtórnie zespół dał z siebie wszystko, a owacjom nie było końca.

Koncerty Dead Lord w Polsce były czymś naprawdę niezwykłym. Mimo niskiej frekwencji (co mogło być spowodowane złym terminem i innymi imprezami w tym czasie), zarówno zespół jak i publika wychodziły z klubu bardzo zadowolone. Cieszę się bardzo, że mogłem się przyczynić do tej inicjatywy i mam nadzieję, że chłopaki z Dead Lord powrócą na polskie ziemie!

Maciej Uba

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963049
DzisiajDzisiaj440
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień3999
Ten miesiącTen miesiąc45882
WszystkieWszystkie4963049
54.226.222.183