Destroyer 666 - Warszawa - 10.11.2019
Destroyer 666 - Klub Proxima - 10.11.2019
Wesoło, pieprznie, knajacko ale i nostalgicznie. Tak należy określić finał trasy australijskich ikonoklastów z Destroyer666, który odbył się 10 listopada w warszawskiej Proximie. To była dobra data. Wszak byli wśród publiczności tacy, którzy ów koncert potraktowali jako ludyczną rozgrzewkę przed odbywającym się następnego dnia Marszem Niepodległości. Pamiętajmy wszak, iż tożsamościowe treści wypowiadane przez lidera zespołu Warsluta całkiem ładnie współgrają z przesłaniem owej imprezy.
Warszawa godnie przywitała muzyków. Perkusista zespołu, Kev Desecrator, rodak takich postaci jak Gilles De Rais czy Maxymilian Robespierre, podnajmowany był w warszawskich knajpach i pierogarniach przez dwie rodzime bachantki oraz znanego warszawskiego reżysera i rekonstruktora historycznego.
Na scenie zaś pełen żywioł, a pod sceną wrzenie i młyn, które coraz rzadziej możemy oglądać na metalowych gigach, gdzie robi się nieco zbyt kulturalnie. W pierwszej części setlisty w porównaniu do poprzednich brak zmian. Były zatem, w zasadzie już bardziej speed niż black metalowe, "Wildfire", "Live and Burn", "Hounds at Your Back" i "Traitor". W środku koncertu epicki "Trialed By Fire" i zdecydowanie bardziej black metalowe kawałki z płyty "Cold Steel"… czy z debiutu. Z niewiadomego powodu na koncercie zabrakło "Violence is Golden" - numeru wprost genialnego, pochodzącego z ostatniej EP. Radzę zaznajomić się z ta produkcją bo może ona przyprawić o rumieniec wstydu nawet największych twórców heavy i speed metalu z lat 80. EPka ta reprezentowana była jedynie przez, też bardzo dobry żeby nie było, utwór tytułowy.
Główną część setu zamknął, mający już chyba status przeboju, "Lone Wolf Winter". Ciekawie zrobiło się koniec koncertu. Warslut będąc kilka lat temu na Metalmanii zafascynowany był występem Kata (….tego z Romanem). Nasz rodzime czarcie dziecko doczekało się zatem coveru w postaci "Metal and Hell". Potem przyszedł czas na złożenie hołdu zmarłym. Otóż na kilka tygodni przed gigiem odszedł Peter Hobbs lider australijskiej thrashowej formacji Hobbs Angel of Death. Był to thrash podziemny, szatański, inspirowany Venom i debiutem Slayera. W Destroyer 666 grał zaś przez pewien czas basista tego zespołu. Tego wieczoru zagrano więc i kolejny cover – "Satan’s Crusde".
Po koncercie cały zespól oddał się testowaniu używki występującej w suchym stanie skupienia, co w gronie znawców nazywa się enigmatycznie „pudrowaniem”. Rozochocony dobrze odegranym gigiem i reakcją publiczności Warslut przystąpił wówczas do próby bliższego zaznajomienia się z musculus gluteus maximus jednej z fanek przebywających wówczas na bacsktageu, co nie potkało się z aprobatą tejże. Rozległy się krzyki, piski przekleństwa i złorzeczenie ale ostatecznie towarzystwo rozstało się w miłej atmosferze.
Jakub "Ostry" Ostromęcki