Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Magia muzyki” (Lion Shepherd)

Trzeci album Lion Shepherd, którego premiera miała miejsce pod koniec marca, potwierdza wszystkie zalety swoich poprzedników fonograficznych, dokładając do tego obrazu kilka bonusów. Formuła, którą zaproponowali autorzy przekracza wiele granic zbliżając się do muzycznej wielokulturowości. Wepchnięcie muzyki zespołu do jednej szuflady stylistycznej to zadanie karkołomne i skazane na niepowodzenie. Taką tezę można postawić po przesłuchaniu publikacji fonograficznej trio sygnowanej numerem „III”. Każdy słuchacz znajdzie wśród tworzących program albumu dziesięciu kompozycji te, które chwytają za serce piękną melodią, bogatym, poszerzonym między innymi o kwartet smyczkowy brzmieniem, niuansami rytmicznymi, intrygującym klimatem muzyki, aranżacjami tworzącymi obraz dźwiękowy utworów.  Odkrywanie tajemnic muzyki Lion Shepherd to wędrówka po wielu ścieżkach prowadzących w kierunku rocka, world music, muzyki etnicznej, niekiedy jazzu i klasyki muzycznej w najlepszym wydaniu, dodajmy wędrówka inspirująca i estetycznie wzbogacająca, której dopełnieniem może być publikowany poniżej wywiad z Kamilem Haidarem, jednym ze współtwórców tego dzieła.

   

lion shepherd coverx b

         

HMP: Zacznę od pytania w pewnym sensie politycznego, a chodzi o przyjętą przez Parlament Europejski Dyrektywę o Ochronie Praw Autorskich. Chciałbym poznać Twój pogląd w kwestii praw autorskich  i ich ochrony. Jak wygląda droga do legalnej możliwości, na przykład  wykorzystania utworu Lion Shepherd czy ogólnie utworu muzycznego w jakimkolwiek celu? A jak wyglądają realia? Czy zespół rockowy jest w stanie kontrolować przebieg procesu dystrybucji stworzonych przez siebie dźwięków, ich legalnego bądź niezgodnego z prawem wykorzystania?

Kamil Haidar: Pytanie jest dość trudne. Z jednej strony popieram modernizację przepisów dotyczących ochrony praw autorskich i twórców bo prawo jest przestarzałe. Internet zmienił wszystko. To jest trochę tak jakbyśmy mieli ciągle przepisy drogowe dostosowane do powozów konnych a jeździli już wszyscy silnikami spalinowymi. Prawo musi nadążać za postępem. Natomiast trafiają do mnie również argumenty o cenzurze, kontrolowaniu informacji czy otwartej drodze do monopolizacji koncernów mediowych. Dzisiaj informacja jest najcenniejszą walutą. Nieograniczony do niej dostęp i przede wszystkim możliwość manipulowania nią daje ogromną władzę. I na to trzeba uważać. Co innego ochrona twórców, którym sam jestem. Dzisiaj wartość niematerialna jakim jest dzieło artystyczne zostało sprowadzone do gadżetu. Skoro nie ma postaci fizycznej jak np.: bułka, to można ją brać za darmo z Internetu, z pendrive’a kolegi itp. Do tego pojawił się streaming, który już kompletnie pozbawił twórców panowania nad źródłami dochodów ze swoich dzieł. Jest to problem. Bo z jednej strony sposobów dystrybucji dzieł autorskich jest coraz więcej, popyt na muzykę, film czy książkę jest albo równie wielki albo nawet większy niż kiedykolwiek (wystarczy zobaczyć ile sprzedaje się słuchawek, smartfonów etc.), a z drugiej strony artyści coraz mniej zarabiają z dystrybucji tych dzieł. Tantiemy z portali streamingowych to jest jakiś błąd statystyczny na koncie, a przecież to jest dzisiaj główne źródło sprzedaży. Bo udostępnianie dzieł nawet na chwilę i w częściach to wg mnie ciągle jest sprzedaż. Na szczęście jest w tym wszystkim jeden pozytyw. Nie da się wystreamingować energii grania na żywo – i koncerty, recitale występy na scenie nigdy nie zostaną twórcom odebrane. Ludzie zawsze będą chodzić na koncerty i tej działki twórcy powinni szczególnie pilnować. 

Czy wypowiadając się publicznie, na przykład w wywiadach, czynisz tak tylko w odniesieniu do muzyki, unikając konsekwentnie wyrażania swoich poglądów na zagadnienia polityczne, moralne, światopoglądowe, czy nie masz w tym zakresie żadnych oporów w głoszeniu swoich nawet niepopularnych opinii?

Nie mam żadnych oporów i często to robię. Uważam, że artysta jest trochę czyścicielem duszy społecznej i jest moralnie zobligowany do tego by zabierać stanowisko w sprawach ważnych. Zresztą ja mam dość sprecyzowane poglądy i chciałbym aby ktoś kto jest zainteresowany moją muzyką wiedział, że jeśli jest np.: homofobem, rasistą, kieruje się w swoich poglądach agresją i poniżaniem innych, przestał kupować dzieła Lion Shepherd, bo ja dla takich ludzi sztuki nie robię.

Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad kwestią, kim  jest przeciętny odbiorca muzyki Lion Shepherd pod względem jego cech osobowościowych, wykształcenia, doświadczenia życiowego? Uważasz, że tworzona przez Was muzyka zawiera argumenty np. estetyczne, intelektualne, emocjonalne, które potrafią przekonać gusta każdego słuchacza, czy też krąg jej odbiorców ma charakter wybitnie niszowy? Proszę o uzasadnienie.

Wiem jedno i sprawdziłem to empirycznie przez ostatnie pięć lat – nasi słuchacze to fajni, ciekawi ludzie z pasjami, niecodziennymi zainteresowaniami, nieprzeciętni. Spotykamy się po koncertach, mamy kontakt z fanami poprzez tzw. sociale i można ich sklasyfikować tylko jedną kategorią – fajni ludzie. Wiekowa rozpiętość jest ogromna, na koncerty przychodzą czasem trzy pokolenia. Tyle samo dziewczyn, jak i facetów. Nie ma reguły. Czy jest to publiczność niszowa – nie wiem – nie zastanawiam się nad tym. Gramy dla wszystkich ludzi, którzy lubią muzykę. Bez podziałów i bez robienia z siebie ekskluzywnej kliki dla wybranych.

Czym jest dla Ciebie utwór muzyczny, sprawą czysto techniczno- zawodową, stanem  umysłu autora, chęcią pokazania własnych emocji, umiejętnością dzielenia się z innymi własnym talentem czy może formą autopromocji?

Nie wiem. Na pewno nie sprawą techniczno-zawodową, bo tutaj polecam inną profesję jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy,  ani sprawą autopromocji, bo tutaj też polecałbym inną formę muzyczną, a najlepiej to pchać się od razu na ścianki, bo w Polsce nie trzeba nic tworzyć żeby się promować niestety. Dla mnie to forma wyrazu myśli. Ludzie piszą felietony, książki, artykuły, malują swoje myśli farbami, a ja piszę piosenki.

Który z elementów treści utworu: harmonię, melodię, rytm, uważasz za najważniejszy, czy może wszystkie wymienione komponenty traktujesz jak jednolity organizm? Czy potrafisz zaprojektować każdy ze składników kompozycji?

Strasznie techniczne pytania zadajesz (śmiech). Jak to zaprojektować? Mogę Ci zaprojektować sto piosenek w godzinę i każda będzie do dupy. Piosenki dobre to impuls, często wbrew zasadom harmonii, z melodiami na kwitach banalnymi, prostackim rytmem. Emocji i części duszy, którą musisz włożyć w utwór by błysnął nie zaprojektujesz.

Czy utwory Lion Shepherd istnieją w formie zapisu nutowego czy wykonujecie je z pamięci?

Wyłącznie z pamięci. To rock'n'roll a nie rurki z kremem czy inna państwowa orkiestra strażacka (śmiech).

W jednym z wywiadów podzieliłeś się informacją, że nad nowym materiałem pracowaliście w odosobnionym miejscu, wręcz pustelni, gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej. Czy Twoim zdaniem warunki zewnętrzne, otaczający krajobraz, izolacja od zgiełku cywilizacji wpływają na kreatywność tworzenia, na efektywność procesu tworzenia?

Oczywiście, że tak. Warunki zewnętrzne wywierają wpływ na wszystko – czegokolwiek byś nie robił. Nam akurat pomogło to się skupić ale też poprzebywać w swoim towarzystwie przez długi czas, scalić się jako zespół. Myślę, że ta płyta jest tak udana bo przywieźliśmy trochę tej Kotlińskiej głuszy w soundzie. To słychać na tej płycie. Takie mam wrażenie.

Nowy album Lion Shepherd „III” rodził się w bólach czy może prace przebiegały sprawnie i szybko? Czy przed przystąpieniem do pracy mieliście jakieś priorytety twórcze? Udało się je spełnić?

Praca szła bardzo sprawnie – bez ciśnienia bo daliśmy sobie na tę produkcję tyle czasu ile potrzeba by osiągnąć coś niepowtarzalnego. A jednak poszło sprawnie – aż tak sprawnie, że premierę z jesieni przenieśliśmy na wiosnę czyli przyspieszyliśmy o pół roku. Głównym priorytetem twórczym było zdefiniowanie brzmienia Lion Shepherd na nowo. Dokładnie tak jak robiliśmy to podczas poprzednich produkcji. Zawsze 110 procent. Chcieliśmy by to brzmienie dojrzało i ewoluowało. Dokładnie tak jak na poprzednich płytach. Stopniowo podnosimy sobie poprzeczkę. Jestem z tego postępu bardzo zadowolony.

„Trójkę” stworzyliście po raz pierwszy w historii zespołu jako trio. Jak się Wam współpracowało w poszerzonym o Maćka Gołyźniaka składzie personalnym? Jak doszło do Waszego spotkania i pomysłu stworzenia czegoś wspólnie?

Pojawił się super koleś z podobną wizją, któremu brakowało bandu. My zawsze chcieliśmy mieć band, a nie mogąc spotkać ludzi z podobną wibrą graliśmy jako duet. To był impuls. Gdy pojawił się Maciek Gołyźniak, od razu poczuliśmy, że nadszedł czas na rozbudowanie składu. Od razu się zaprzyjaźniliśmy i zaczęliśmy robić muzykę. Maciek uzupełnił nasz sound, idealnie pasował do wizji zespołu, gra po swojemu, swoim soundem i to dało temu zespołowi wreszcie kręgosłup rytmiczny. Pisanie muzyki z perkusistą a zatrudnianie perkusisty do sesji z gotowymi numerami to niebo a ziemia.

Jak rozłożyła się odpowiedzialność za rezultat końcowy prac? Czy Lion Shepherd funkcjonuje w trzyosobowym składzie, w którym panują demokratyczne zasady, czy któryś z Was przejął odpowiedzialność za całokształt działalności i ma głos decydujący?

Uzupełniamy się. Mamy wspólną wizję i każdy wie co chce osiągnąć, więc nie ma sporów o duperele. Pchamy ten wózek w tym samym kierunku i każdy zdaje sobie z tego sprawę. Każdy ma swoją działkę, którą kieruje i wie co ma robić. Nie trzeba dyktatora do pokazywania palcem. Jesteśmy za poważnymi ludźmi.

Praktycznie wszystkie utwory na najnowszym albumie wyróżniają się bardzo rozbudowanym instrumentarium. Co Twoim zdaniem osiągnęliście wykorzystując brzmieniową specyfikę klasycznego kwartetu smyczkowego? Pomysłodawcą takiego rozwiązania był i przekonał pozostałych do tej idei…?

Co osiągnęliśmy? Piękny sound, wpisaliśmy sobie do „CV” współpracę z topowym kwartetem świata i zaskoczyliśmy naszych słuchaczy, bo nigdy wcześniej w tym kierunku nie szliśmy. To się chyba nazywa progres. Już nie pamiętam kto był pomysłodawcą ,więc ustalamy tak: Mateusz zagrał partie na klawiszach, ja powiedziałem, że musimy to nagrać z żywym kwartetem a Maciek wskazał na Atom String Quartet (śmiech).

Czy to trudne zadanie, pogodzenie symfoniczności z rockowym żywiołem? Z historii rocka wynika, że wielokrotnie orkiestracje, akcenty symfoniczne wywarły znakomity wpływ na jakość przekazu, ale są także negatywne przykłady w tym zakresie (np. Metallica „S&M”, oczywiście to wyłącznie moja opinia).

To wszystko zależy od tego jaki się ma na to pomysł. Nie wystarczy wcisnąć po prostu smyków, żeby osiągnąć efekt - wow! Trzeba mieć pomysł, jak w sposób organiczny wpleść je do samej kompozycji. Myślę, że smyki muszą grać w utworze, a nie dodatkowo go ubarwiać. Takie mam zdanie.

Czego dowiedziałeś się o sobie jako człowieku i muzyku w rezultacie współpracy z Mateuszem Owczarkiem i Maciejem Gołyźniakiem?

Przede wszystkim tego, że mam jeszcze sporo możliwości i mogę więcej zaśpiewać niż mi się wydawało.

Znam poprzednie płyty Lion Shepherd, miałem przyjemność poznać także treść albumu „III” i uważam, bez wazeliny, że muzyka jest jeszcze bardziej pełna polotu, melodyjności, różnorodności brzmienia, także kontrastów. Jak wygląda, szczerze, Twoja ocena zawartości nowego longplaya? Czy opinie zewnętrzne, w wielu przypadkach nie fachowców lecz zwykłych słuchaczy, na temat nowego materiału, to nic nie znaczący drobiazg, czy impuls wyzwalający satysfakcję z dobrze wykonanej „roboty”?

Ale co to znaczy być fachowcem od oceniania muzyki? Ja liczę przede wszystkim na tych, jak to nazwałeś, zwykłych słuchaczy, bo na nich zależy mi najbardziej. To oni słuchają sercem, wspierają nas, kupują płyty i bilety na koncerty, dzielą się z nami swoją energią i okazują wsparcie. Jak dostajemy pozytywny feedback a przy tej płycie śmiało mogę go nazwać wręcz mega entuzjastycznym, to to uskrzydla. Każdy człowiek dobrze się czuje jak jest doceniany za swoją pracę. Jeśli pytasz mnie o moją ocenę zawartości tego longplaya to uważam, że jest w światowej czołówce zarówno pod względem brzmieniowym, kompozycyjnym jak i wykonawczym. Nie będę silił się na fałszywą skromność – jestem bardzo dumny z naszej pracy.

Każdy utwór Waszego premierowego wydawnictwa wyróżnia się intrygującym, głównym motywem melodycznym. Od czego zaczyna się w Waszym zespole zaczątek melodii i jak wygląda jego późniejsza ewolucja?

Ja już wspomniałem wcześniej. To jest bardzo różnie. Często zaczynamy z jedną wizją melodii w głowie, a kończymy kompletnie z inną.

Czy kolejność utworów tworzących program albumu ma jakiekolwiek znaczenie? „Trójka” rozpoczyna się od „Uninvited”, moim skromnym zdaniem od jednego z najbardziej złożonych strukturalnie fragmentów albumu. To przypadkowy wybór, czy decyzje w sprawie kolejnych punktów programu płyty mają strategiczny wymiar i zapadają kolegialnie?

Nic nie jest przypadkowe. I powiem Ci, że najtrudniejszym elementem pracy nad tą płytą była selekcja utworów (nagraliśmy finalnie 14 utworów spośród 25 kompozycji). To zajęło nam najwięcej czasu i do ostatniej chwili było korygowane. Takie decyzje mają bardzo strategiczny wymiar i muszą zapadać kolegialnie.

Wytypowaliście „What Went Wrong”, śliczną, klimatyczną piosenkę na singiel czyli w roli forpoczty albumu. Ale, moim zdaniem, ta piękna, intymna, romantyczna piosenka, bardziej dla zakochanych aniżeli do prezentacji w stacji radiowej, nie odzwierciedla charakteru albumu jako całości. Czy dzisiaj z pewnej perspektywy uważasz, że to był trafny wybór?

A która odzwierciedla? Te utwory mimo, że w pewnym sensie koncepcyjne, są od siebie bardzo różne. Żaden utwór samodzielnie nie reprezentuje tego albumu jako całości. Dlatego też „What Went Wrong” mogło zostać singlem jak każdy inny utwór. Padło na ten.

Chciałbym także zapytać o źródła inspiracji utworu „Good Old Days”. Ja szukałbym ich, może ta sugestia to totalna pomyłka, w twórczości Led Zeppelin. Wydaje mi się, że moja tezę potwierdzają także ostatnie 2-3 minuty utworu, gdy głównie duet gitara- perkusja rozszarpuje przestrzeń dosłownie na strzępy. Czy w Waszym gronie są fani muzyki Zeppelinów?

Fanów nie ma. Są tylko fanatycy (śmiech).

Z którego utworu albumu „III” jesteś najbardziej zadowolony i dlaczego? Tylko proszę bez wykrętów typu, lubię wszystkie kawałki, które znalazły się na tej płycie?

Pytanie typu które dziecko kochasz najbardziej… To zróbmy tak: kocham wszystkie moje dzieci ale córeczką/oczkiem w głowie tatusia jest „Fallen Tree”  (śmiech).

Czy w programie marcowo- kwietniowych koncertów uwzględniliście także utwory z najnowszego longplaya (na mapie była także 23. marca Bydgoszcz, miasto, w którym żyję sobie od kilku dekad)? Jak oceniasz przyjęcie przez publiczność Waszych nowych utworów? Czy wykonanie któregoś z nich „live” sprawia Wam trudność?

Gramy 60 procent materiału z nowej płyty. Odbiór publiczności nie pozostawia wątpliwości, że solidnie wykonaliśmy swoją robotę. One są wszystkie trudne do grania live bo są nowe, mieliśmy mało czasu żeby je ograć i cały czas uczymy się nimi bawić na żywo.

Włodek Kucharek

          

Lion Shepherd - What Went Wrong: www.youtube.com/watch?v=h2YXjONZf7I

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963385
DzisiajDzisiaj776
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4335
Ten miesiącTen miesiąc46218
WszystkieWszystkie4963385
3.95.233.107