Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Turisas - Wrocław - 20.03.2019

 

Turisas - A2 - 20 marzec 2019

Turisas ruszyło w trasę z Trollfestem i Korpiklaani. Okołofolkowy pakiet wędruje po Europie już od 21 lutego. My postanowiliśmy się wybrać tylko na najmniej pasujący do tego zestawienia zespół, czyli na Turisas. Przyzwyczajeni, że zespół nieodgrywający roli głównej gwiazdy gra krótszy koncert pozbawiony rozbudowanej oprawy i bisów, przeżyliśmy bardzo pozytywne zaskoczenie. Turisas zagrał dokładnie tak, jakby to on wieńczył wieczór na trasie. Byłoby to może mniej zdumiewające, gdyby Finowie właśnie promowali świeżo wydaną płytę. Nie. Turisas ostatnią płytę wypuścił 6 lat temu, do zeszłego roku prawie nie koncertował, pokrzepiał nas jedynie co lepszymi grafikami. Z jakiej okazji ta trasa i te z rozmachem potraktowane koncerty? Albo z żadnej, albo z takiej: wracamy i gramy!

Turisas wciśnięty pomiędzy Trollfest i Korpiklaani odstawał zarówno w sferze muzyki, jak i klimatu. Świetnie było to widać, kiedy publika rozgrzewała się na ludowym  „In the Court of Jarisleif” oraz na coverze Boney M. „Rasputin”. Tego im trzeba było! Nic dziwnego, te dwa kawałki nie tylko są łącznikami z kapelami będącymi towarzystwem z trasy, ale też naprawdę dobrze Finom wychodzą scenicznie. Na obu zespół doskonale łączy muzyczne wykonanie z żywiołem na scenie. Wokalista i głowa Turisas, Mathias Nygård, po prostu wychodzi z siebie śpiewając te kawałki całym sobą. Właśnie, tego im było trzeba!

Mi trzeba było też tego wszystkiego innego, co prezentuje na scenie Turisas. Poza skocznymi kawałkami do tańca, było i coś do różańca, czyli cała masa turisasowych smaczków, które kreują nastrój zespołu. Zostając w różańcowym klimacie - należy do nich nie tylko sceniczna oprawa, w postaci wielkiej płachty przedstawiającej muzyków jako świętych z prawosławnej ikony, ale też takie absurdalne motywy jak poprzedzające „Stand up and Fight” nagranie odliczania do startu rakiety wplecione w cerkiewne chóry. Te dziwne klimaty, pomieszanie estetyki strojów á la Mad Max ze wschodnioeuropejskimi wikingami zakochanymi w Bizancjum stanowi prawdziwy atut zespołu. To na tej kanwie układają klocki swojej stylistyki i tematyki, co sprawia, że w morzu okołofolkowych zespołów są naprawdę oryginalni. Co najważniejsze, ta pozorna nadęta erudycja przekuwa się w prawdziwy ogień na deskach sceny. Nawet tak wyczekiwany przez fanów Korpiklaani taneczny „Rasputin” jest częścią misternego „projektu-wschodnia Europa” w estetyce Turisas. W myśl, „nie tylko do tańca” Turisas zagrał też chwytliwy, ale i epicki „Holmgard and Beyond”, potężny „Stand up and Fight” czy agresywny „As Torches Rise”. Nie zabrakło oczywiście „Battle Metal”, kawałka, który rozgrywa szach-matem refren. Choć chóralny refren tego kawałka jest absolutnie idealny na koncert, w utworze występuje w zasadzie tylko raz. I tylko raz fani mogą go skandować na koncercie. Potem muszą czekać na kolejny. Kawałek albo i kolejny koncert. Na płycie to samo – po prostu trzeba go puścić jeszcze raz. Dokonałe posunięcie, na które można sobie pozwolić tylko wtedy, gdy ma się w taki talent do pisania dobrych refrenów czy dobrych kompozycji w ogóle.

Świetną warstwę muzyczną dopełniał dopracowany wizerunek kapeli. Turisas zagrali w pełnych makijażach i awanturniczych strojach. Mathias śpiewając i skacząc po scenie wychodził z siebie, a muzycy wykrzykiwali słowa w refrenach, przez co całość sprawiała wrażenie świetnie działającego, spójnego organizmu. Na trasę zamiast skrzypka, Olli'ego pojechała skrzypaczka, Caitlin de Ville, która nie tylko solidnie spełniała swoją muzyczną funkcję, ale swoją ekspresją, urodą i strojami ubarwiała koncert. Mogłabym w tym momencie zakończyć relację, gdyby nie fakt, że zespół jeszcze nas zaskoczył. Zupełnie nie zważając, że to nie oni są gwiazdą wieczoru, Finowie wyszli na bisy. Siedli wygodnie i zagrali nam akustycznie m.in. „The March of the Varangian Guard”. Kiedy zeszli ze sceny zastanawiałam się czy naprawdę będzie jakaś „gwiazda wieczoru”? Turisas zagrał świetny koncert. Nie był największą czcionką na plakacie, ani nawet nie promował płyty. Po prostu zagrał koncert na bardzo wysokim poziomie.

Katarzyna „Strati” Mikosz

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5062530
DzisiajDzisiaj612
WczorajWczoraj3273
Ten tydzieńTen tydzień16009
Ten miesiącTen miesiąc66181
WszystkieWszystkie5062530
18.226.251.68