Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Nowy album Evanescence to rock w zupełnie innym wydaniu!” (Jen Majura, Evanescence)

 

Evanescence to amerykański zespół rockowy założony w 1995 r., który zdobył międzynarodową sławę w 2003 r. po spektakularnym sukcesie albumu „Fallen”. 20 czerwca 2017 r. po raz pierwszy odwiedzili Polskę i zagrali koncert na warszawskim Torwarze. Z tej okazji Heavy Metal Pages przeprowadziło wywiad z gitarzystką zespołu Jen Majurą. Pochodząca z Niemiec artystka współpracowała wcześniej między innymi z zespołami Knorkator i Equilibrium oraz grała w zespole Black Thunder Ladies, grającym covery AC/DC. W wywiadzie opowiada między innymi o tajskich korzeniach, nowym albumie Evanescence i drugim solowym krążku oraz zdradza znaczenie swoich tatuaży i sekrety życia w trasie.

    

HMP: Pochodzisz z Niemiec, zatem ze wszystkich członków Evanescence masz do Polski najbliżej. Czy miałaś już wcześniej okazję odwiedzić nasz kraj?

Grałam już w Polsce wiele razy, więc nie jest to pierwsza wizyta. Jakoś w 2006 lub 2007 r. w ramach festiwali występowałam w Gdańsku i we Wrocławiu. Nigdy jednak nie miałam okazji grać w Warszawie.

Podoba Ci się u nas?

Totalnie! Uwielbiam być w Polsce, kocham wasze jedzenie oraz ludzi, którzy są bardzo przyjaźni i gościnni. Ta gościnność jest naprawdę cudowna!

Z Evanescence jesteś już związana od niemal dwóch lat, wasz pierwszy wspólny koncert odbył się w listopadzie 2015 r. w Nashville i wiem, że bardzo go przeżywałaś. Jak udało Ci się opanować emocje i zachować pełen profesjonalizm?

Naprawdę nie mam pojęcia! Czułam, że cały świat obserwuje, co się wydarzy na tym pierwszym koncercie Evanescence po tak długiej przerwie. Denerwowałam się jak diabli, chyba nigdy wcześniej nie towarzyszył mi taki stres. Nie skupiałam się tylko na tym jak grać, ale również na tym, czy fani mnie polubią, czy sprzęt dobrze zadziała, czy cała ekipa sobie poradzi… Tysiące myśli przewijało się przez mój umysł, ale już po pierwszej piosence to wszystko minęło, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Tak więc jeśli kiedykolwiek zobaczysz zdjęcia, na których śmieję się jak jakiś szaleniec – to właśnie fotki z Nashville! (śmiech)

Podczas koncertów korzystasz z gitar firmy Ibanez, towarzyszą Ci one już od wielu lat. Co najbardziej podoba Ci się w ich sprzęcie?

Moją pierwszą gitarą, którą kupiłam jako nastolatka, była właśnie gitara Ibanez. Wybrałam ją, bo po prostu wyglądała fajnie i była w moim ulubionym czarnym kolorze. Potem przez kilka lat korzystałam ze sprzętu Yamaha, ale w pewnym momencie zdecydowałam się wrócić do korzeni. Zawsze podobały mi się gitary Ibanez, ich kształty, styl i dźwięk oraz to szczególne uczucie, gdy z nich korzystasz. Jestem bardzo zadowolona z tego wyboru, a sama firma bardzo mnie wspiera. Ibanez jest po prostu najlepszy.

Przed dołączeniem do Evanescence miałaś swoją małą szkółkę gitarową. Nadal uczysz młodych adeptów gry na gitarze?

W tym roku jest to dość trudne, bo mamy dużo roboty, ale za każdym razem, gdy jestem w domu na dłużej, wracam do szkoły, aby uczyć moich dzieciaków – są tacy słodcy i cudowni. Moja muzyczna szkoła jest jak fundacja, która stanowi dla mnie formę uziemienia. Podróżujesz po całym świecie, masz tysiące krzyczących fanów, wielkie koncerty, tu lotnisko, tam hotel… Potem wracasz do tej małej szkółki w małej niemieckiej wiosce, przed tobą siedzą sześcioletnie dzieci i pytają: „Jen, czy możesz mi pomóc? Nie mogę zagrać tego akordu” – to miód na moje serce.

Zaprosiłaś też do swojej rodzinnej miejscowości pozostałych członków Evanescence.

Mijaliśmy te okolice w drodze do Warszawy, więc pomyślałam, że pokażę Amy i całemu zespołowi gdzie żyję. Był już jednak środek nocy i wszyscy byli senni, więc sobie odpuściłam.

Ale na Twoim Facebooku pojawiło się zdjęcie zespołu przy stole z Twoją rodziną.

To akurat było w hotelu w Szwajcarii. Rodzice mnie tam odwieźli, abym dołączyła do zespołu w ramach trasy koncertowej. Mój tata przygotował wspaniały tajski posiłek dla całego Evanescence, usiedliśmy razem przy stole i zajadaliśmy się tymi smakołykami. Jest wspaniałym szefem kuchni!

Masz azjatyckie korzenie, Twój ojciec jest tajskiego pochodzenia. Czy czujesz te korzenie w swojej osobowości?

Tajlandia jest znana jako „kraj uśmiechów”, więc na pewno to najbardziej tajski element mojego charakteru. Zawsze jestem uśmiechnięta i staram się myśleć pozytywnie. Żyjemy ze zbyt wieloma negatywnymi emocjami i złą energią, więc ja chcę tego za wszelką cenę unikać. Wolę kogoś przytulić, obdarzyć uśmiechem i przekazać dobro. No i oczywiście uwielbiam tajską kuchnię!

Przez niemal dwa lata swojej obecności w Evanescence zdążyłaś dość dobrze poznać zespół. Czy mogłabyś jednym zdaniem opisać każdego z członków grupy?

Troy to wyluzowany fajny imprezowicz, który… Nie, nie mogę go opisać w jednym zdaniu! (śmiech) Jest bardzo skromnym, łagodnym i uczciwym człowiekiem. Will to nasz żartowniś, zawsze uśmiechnięty, a ponadto jest świetnym perkusistą, najbardziej produktywnym ze wszystkich, z którymi miałam okazję pracować. Tim jest raczej cichym gościem i w wolnych chwilach prawie go nie widujemy, większość czasu spędza samotnie. A Amy jest jedną z najbardziej pracowitych osób, które znam i jest absolutnie kochana. Stała się jedną z moich najlepszych przyjaciółek, przez pierwsze trzy dni mojego pobytu w Nowym Jorku nawiązała się między nami fajna chemia: śmiejemy się z tych samych żartów, lubimy to samo jedzenie… Mamy ze sobą wiele wspólnego, jesteśmy jak bliźniacze dusze.

Jako członek zespołu masz zapewne jakiś wpływ na setlistę podczas koncertów. Czy to był Twój pomysł, aby powrócić do grania niektórych starszych kawałków?

Tak. Kiedy opracowujemy setlistę, Amy ma główny pomysł na porządek piosenek i ich dobór, ale zawsze siedzimy przy tym razem. Z tego co słyszałam, po raz pierwszy jako Evanescence możemy zmieniać setlistę co noc, a właśnie to staramy się robić podczas tej trasy. Bardzo rzadko gramy dwa razy dokładnie ten sam repertuar. Nie zmieniamy co prawda ciągle piosenek, ale zmienia się ich kolejność, czasem gramy akustycznie, a czasem nie. Na przykład na pierwszym koncercie zagraliśmy „My Immortal” akustycznie: tylko Troy, ja i Amy. Następnego dnia z kolei spontanicznie zmieniliśmy ten utwór na wersję z całym zespołem. Staramy się, aby setlista była pełna energii. Amy pyta też nas, co sądzimy o różnych zmianach.

Szczerze mówiąc, raz wpadłam na pomysł, aby Tim zagrał na gitarze, ponieważ jest świetnym gitarzystą, ale mało kto o tym wie. Sam pokazał mi wiele ciekawych rzeczy, więc chciałam zobaczyć go w tej roli na scenie. Szczególnie dlatego, że właśnie wrócił z Meksyku, gdzie grał na gitarze z innym zespołem. Ja z kolei w poprzedniej kapeli grałam na basie, więc Amy z chęcią zgodziła się na tę zamianę. Tak zaczęliśmy zamieniać się instrumentami.

Skoro mowa o instrumentach… Niedługo ukaże się nowy album Evanescence „Synthesis”, na którym jak wiemy Amy będzie towarzyszyła orkiestra. Jaką rolę odegrają zatem pozostali członkowie zespołu?

To wielka tajemnica! Wyobrażam sobie, że jak ludzie czytają o tym pomyśle, to są lekko zadziwieni. Troy, Tim, Will i ja na sto procent również pojawimy się na scenie, ale bardzo wiele rzeczy będzie innych.

Zaśpiewasz na scenie razem z Amy?

Nie widzę za bardzo siebie w chórkach w tym projekcie, bo to coś innego. Ten projekt skupia się na czymś zupełnie innym niż dotychczasowe Evanescence. To taki rock w zupełnie innym wydaniu. Na potrzeby tego albumu uczę się gry na całkiem nowym instrumencie. Umiem już grać na saksofonie, flecie, skrzypcach, ale nie mam zamiaru grać na skrzypcach, skoro wszyscy członkowie orkiestry robią to znacznie lepiej niż ja. Miałam w głowie wiele pomysłów, jak umieścić w tym projekcie swoją kreatywność, aż w końcu wymyśliłam świetny instrument. Nie mogę jednak zdradzić jaki. W każdym razie wysłałam Amy wiadomość z zapytaniem: „Co sądzisz o tym, bym zagrała na tym?”, na co ona wprost oszalała z radości. Tak więc uczę się gry na tym instrumencie. I jest to cholernie skomplikowane.

Czyli możemy spodziewać się niespodziewanego?

Tak, możecie spodziewać się niespodziewanego! (śmiech)

Oprócz bycia utalentowaną gitarzystką, jesteś również świetną wokalistką. Nagrałaś już jeden solowy krążek, umieszczasz też co jakiś czas nowe piosenki na Soundcloudzie. Czy możemy spodziewać się kolejnego albumu?

Tego lata będę się zajmowała pracą nad moim nowym krążkiem. Studio jest już zarezerwowane na drugą połowę sierpnia, bo to jedyny wolny czas, jaki mam pomiędzy pracą z Evanescence. To będzie mix poprockowych piosenek, skomplikowanego prog rocka i akustycznego brzmienia. W planach jest też jeden instrumental. Pojawi się też gościnnie czterech świetnych gitarzystów. Mój ulubiony to Alex Skolnick z Testament, bo to dzięki niemu dołączyłam do Evanescence, ale wśród nich są również: Jeff Waters z Annihilator, mój szwedzki przyjaciel Mattias "IA" Eklundh z Freak Kitchen (moja ulubiona kapela) i gitarzysta Panzerballett, niemieckiej grupy jazz-metalowej. Pojawiłam się na ich ostatnim albumie, więc zaprosiłam go, aby się odwdzięczyć. Tak więc będę nagrywać album w drugiej połowie sierpnia, mixing będzie we wrześniu, potem będę w trasie koncertowej, więc wypuszczę go jakoś w połowie listopada.

Od dwóch tygodni jesteś z Evanescence w trasie koncertowej po Europie, a dzięki Tobie możemy śledzić kulisy koncertów na Instagramie. Można powiedzieć, że przywróciłaś zespół do życia, jeśli chodzi o media społecznościowe – nigdy nie byli tak aktywni jak teraz.

Jestem bardzo komunikatywną osobą i bardzo lubię wszelkiego rodzaju interakcje. Takie właśnie są dzisiejsze kapele. Skończyła się już polityka trzymania wszystkiego za zamkniętymi drzwiami. Dosłownie wszyscy moi koledzy nagrywają coś na backstage’u. Taki jest obecnie świat – szybki i opanowany przez media społecznościowe. Pomyślałam: „Dlaczego nie zrobić tego samego z Evanescence?”. Nie byłam nawet świadoma, że fani nigdy nie otrzymywali takich materiałów, a teraz dosłownie oszaleli na ich punkcie. To niezła frajda! Amy przyszła do mnie i poprosiła: „Jen, naucz mnie robić te Instagram Stories”. Usiadłyśmy więc przy tym i teraz od czasu do czasu tworzy swoje własne stories. Jestem bardzo dumna z mojej dziewczynki (śmiech). Troya niestety nie ma na Instagramie, ale ostatnio Tim zapytał mnie o Instagram Stories, więc zobaczymy co z tego będzie.

Widzę na Twojej nodze pokaźnych rozmiarów tatuaż. Czy mogłabyś ujawnić nam jego znaczenie?

Przez lata grałam w cover bandzie AC/DC Black Thunder Ladies, więc to oczywiście gitara SG. Na niej jest z kolei umieszczony napis w języku tajskim, który brzmi „Majura”.

Planujesz kolejne?

Na grzbiecie mam piękny napis w sanskrycie: „Wewnętrzny spokój to moc, życie i miłość, a wszystko łączy się w muzyce”. Mam też na plecach smoka – ma on duże znaczenie w historii Azji, kojarzy się z matką ziemią, bezpieczeństwem i jest zwierzęciem królewskim. Ma ochraniać moje serce, dlatego jest na lewej łopatce. Nie da się zapomnieć o azjatyckich korzeniach!

Pytanie z serii zabawnych: Jaka jest najdziwniejsza piosenka na Twojej playliście?

Słucham wielu dziwnych i szalonych utworów. Mam na playliście wiele piosenek Freak Kitchen, Panzerballett i Dream Theater. Głównie rzeczy w tym guście. Te wszystkie utwory są dość dziwne, ale chyba „Freak of the Week” Freak Kitchen jest najbardziej odjechany! Podoba mi się też najnowszy album zespołu Korn.

Która z piosenek Evanescence jest dla Ciebie najtrudniejsza do zagrania?

Z punktu widzenia gitary te utwory nie są aż tak skomplikowane, ale musisz zmieniać efekty, a do tego nie jestem za bardzo przyzwyczajona. „The Change” jest sporym wyzwaniem, gdy gramy wersję w pełnym składzie. Mogę ci natomiast powiedzieć, która sprawia mi najwięcej frajdy – zdecydowanie jest to „Disappear”. To moja ulubiona piosenka zespołu, ale bardzo lubię też „Your Star”. Jest też wiele utworów, które nie są trudne do zagrania, ale sama melodia i akordy sprawiają, że dostaję gęsiej skórki.

Piosenek Evanescence jest ogółem ze sto. Czy umiesz już zagrać wszystkie?

Nie wiem jak wiele umiem zagrać, ale przed przyjazdem do Stanów Zjednoczonych w listopadzie 2015 r. nauczyłam się dwa razy więcej niż zagraliśmy podczas koncertów, bo setlistę stworzyliśmy dopiero podczas prób. Nadal jest wiele utworów, które kiedyś ćwiczyłam, a których jeszcze nie zagraliśmy. Ale kto wie?

Tak więc, jeśli np. Amy któregoś dnia powie „Zagrajmy Sweet Sacrifice!”, to będziesz na to gotowa.

Tego akurat raczej nie powie, ale na przykład podczas ostatniej trasy po Stanach pewnego dnia od tak powiedziała: „Zmieńmy tę setlistę! Jestem znudzona!”. Wszyscy mocno się zdziwiliśmy. Stwierdziła, że zagramy „Sick”, a ja… nigdy nie słyszałam tej piosenki. Właśnie wtedy Tim pokazał mi jak mam to zagrać i tak nauczyłam się tego utworu w pół godziny tuż przed soundcheckiem. Podczas soundchecku wyszło nam to całkiem nieźle i tego samego dnia zagraliśmy tę piosenkę na koncercie.

Wielu fanów pisze o Tobie, że przywróciłaś Evanescence do życia. Jako jeden z nich dołączam się do tych podziękowań.

Dostaję wiele wiadomości od fanów na Instagramie, Facebooku i Twitterze w stylu „Jen, przywróciłaś ten zespół do życia – dałaś mu pozytywną energię”. Oczywiście, piosenki mogą być smutne, dramatyczne i pełne głębokich emocji, ale nigdy nie zobaczysz mnie smutnej na scenie, bo za bardzo kocham to co robię. Będąc na scenie, czuję wasze wewnętrzne reakcje i to jest właśnie radość życia w zespole. Amy również bardzo to docenia.

Moją ulubioną częścią koncertu jest headbanging z Amy pod koniec „Your Star”. Ona zawsze jest wtedy sama przy pianinie, jeden facet po lewej, drugi po prawej stronie, a ja myślę sobie: „Pieprzyć to!”, podchodzę do niej i razem robimy headbang. To jest świetne: headbanging z szefową!

W internecie można znaleźć wiele coverów Evanescence. Słuchacie ich? Macie jakiś ulubiony?

Czasami, ale naprawdę nie mam na to zbyt wiele czasu. W wolnym czasie rzadko słucham muzyki, bo zazwyczaj robię to w celach zawodowych. Obejrzałam i przesłuchałam filmik od ekwadorskiego fanklubu, który zaśpiewał cover „Call Me When You’re Sober” i to było słodkie.

Można powiedzieć, że miałaś pewne doświadczenia jako fotomodelka. Co jakiś czas współpracujesz z fotografami przy rozmaitych sesjach zdjęciowych.

Pracuję tylko z moim jedynym ukochanym Tomem Rowem. Ostatnio był nawet na jednym z koncertów i zrobił naprawdę świetne zdjęcia. Będzie też wykonywał fotki na okładkę mojego nadchodzącego albumu. Jesteśmy bardzo dobrymi kolegami, rozumie moje myśli, a ja wiem czego ode mnie oczekuje. Po prostu patrzymy na siebie i wiemy co mamy robić. Wspaniale mi się z nim pracuje, bardzo doceniam jego przyjaźń i świetne pomysły. Nie jest jednym z tych fotografów w stylu „Tak, pokaż mi to, baby!” – tego nienawidzę! Tom robi swoją robotę w ciszy i spokoju. Obydwoje jesteśmy pracoholikami, więc czekam z niecierpliwością na kolejną wspólną sesję.

Znasz jakieś polskie słowa?

Czerwone jabłuszko – nie pytaj mnie dlaczego! Jako trzynasto- czy czternastolatka byłam w chórze szkolnym, śpiewaliśmy piosenkę po polsku i taki był jej tytuł. Wiem, że po angielsku to znaczy „small red apple”. Znam jeszcze jedno. Mieszkałam kiedyś u koleżanki w Polsce, która miała psa. Ten pies mnie pokochał i każdego ranka wskakiwał mi na łóżko, na co koleżanka krzyczała: Przestań!. Tak więc Przestań to drugie polskie słowo, które znam. Umiem też liczyć po polsku do czterech: jeden, dwa, trzy, cztery…

To możecie dorzucić ten polski smaczek podczas koncertu!

„Dzięki ludzie, a teraz Czerwone jabłuszko!” – pomyślą, że ześwirowałam! (śmiech)

Musimy już kończyć, zatem: Co chciałabyś powiedzieć na zakończenie polskim fanom?

Kocham was, kocham wasze jedzenie i wasz kraj. Pogoda u was była dziś trochę za gorąca, ale i tak było bardzo miło. (śmiech)

Autor: Marek Teler 

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963370
DzisiajDzisiaj761
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4320
Ten miesiącTen miesiąc46203
WszystkieWszystkie4963370
34.228.7.237