Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 91sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Muzyczne korzenie i dobra zabawa” (Naked Root)

Od jakiegoś czasu tradycyjny metal i klasyczny hard rock mają się w naszym kraju coraz lepiej. Jednym z zespołów łączących te dwa kierunki jest łódzki Naked Root, który po dojściu wokalistki Joli Górskiej w szybkim tempie sfinalizował nagranie i wydanie swego pierwszego CD. Dobrego  hard 'n' heavy nigdy za wiele, tak więc skorzystaliśmy z okazji by przepytać członków zespołu na okoliczność tego udanego debiutu.

naked root2 b

HMP: Nazwa Naked Root może kojarzyć się z zespołem grającym ekstremalny metal, przypuszczam jednak, że bardziej chodziło o zaakcentowanie waszego powrotu do korzeni hard 'n' heavy?

Naked Root: Taka nazwa zespołu podoba nam się właśnie dlatego, że budzi niejednoznaczne skojarzenia: zarówno te mówiące o powrocie do korzeni muzyki rockowej, poprzez botaniczno-ogrodnicze, aż do myśli prowadzących w rejony dość nieprzyzwoite… niech każdy wybierze sobie taką interpretację jaka mu odpowiada. (śmiech)

Początkowo borykaliście się z różnymi, typowymi dla młodych kapel, problemami. Ale chyba nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, skoro kolejna zmiana składu okazała się przełomowa i stała się niejako punktem wyjścia do nagrania płyty?

Rzeczywiście, materiał na płytę powstawał przez długi czas, w trakcie którego zdarzały się zmiany w składzie zespołu. Formy i aranże utworów również ewoluowały, ale w końcu wszystko ułożyło się pomyślnie – do zespołu trafiła Jola, udało się jej szybko opanować utwory już istniejące, a dzięki solidnej pracy na próbach powstało jeszcze kilka kawałków i wreszcie można było pomyśleć o nagraniu płyty.

Po rozstaniu z Maciejem „Rockerem” Wróblewskim szukaliście kolejnego wokalisty, czy też nie dyskryminowaliście płci pięknej, stąd udział w przesłuchaniu Joli Górskiej?

Nastawialiśmy się raczej na wokalistę, bo nie przypuszczaliśmy, że przy naszej muzyce może się sprawdzić kobiecy głos. Z drugiej strony, po nawiązaniu kontaktu z Jolą stwierdziliśmy, że możemy spróbować - w kawałku demo który nam przysłała jej głos nas zaciekawił.

Co sprawiło, że to właśnie jej przypadła w udziale rola wokalistki Naked Root? Musiała przygotować jakieś utwory zespołu, zaśpiewała i to wystarczyło?

Właśnie tak było (śmiech). Jola skontaktowała się z Arkiem przez internet, przesłaliśmy jej dwa kawałki w roboczych wersjach i umówiliśmy się na przesłuchanie podczas próby. Jola przyjechała, zaśpiewała, nam opadły „kopary” i już wiedzieliśmy: będziemy grać z wokalistką. (śmiech)

Od tego momentu nabraliście wiatru w żagle: szybko opracowaliście już istniejący materiał, zaczęliście koncertować, a gdy okazało się, że chemia między wami naprawdę działa postanowiliście nagrać tę wymarzoną płytę?

Tak, przyjście Joli wyrwało zespół z pewnego zastoju po rozstaniu z Maćkiem. Zabraliśmy się do solidnej pracy zarówno z istniejącym materiałem, jak też z kilkoma nowymi kawałkami i po ponad półrocznych próbach uznaliśmy, że jesteśmy gotowi do nagrywania.

Przygotowywaliście się do tego już od jakiegoś czasu, ale zawsze wychodziło coś nie tak – w połowie ubiegłego roku uznaliście, że nie ma co dłużej czekać, trzeba działać?

To niezupełnie tak, że przygotowywaliśmy się od dawna do nagrania płyty. Po prostu już od bardzo dawna spotykaliśmy się na próbach, tworzyliśmy i staraliśmy się nie przejmować, kiedy nie wszystko szło po naszej myśli – wspólne granie i tak dawało nam wiele zabawy i pozytywnych emocji. Mniej więcej wiosną 2015 roku zgromadziliśmy tyle materiału, że pomyśleliśmy o nagraniu płyty i bardzo się cieszymy, że udało nam się ten pomysł zrealizować.

Wybraliście studio Manximum Records Pawła Marciniaka, który został też producentem „Naked Root”. Co prawda miał on udział również w powstaniu płyt mocniej grających zespołów, jak np. Proletaryat czy Tenebris, ale zwykle pracował z popowymi wykonawcami, gra też w Varius Manx – nie obawialiście się, że nie poradzi sobie z nagraniem hard/metalowej płyty?

Wybraliśmy studio Manximum Records ze względu na dobre warunki techniczne i pozytywne opinie o Pawle Marciniaku jako producencie. Poza tym znamy trochę Pawła prywatnie i wiemy, że jest to człowiek o szerokich zainteresowaniach muzycznych, nie ograniczający się tylko do muzyki pop. Tak więc nie tylko nie obawialiśmy się, ale raczej liczyliśmy na jego doświadczenie, którego nam, jako debiutantom, brakowało. Wiedzieliśmy, że jako producent doda jakości do materiału, z którym do niego przyszliśmy. Tak też się stało, współpracowało się nam bardzo fajnie, to była intensywna praca, ale też dobra zabawa i świetne doświadczenie dla nas. Wielkie podziękowania i pozdrowienia dla Pawła !

Eksperymentowaliście w studio, dokonywaliście jakichś zmian bądź poprawek, czy też aranżacje były już dopięte na ostatni guzik i nie pozostało nic innego jak skupić się na nagrywaniu?

Na etapie prac w studiu nie było już zbyt wielu eksperymentów. Pojawiło się kilka dodatkowych pomysłów, ale w zasadzie nagraliśmy to, co było przez długi czas wypracowywane w trakcie prób. Jak pokazał przebieg sesji nagraniowej, byliśmy chyba nieźle przygotowani, rejestracja materiału poszła bardzo sprawnie, chociaż znowu wypada wspomnieć, że duża w tym zasługa producenta.

Nagrania poszły szybko i sprawnie, ale nie mieliście wydawcy – nie szukaliście go chyba jednak zbyt intensywnie, woląc samodzielne firmowanie „Naked Root”?

Prawdę mówiąc, przed nagraniem płyty nie zastanawialiśmy się nawet, co zrobimy z gotowym materiałem. Chcieliśmy po prostu profesjonalnie zarejestrować naszą muzykę, żeby podsumować pewien okres działalności zespołu. Dopiero kiedy mieliśmy już nagrane i częściowo zmiksowane kawałki, zaczęliśmy się dowiadywać, jakie są możliwości wydania tej płyty i po krótkim zastanowieniu zdecydowaliśmy, że zrobimy to na własny koszt.

Teraz współpracujecie z agencją Cantara Music, tak więc zyskaliście odpowiednie wsparcie menadżersko-promocyjne?
Zgadza się, od momentu nawiązania współpracy z agencją znacznie zwiększyły się nasze  możliwości promocji płyty i organizowania koncertów; nasza muzyka zaczęła się też pojawiać w radiu. Krótko mówiąc, mamy wreszcie profesjonalne wsparcie, do tej pory działaliśmy trochę po omacku i na własną rękę.

Na płycie jest 11 utworów, z czego współautorem muzyki aż siedmiu i autorem tekstów czterech jest Maciej „Rocker” Wróblewski – wnoszę z tego, że rozstaliście się w zgodzie i nie czynił wam żadnych problemów?

Trzeba przyznać, że Maciek miał duży wkład w wykrystalizowanie się stylu zespołu. Rozstaliśmy się w cywilizowany sposób – oczywiście gdyby nie było powodów, to i nie byłoby rozstania, ale myślę że on, podobnie jak my, potwierdzi, że nadal pozostajemy w przyjaznych kontaktach i kibicujemy sobie nawzajem w muzycznych działaniach.

Jola pewnie nie zdążyła już dorzucić swoich pomysłów do tego materiału, bo prace nad nim były już bardzo zaawansowane?

Jola jest współautorką trzech tekstów i oczywiście miała udział w powstaniu utworów przygotowanych już po rozstaniu z Maćkiem.

Tradycyjny metal, hard rock, pewne progresywne wpływy czy lżej brzmiące utwory kojarzące się z AOR lat 80. – to wszystko stanowi o klasie i różnorodności „Naked Root”. Zgodzicie się ze mną, że – paradoksalnie – tak długi czas przygotowywania i doszlifowywania tego materiału wyszedł mu na zdrowie?

Można tak to ująć, jednak wolelibyśmy, żeby przy pracy nad drugą płytą nie było takich zawirowań i przede wszystkim, żeby nie trwało to tak długo (śmiech). W każdym razie brzmienie tej płyty jest wynikiem powolnego kształtowania się pomysłów i wypadkową inspiracji oraz upodobań wszystkich członków zespołu – wydaje się nam, że końcowy efekt jest całkiem niezły.

Mamy też cover, ale niezbyt oczywisty wybór – jesteście fanami Gotthard czy też wybraliście „Anytime Anywhere” chcąc mieć na płycie utwór znany, ale nie sztampowy, bo np. Purpli czy Zeppelinów nagrywały już przecież wcześniej setki innych kapel?

W tym wyborze nie ma jakiejś większej filozofii – Arek, nasz klawiszowiec, zaproponował na próbie, żebyśmy zagrali ten utwór. Numer się nam spodobał i stwierdziliśmy, że pasuje do naszej stylistyki, dobrze brzmi na koncertach, więc go gramy. W trakcie sesji zarejestrowaliśmy go, a po usłyszeniu miksu poczuliśmy, że jest w nim moc i zdecydowaliśmy o umieszczeniu go na płycie.

„Babe” jest bonusem z racji lżejszego, momentami nawet popowego charakteru?

Tak, po nagraniu zastanawialiśmy się, czy zamieścić ten kawałek na płycie, bo jednak nieco różni się od pozostałych – w końcu zdecydowaliśmy że dołączymy go na koniec, jako dodatek.

W sumie mógłby to być numer do radia, ale wybraliście do promocji dynamiczny „Now And Then”. Dobrze bawiliście się podczas kręcenia tego teledysku w plenerze?

Z jednej strony była to świetna zabawa i przygoda - znaleźliśmy ciekawą lokalizację, udało nam się trafić w idealną pogodę; pośmialiśmy się z siebie w rolach gwiazd rocka, trochę napaskudziły na nas i sprzęt jaskółki, a na koniec spędziliśmy upojną godzinę wykopując w ciemnościach z piasku jeden z samochodów, prawie jak na rajdzie Dakar (śmiech). Poza zabawą i przygodą był to jednak także kawał naprawdę ciężkiej pracy.

Będą kolejne czy też na razie wyczerpaliście budżet na tego typu akcje?

Na razie wyczerpaliśmy budżet (śmiech). Wprawdzie mamy pewien pomysł na teledysk do jednego z kawałków, ale chyba w najbliższym czasie nie uda się doprowadzić do jego realizacji.

Będą za to pewnie koncerty, jak najwięcej koncertów, bo lepszej okazji do promowania takiej muzyki jaką gracie nie można sobie wymarzyć?

Jak najbardziej, teraz w planach mamy głównie koncerty. Szczegółowe ustalenia terminów jeszcze są w toku, więc po konkretne informacje odsyłamy wszystkich na naszą stronę – www.nakedroot.pl

Na koniec nawiążę do waszej wypowiedzi z innego wywiadu. Otóż zapytani przez portal lodz.naszemiasto.pl o wasz ulubiony łódzki zespół odpowiedzieliście: „Jedyny łódzki zespół, pod którym możemy się podpisać to Varius Manx. Tak, wiem, że za chwilę posypią się gromy, że to inna muzyka, inna stylistyka. Ale Varius Manx tworzył na takim poziomie jakości zarówno muzycznie jak i tekstowo, że trudno odszukać inny, równie dobry zespół pochodzący z Łodzi”. Gromów może nie będzie, bo każdy ma prawo do swojego zdania, ale co z takimi kapelami jak choćby: Rezerwat, Omen, Pandemonium, Imperator, Acrimony, Pathology, Dark Opera, Tenebris czy Sacriversum?

Gromów nie powinno być, jak podkreśliłeś - każdy ma prawo do swojego zdania. Można wymienić jeszcze kilka łódzkich kapel jak Coma, Normalsi czy po sąsiedzku pabianicki Proletaryat - każdy z tych zespołów ma swoje miejsce w historii łódzkiego czy też polskiego rocka. Niektórzy z wymienionych przez ciebie to wręcz prekursorzy polskiego death metalu i wszystkie te kapele  traktujemy z szacunkiem i uznaniem. W tym wywiadzie po prostu wskazaliśmy łódzki zespół, który odniósł chyba największy sukces komercyjny i uzyskał status gwiazdy, prezentując naszym zdaniem bardzo wysoki poziom muzyczny a przy tym utrzymując się na szczycie przez wiele lat.

Czyli macie teraz do wypełnienia swoistą misję, by po latach fani wymieniali nazwę Naked Root razem z tymi widniejącymi powyżej?

Bardzo byśmy chcieli aby tak się stało, chociaż głównym celem jaki przyświeca naszemu graniu jest po prostu dobra zabawa. Wierzymy, że nasza energia i radość z grania udzielą się ludziom, którzy nas słuchają, a wtedy misja zostanie wypełniona. (śmiech)

Wojciech Chamryk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5359848
DzisiajDzisiaj1948
WczorajWczoraj3844
Ten tydzieńTen tydzień10114
Ten miesiącTen miesiąc9424
WszystkieWszystkie5359848
3.236.86.184