Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Wracamy na poważnie” (Korpus)

Korpus był jednym z najbardziej liczących się polskich zespołów rockowego boomu wczesnych lat 80., ale losy zespołu potoczyły się tak, że nie wydał nawet jednego singla, by ostatecznie rozpaść się w roku 1990. Muzycy uznali jednak, że ta historia nie może się tak skończyć i przed czterema laty reaktywowali zespół. Można więc było posłuchać „Królowej balu” i innych przebojów Korpusu na koncertach, a wkrótce po tym grupa poszła za ciosem, nagrywając debiutancki album „Respekt”. O kulisach reaktywacji i nagraniu pierwszej oficjalnej płyty w dorobku Korpusu rozmawiamy z wokalistą Januszem „Johanem” Stasiakiem i basistą Cezarym „Dziadkiem” Łostowskim:

  
HMP: Tylko dwie nazwy znaczących polskich zespołów, grających hard rocka przychodzą mi na myśl w kontekście ogromnego pecha i braku choćby singla na koncie: Grupy Stress z lat 70. i właśnie was z kolejnej dekady. Tak jak oni też mieliście wielki przebój, „Królową balu”, ale nie zdołaliście tego zdyskontować i ostatecznie rozpadliście się w 1990 roku. Mieliście jednak poczucie, że było was stać na więcej, marzyliście o nagraniu płyty, pewnie stąd ten powrót?

No tak nie do końca nie mieliśmy singla, bo w 1985 r., oprócz „Królowej balu” na sesji dla Trójki w ich studio na Myśliwieckiej, nagraliśmy jeszcze numer „As”. Realizatorem tych nagrań był zaczynający karierę, jeden z najlepszych realizatorów dźwięku, Rafał Paczkowski. Co ciekawe, nagrywaliśmy na tzw. „setkę” i nagraliśmy dwa numery w cztery godziny! Teraz to byłby rekord! Jeszcze w 1987 roku mieliśmy sesję w Izabelinie z Andrzejem Puczyńskim i powstały wtedy studyjne nagrania utworów „Wiara” i „Wulkan”. Te  single… no oprócz „Wulkanu”, były grane przez rozgłośnie radiowe. Ale faktem jest, że żaden singiel nie ukazał się oficjalnie w sprzedaży na rynku muzycznym w tamtych latach. Pewnie to, że nie nagraliśmy wtedy albumu, a powinniśmy i mieliśmy na spoko materiał na dużą płytę, było jednym z motorów napędzających naszą reaktywację, ale nie dominującym. Przyszła taka potrzeba, żeby jeszcze huknąć i tyle.

Singla w tradycyjnej, 7” formie, jednak nie mieliście, radiowe nagrania, nawet jeśli stały się przebojami, to zupełnie co innego... Warto też oddać tu sprawiedliwość Sławomirowi Orwatowi, bo to on rzucił pomysł tej reaktywacji?

Zaczęło się od albumu grupy Johane’s, płyty „Skazani na miłość”, którą wydała w 2011 roku  Fonografika. Mój autorski projekt został fajnie przyjęty w mediach i radiach. Były przeboje. Zacząłem później szykować materiał na drugą płytę Johanes’a i nagrałem numer „Defilada” – ostry kawałek. Poszedł na Listę Polisz Czart do Sławka do Wielkiej Brytanii i on zareagował konkretnie, wręcz każąc mi reaktywować Korpus -  zauważył niewygaszony we mnie rockowy ogień z dawnych lat. Skontaktował mnie z gitarzystą, który zakładał ze mną Korpus, Romkiem Iwanowiczem, mieszkającym od lat w Anglii i spotkaliśmy się w Polsce. Dołączył do nas Darek Olszewski, pierwszy basmen Korpusu i zaczęliśmy coś pomału szyć w podziemiach kościoła na Bemowie. Romek nie został z nami długo, chciał grać ostrzejszy rock i wtedy ruszyłem do chłopaków z dawnego Korpusu. Darek grał z nami na basie prawie rok i zaliczył sporo udanych koncertów, ale również odszedł… chyba trochę jednak odpuścił mentalnie i uszanowaliśmy to. Rozstaliśmy się w przyjaźni. Wrócił basista „Dziadek” czyli Czarek Łostowski i od tego momentu zaczęła się prawdziwa zawodowa praca nad repertuarem i planowanym albumem. Czarek to świetny aranżer i kompozytor, a poza tym drugi, obok mnie, gorący duch kapeli. Jest szefem muzycznym zespołu i trzyma w rękach wszystkie ruchy koncertowe i zespołowe. Ja jestem tzw. mózgiem. Ale wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie.

Dawni koledzy z zespołu zareagowali z entuzjazmem, czy też musieliście ich namawiać do stania się na powrót rock 'n' rollowcami?

Wioślarze „Czaszka” (Marek Balaszczuk) i „Witek” (Wiktor Pietrzykowski) od razu załapali temat i ucieszyło mnie, że są nadal w wybornej formie… każdy z nich coś tam grał przez te lata. Marek nawet miał swoją stałą kapelę. Zmieniło się to, że tym razem większość numerów napisałem ja i moje propozycje nie od razu spotkały się z entuzjazmem chłopaków. Z tym, że ja wiedziałem dokładnie, co chcę osiągnąć i chyba mi się to udało, oczywiście z ogromną pomocą „Dziadka” i jego świetnymi aranżacjami oraz wielką pozytywną pracą naszego klawiszowca Włodka Tyla „Mariano”, zdolnego faceta, który zrobił przepiękne, rasowe rockowe klawisze. Jeszcze to się zmieniło, że teraz u nas chórki ostro pomykają … „Dziadek„ i Mariano. Oczywiście,  gramy również sztandarowe numery, kompozycje Marka, Wiktora i Dziadka… „Nafta”, „Bal żebraków”, „As” czy „Imperator”… trochę w innych aranżacjach niż kiedyś.

Powrotów zespołów sprzed lat nie brakuje, ale często bywa tak, że z oryginalnego czy dawnego składu jest  w nich raptem lider czy ktoś jeszcze, a reszta to świeży zaciąg. Tymczasem u was przeważają muzycy z dawnej ekipy, tylko perkusistę zwerbowaliście młodego, Piotra Muszyńskiego. Część waszych dawnych perkusistów albo już nie żyje, albo wzięła rozbrat z muzyką, więc ich udział w reaktywacji Korpusu był niemożliwy. Ciekawi mnie jednak czemu za bębnami nie zasiadł Nazim Alijew, skoro nawet jeszcze niedawno był w składzie twego solowego zespołu Johane's, a w Korpusie z perkusistów udzielał się najdłużej?

Generalnie to zmarł Piotrek Bańkowski, ale on grał bardzo krótko w Korpusie. Darek Zdziebłowski żyje i ma się dobrze, jednak przestał grać. Nazim dostał ode mnie propozycję na początku reaktywacji, ale odmówił. Teraz gra bluesa w profesjonalnej kapeli i to jego wybór. Przyjaźniliśmy się przez wiele lat, bo mieliśmy wspólną pasję - rafy koralowe w Egipcie. Cudo! Kto wie może jeszcze kiedyś razem coś zaszyjemy, teraz u nas „królem” za bębnami jest Mucha. Piotrek Muszyński jest rewelacyjny i bardzo pracowity, a na sztukach odfruwa: szalony facet, w pozytywnym tego słowa znaczeniu!

Macie też w składzie klawiszowca Włodzimierza Tyla i jeśli chodzi o Korpus to jest to zdecydowana nowość brzmieniowa – uznaliście, że do ballad, etc. to konieczność?

„Mariano” został polecony przez Zbyszka Jędrzejczyka, znakomitego bluesmana… Nie chodziło tylko o ballady, lecz o szersze aranżacje… nagle zjawił się facecik, jakby uszyty na miarę dla nas i składający się z tym samych elektronów i atomów… świetny gość! Czasami mamy z Dziadkiem wrażenie, że grał zawsze z nami. Zdolna bestia. Genialny muzyk. Poza tym świetnie śpiewa. Wypisz, wymaluj jak dla nas.

Wiele takich powrotów zaczyna się od dużego szumu, ale niestety często bywa tak, że przysłowiowa para idzie w gwizdek. Wy obraliście inną taktykę: stopniowe zwiększanie liczy koncertów, potem pierwszy powrotny singel „Bal żebraków”, nagrany wiosną 2014 roku, kolejne teledyski do „Tajemnic” czy „Esemesa”?

Tak… dobrze to ująłeś! Nam się zbytnio nie spieszyło i nie chcieliśmy być tylko sezonowym wybrykiem. Decyzje o pojawianiu się kolejnych utworów i teledysków były przemyślane.

Powrotny „Bal żebraków” nagrany u Winka Chrósta otworzył puszkę Pandory u nas i w branży, a potem kolejne fajne  koncerty w Progresji, Remoncie, Voo Doo w Warszawie sporo zamieszały.
Już ludzie z branży i dawni fani dostali cynę, że nie żartujemy i  wracamy na poważnie.

Niejako symbolicznie ta  nowa wersja „Balu żebraków” nagrana w studio Winicjusza Chrósta, trafiła też na wasz debiutancki album „Respekt”, zarejestrowany w Lord Fader Studio, będąc takim dokumentalnym zapisem dokonań zespołu z pierwszych miesięcy po reaktywacji?

„Bal żebraków” jest absolutnie innym numerem na albumie… w połowie słuchania. Jest to nasz ukłon w stronę dawnego  Korpusu, bez klawiszy i ostrą jazdą z czasów Jarocina 83! Resztę numerów ogarnął już finalnie producent muzyczny albumu Arek Nawrocki. Wielka postać na rynku realizatorów dźwięku w Polsce… mieliśmy szczęście. Znakomity fachowiec i świetny muzyk.

Sięgnęliście też po kilka innych starszych kompozycji: bodaj najstarszego wśród nich „Imperatora”, oczywiście „Asa” czy „Naftę” – odcinanie się od przeszłości i dawnych dokonań Korpusu nie wchodziło w grę, bo i po co?

Tych kultowych, koncertowych numerów było więcej, ale po selekcji zostawiliśmy tylko kilka.

Okazało się, że w tych nieco zmurszałych łepetynach siedzi jeszcze sporo dobrego i powstały znakomite nowe kawałki,  które można usłyszeć na albumie "Respekt".

Dla wielu ludzi pamiętających was sprzed lat brakuje jednak na tej płycie jednego utworu i zapewne domyślasz się jaki numer mam na myśli – uznaliście, że nagranie „Królowej balu” będzie zbyt oczywistym rozwiązaniem?

Drażliwy temat… Współkompozytor numeru „Królowa balu” nie wyraził zgody na jego granie! Graliśmy na początku na koncertach ten numer i fajnie był przyjmowany… Ale gitarzysta, kiedyś usunięty z kapeli, teraz pominięty przy reaktywacji, nie mógł się z tym pogodzić i… cóż szkoda gadać… miernota i małość jest w człowieku na zawsze. Przykre to …

Może w takiej sytuacji warto pomyśleć o wydaniu jakiejś kompilacji z prawdziwego zdarzenia, nawet jeśli nie wszystkie utwory z lat 80. i 90. brzmią odpowiednio dobrze?

Pomyślimy raczej o nowych wersjach i nie będziemy robili kompilacji. Moglibyśmy w tej chwili nagrać nawet dwa kolejne albumy na bazie starego materiału. Jednak cały czas powstają nowe numery i w aktualnym repertuarze koncertowym jest utwór „Piękna”, lecz z całkowicie zmienioną aranżacją.  Pracujemy ostro na próbach.

Klasykę sprzed lat dopełniliście  utworami napisanymi specjalnie z myślą o „Respekcie” – to pewnie ogromna frajda mieć świadomość, że wciąż ma się natchnienie, a nowe riffy czy teksty wciąż pchają się spod palców czy zakamarków mózgu na światło dzienne? (śmiech)

Jak mówiliśmy wcześniej, okazało się, że mamy jeszcze sporo do pokazania i jest wena twórcza. To chyba taka trochę złość, że w tamtych latach nie zarejestrowaliśmy albumu. Startowaliśmy razem z Oddziałem Zamkniętym i oni nagrali płytę, stali się sławni i do dziś odcinają kupony, są gwiazdami i zarabiają kasę. My graliśmy, graliśmy, graliśmy koncerty, mieliśmy ogromną ilość fanów koncertowych, ale nie przekładało się to medialnie i zarobkowo i rozpadliśmy się!

Czasem jest to  u was praca bardziej zespołowa, niekiedy jesteś zaś wyłącznym autorem jakiegoś utworu, np. tytułowego czy „Tajemnic”?

Jest kilka zupełnie autorskich moich numerów, razem je aranżujemy. We wszystkich kawałkach każdy z muzyków ma swój kompozytorski udział. Czyli nazwałbym to raczej pracą zespołową!

Ten ostatni to ponoć utwór zainspirowany prawdziwą historią, losami człowieka, który jakoś zatracił się w życiu tak, że trafił na jego peryferie, stał się takim wyrzutkiem społeczeństwa? Podobną tematykę poruszasz też zresztą w „Balu żebraków” i to też utwór oparty na faktach?

Oba numery „Bal żebraków” i „Tajemnice” mają odniesienie do prawdziwych wydarzeń.

Czyli teksty o smokach i magicznych krainach to nie wasza działka: opieracie się na rzeczywistości, a nie klimatach fantasy i tak już pewnie pozostanie?

Żyjemy tu i teraz i o tym gramy… no i oczywiście o miłości, bo bez niej świat nie miałby sensu. Klimat fantasy lubimy w filmach i niech tak pozostanie.

Tytuł płyty też zdaje się mieć dodatkowe znaczenie – „Respekt” dla tych wszystkich, którzy tyle lat czekali na wasz powrót?

To ważny tytuł i odnosi się mocno do słów numeru „Respekt” na albumie! To znaczy respekt do życia, miłości, grania i oczywiście fanów i wielbicieli… Podchodzimy z ogromnym respektem do tego, co robimy… naszą pracę ocenią słuchacze! Pozostajemy z nadzieją, że nasz album dotrze do ludzi w tych trudnych, zwariowanych czasach.

Na koncertach macie jednak nie tylko „starą gwardię” z lat 80., ale też przychodzi na nie młodzież, tak więc nie macie pod tym względem powodów do narzekań?

Byliśmy absolutnie zaskoczeni tym, że tak wielu młodych fanów rock & rolla przychodzi na nasze koncerty i fajnie się z nami bawi. To jest budujące! A starsza gwardia naszych wielbicieli chyba doceniła, że nie rozmieniliśmy się na drobne, tylko jest raczej grubo. I tak będzie zawsze… szalona jazda bez trzymanki jak za dawnych czasów.

Rozważacie czasem hipotetyczne sytuacje „co by było, gdyby”, bo przecież mieliście szanse na sporą karierę, choćby taką, jaką zrobił Bank czy nieco później Oddział Zamknięty, zaprzepaszczoną jednak z winy menadżera, który źle wami pokierował, nastawiając się tylko na koncerty?

Nasz były manager, Zbyszek Radaj (niestety już nie żyje) postawił na koncertowy Korpus. Zagraliśmy ponad 200 koncertów w czasach po-jarocińskich w kraju i za granicą. Były tego dobre i złe skutki, o których wspominaliśmy wcześniej. Było, minęło i czasu nie wrócisz, ale można coś naprawić i właśnie to próbujemy zrobić! Myślę, że nam się udało i tego potencjału nie zmarnujemy!

Pierwsza płyta wydana 36 lat po założeniu zespołu i po 23-letniej przerwie – emocji związanych z tym wydarzeniem pewnie nie da się opisać?

Emocje ogromne i wielka satysfakcja! Przez te ostatnie lata otoczyło nas grono fajnych ludzi Znakomity realizator i producent  Arek Nawrocki, prywatni sponsorzy, którzy nie żałowali środków na realizację naszych nagrań i klipów, świetny PR Grześka Szklarka z firmy Cantara Music i wydawca albumu Jola Krawczyk, która wykonała ogromną pracę,  żeby album wydany został w sposób jak najbardziej profesjonalny z zawodową dystrybucją na rynku. I to się teraz dzieje! Jeszcze przepiękny projekt okładki albumu - dostałem go w prezencie od mojego przyjaciela z Nowego Jorku, jednego z najlepszych tamtejszych grafików, Adama Liptona!

Kolejne utwory promujące „Respekt” to „As” i „Żądło”, tak więc nie zaniedbujecie tego aspektu działalności. A jak będzie z koncertami – ruszycie poza Warszawę w jakąś regularną trasę, spróbujecie pokazać się na kilku festiwalach, etc.?

Za moment start albumu w mediach (15.09) i premiera singla „Żądło” i wideoklipu do niego! Cała jesień koncertowa w Polsce… oczywiście z koncertem promocyjnym w Warszawie!  Terminy i cała robota w z tym związana w tej chwili wre… Mamy agencję koncertową, która o to dba. Festiwale i większe znaczące koncerty w Polsce od wiosny przyszłego roku. Muszą dowiedzieć się wszyscy, poprzez nasz album, że Korpus powrócił i jest do dyspozycji. To oni, organizatorzy mają dzwonić do nas i my chętnie wtedy dla nich zagramy… Zawsze się szanowaliśmy i nie rozmienialiśmy na drobne i chcemy to podtrzymać. Tak jest na całym świecie, że to organizatorom zależy na występie wybranych kapel. Jakoś u nas jest to wszystko postawione do góry nogami… jak zresztą wszystko. Ale kochamy ten kraj i nauczyliśmy się w nim godnie żyć… podkreślam… godnie!

Czyli wydanie tej płyty nie jest tylko jednorazowym spełnieniem marzeń starszych panów? Korpus wrócił na dobre i to dopiero początek tego, czego możemy się po was spodziewać?

Człowiek jest stary wtedy, gdy odpuści i tak się wtedy zaczyna czuć! Wszyscy jesteśmy młodzi na tyle, na ile się czujemy… Czasami na próbach mam wrażenie, jakbyśmy się spotkali dopiero co w jednej piaskownicy… I tak będziemy trzymać do końca świata i o jeden dzień dłużej…

Wojciech Chamryk

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5066291
DzisiajDzisiaj11
WczorajWczoraj802
Ten tydzieńTen tydzień3248
Ten miesiącTen miesiąc11
WszystkieWszystkie5066291
18.224.39.32