Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Z przymrużeniem oka oraz na poważnie” (Hunter)

Hunter przyzwyczaił nas już do nieszablonowej twórczości, zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Na najnowszym albumie „Arachne” jest jednak jeszcze ciekawiej, a Drak pisze o tak wielu wartych uwagi, niepokojących i ważkich sprawach, że było o czym rozmawiać:

               

HMP: Sprawa nie jest nowa, problem nabrzmiewał od wielu lat, ale teraz jest chyba sprzyjający czas ku temu, by wreszcie przerwać zmowę milczenia wokół pedofilii w Kościele. Poruszaliście ten temat wcześniej już kilkakrotnie, choćby w „Armii Boga”, teraz mamy „Arachne”?

Paweł „Drak” Grzegorczyk: Tak. A w międzyczasie nagraliśmy utwór „NieWesołowski”, który znalazł się na płycie „NieWolnOść”. Nakręciliśmy również do niego teledysk wspólnie z aktorami olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza. Problem poruszamy już od ponad dziesięciu lat. I w końcu mamy przełom. „Kler” i dokument braci Sekielskich otworzył puszkę Pandory. Oby tylko spowodowało to konkretne działania. Jeśli nie teraz to kiedy?

„Tylko nie mów nikomu” Tomasza i Marka Sekielskich w dwa dni od premiery obejrzało na YouTube ponad 11 milionów ludzi – to też o czymś świadczy. To wstrząsający film, szczególnie w kontekście rozmów z ofiarami molestowania, ciebie też pewnie poruszył?

Jeśli kogoś nie poruszy tzn. że ten ktoś ma bardzo poważny problem. Nie mogę powiedzieć jednak, że byłem zaskoczony. Myślę, że większość Polaków słyszała, wie, widzi takie historie od lat. A nawet od wieków. Niestety brak reakcji i ta przerażająca zmowa milczenia jest nie mniej wstrząsająca niż sama zbrodnia. I jak to świadczy o naszym społeczeństwie i nas, ludziach.

Nie zaskakuje cię, że z jednej strony papież Franciszek walczy z pedofilią w Kościele, przygotowuje kolejne wytyczne czy rozporządzenia mające jej zapobiegać, a nasi dostojnicy nie chcieli wystąpić w tym dokumencie? Czyżby wyznawali zasadę, że jeśli o czymś nie mówimy, to tego nie ma?

Mam wrażenie, że to co mówi i robi obecny papież nie robi żadnego wrażenia na naszych dostojnikach kościelnych. Może, gdyby to był nasz papież to ktoś by posłuchał. Ale chwileczkę, nasz papież przecież nie mówił. A nie wierzę, że nie wiedział. Musiał wiedzieć. I nic nie zrobił. Skoro Franciszek może to i on by mógł. Powinien. To jest dopiero cios.

Hunter od lat porusza niewygodne i ważkie tematy. Tym razem zabieracie nas w surrealistyczną „podróż w głąb siebie”, chcąc pokazać złożoność i nieprzewidywalność ludzkiej natury?

Człowiek jest tak skonstruowany, że raczej unika niewygodnych i ciężkich tematów. Zwłaszcza gdy dotyczą jego samego. Odsuwa, zamiata, przenosi winę na innych. I mało kogo to nie dotyczy. Ale unikanie tematów rzadko kiedy prowadzi do ich rozwiązania. O ile oczywiście ma się wrażliwość i empatię a sumienie nie pozwala z tym żyć. Dlatego warto o tym jednak mówić i po prostu samemu się z tym zmierzyć.

Zważywszy jednak, że czasem potrafimy być istnymi potworami, to „Arachne” nie jest płytą tylko i wyłącznie o ludziach? (śmiech)

Myślę, że pająki przy ludziach to niewinne stworzenia. One polują i zabijają, żeby przeżyć a ludzie dla władzy, kasy, żądzy, z zemsty a także zwykłej przyjemności. To nas stawia absolutnie na szczycie łańcucha istot żyjących. Nikt nam nie dorównuje.

Wśród tych mało pozytywnych obrazów wyróżnia się „Figlarz Bugi”, traktujący o bezmyślnym żartownisiu, nie zdającym sobie sprawy z tego, że swymi „żartami” krzywdzi innych, jeden z bohaterów najbardziej odlotowego komiksu w dorobku Janusza Christy „W krainie borostworów”?

Odlotowy to dobre słowo. Zastanawiałem się często czy i co palił Christa tworząc ten komiks, bo odstaje on bardzo od innych. Jest, powiedziałbym, bardzo surrealistyczny. Nasza płyta jest hybrydą. W połowie z przymrużeniem oka, a w drugiej na poważnie. Przy czym ta część z przymrużeniem oka też jest poważna, ale dużo głębiej trzeba pokopać (śmiech). Wszystkie utwory mają swoje inspiracje postaciami realnymi, i do tego w większości żyjącymi obecnie. I bardzo blisko nas. A czasem w nas.

To prawda, że chciałeś pierwotnie zatytułować tę płytę „Borostwory”, ale reszta zespołu postawiła zdecydowane veto?

Nie było zdecydowane właśnie. I dlatego żałuję, że jednak nie przeforsowałem tego pomysłu. Jakoś by to zgryźli (śmiech). Zwłaszcza, że wiele osób uważa, że „Borostwory” byłyby lepszym tytułem. Myślę, że opór wynikał z tego, że nie znali jeszcze większości tekstów w momencie gdy musieliśmy tenże tytuł podać do publicznej wiadomości. Nauczka dla mnie, żeby na przyszłość nie odpuszczać i zaufać intuicji.

Widocznie są fanami „Tytusa, Romka i A'Tomka” (śmiech). Od „Kajka i Kokosza” przez „Hobbita”/„Władcę pierścieni” do „Mistrza i Małgorzaty” – mnóstwo na tej płycie literackich inspiracji z najwyższej półki, bo przecież komiksy Christy to również klasyka, a „Szkoła latania” jest nawet na liście lektur obowiązkowych w szkole podstawowej?

Naprawdę? Ale super! Bardzo się cieszę. To są bardzo mądre komiksy i bardzo życiowe. Które z wiekiem nie tracą, a wręcz zyskują, gdy człowiek zaczyna rozumieć wszystkie podteksty i życiowe odniesienia. Można dorastać wraz z nimi. Polecam niezależnie od wieku.

Nie darowałeś sobie rzecz jasna tak dla siebie typowych zabaw słowem, różnych zbitek czy wieloznaczności – tak już masz, tak piszesz, a słuchacze mają mieć frajdę z doszukiwania się czy w takim „Szata na bal” faktycznie chodzi o szatę, czy może jednak szatana, albo kim jest „SrebrniKomikoTwór” z „O worze”?

W pierwszym chodzi i o to i o to. To prawda. Nie mogę się powstrzymać. I muszę tu przyznać, że świetnie się bawię przy tych łamisłówkach. W drugim wypadku sprawa jest dość skomplikowana i jakkolwiek nie chcę odbierać frajdy szukania samemu, zdradzę tylko, że dotyczyło to w dużej mierze przyjaciół, gdy zaczynają się zachowywać irracjonalnie, tworząc pod przykrywką rzeczy nielojalne. Utwór ma jednak także drugie dno - pazerności.

Nie stronisz też od polityki („Kim”), „Casus Belli” zdaje się dotykać naszego bezlitosnego i bezmyślnego eksploatowania środowiska naturalnego, a „iŻółć” jest o nienawiści w sieci?

Ciężko byłoby mi wymienić czego te teksty nie poruszają. Z głównych motywów przewodnich wymieniłbym wycinkę lasów, hejt, niszczenia środowiska i ziemi, pewnej posłanki, ex ministra, zakonnika, ludzipająków i ich sieci, ale też wielu, wielu i innych.

Jak myślisz dlaczego w tak zwanym realu jesteśmy zupełnie inni? To ta pozorna anonimowość wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, pozwala opluwać innych?

Dużo trudniej spojrzeć komuś w oczy i mówić rzeczy, które z taką lekkością przychodzą w zacisznym pokoju, przed monitorem lub w smartfonie. Opluć kogoś, zhejtować, zalać żółcią i frustracją niespełnionych marzeń i marnowanego życia? W bezpośrednim kontakcie? Trzeba mieć odwagę i jaja. Anonimowość zamienia to w tchórzostwo. A zabawne jest to, że w sieci jej nie ma. Jeśli komuś naprawdę ktoś nadepnie na odcisk to znajdzie tego kogoś. I raczej prędzej niż później.

W „NieBanalnym” mieliśmy parafrazę fragmentu „Murów” Jacka Kaczmarskiego, w „Iżółć” sięgnąłeś po fragment „Arahji” Kultu, który po zmianach brzmi: „Nasz kraj podzielony nie jest nawet murem, tylko zwykłym, szarym płotem” – czyli nawet gdy różnimy się brakuje nam klasy?

W duszach większości Polaków niestety gra disco polo. A to trudno nazwać klasą. Banalne, prymitywne teksty ku uciesze gawiedzi. Trzy funty ma krzyż, do tego często mylnie użyte. Wiocha, zacofanie, smutek. Potrzebujemy klasy na szybko. I dużo. Jesteśmy bardzo smutnym, sfrustrowanym ale też i skrzywdzonym narodem. Ale tu już wkracza na scenę historia.

Czyli „(...) plagowym słowem Polski stała się żółć” i „nie masz, nie masz nadzieje”, że zacytuję czarnoleskiego mistrza, na jakąkolwiek poprawę tego stanu rzeczy?

Żółć jest bardzo polskim słowem. I nie tylko ze względu na to jak wiele jej mamy w sobie, ale także dlatego, że każda jego litera jest napisana polską czcionką.

Może porozmawiamy też w końcu o warstwie muzycznej „Arachne”, bo nagraliście bardzo urozmaiconą, ciekawą płytę. To Hunter jaki znamy, ale z drugiej strony w jakby odnowionej wersji – to rezultaty tego, że płyta jest efektem wytężonej pracy was wszystkich, bo nawet jeśli ktoś nie komponował, to miał wpływ na aranżacje czy brzmienie poszczególnych utworów?

Warstwa muzyczna powstała na próbach. Tym razem wszystkie utwory stworzyliśmy właśnie w naszej sali. Nikt nie przyniósł gotowych form, jak to wcześniej najczęściej bywało. Do tego opracowaliśmy metodę cichego grania, która pozwoliła nam grać kilkanaście godzin. Wcześniej, na odkręconych na maksa piecach, dawało się wytrzymać zaledwie kilka. To bardzo przyspieszyło pracę. I tak naprawdę wszystko się rozegrało dosłownie na kilku spotkaniach. Ale za to dzienno-nocnych. Tworzyliśmy i aranżowaliśmy. Potem już się zagrzebałem w domu i do tych instrumentalnych form układałem linie wokalne i pod nie pisałem teksty. Następnie ślady powędrowały do Jelonka, który zaaranżował do tych naszych nagrań z sali swoje smyki i nowatorsko - klawisze.

A propos brzmienia: poza nagraną w studio Heinricha perkusją całą resztę ścieżek nagraliście sami w warunkach domowych. Dzieje się tak już od czasów „Imperium”, tak więc jest to już taka wasza norma, tym bardziej, że sprawdza się brzmieniowo w 100 %?

Zgadza się, choć ma to także swoje mroczne strony. W domu ciężko się zmobilizować i czasowo wychodzi to słabo. Dlatego teraz jednak spróbujemy nagrać główne partie w studio. Właśnie po to, żeby był konkretny termin i bat nad głową.

Teksty są mroczne, niepokojące i dające do myślenia, ale mamy też na tej płycie potencjalne hity: wspomnianego już „Figlarza Bugiego” oraz „Saurumana”, tylko czy bardziej komercyjne stacje radiowe będą chciały grać utwory tak „kontrowersyjnego” zespołu?

Nie wierzymy już w to. Antyradio trochę popuszcza i w audycjach autorskich też możemy liczyć na okazjonalną emisję, ale tak, żeby w głównych rozgłośniach wejść na plejlistę i pojawić się w odbiornikach w pracy i samochodach w ciągu dnia to nawet z tak nieszkodliwym utworem jak „Figlarz Bugi” już nie liczymy.

Zresztą wasz największy przebój „Kiedy umieram” też nie miał banalnego tekstu w stylu „Dmuchawce, latawce, wiatr”, tak więc to w sumie nic nowego? (śmiech)

Tak. To smutne. Bo jest wiele wartościowych utworów polskich wykonawców, które nie pojawią się w tych mediach. Szkoda.

Słychać w tych utworach, że zaczynaliście od tradycyjnego, melodyjnego metalu – to taki nieświadomy powrót do przeszłości?

Tak. Trochę sentymentalni zaczynamy się robić. Pewnie w związku z naszym wiekiem (śmiech). No ale pozostajemy w tej kwestii wierni zasadzie, że jak coś nam się podoba i dobrze się z tym czujemy, to gramy. A jeśli nie do końca to przynajmniej próbujemy to tak zmienić, żeby nam się podobało.

Na koncertach nie ma już za to żadnych ograniczeń. Na razie macie za sobą marcową odsłonę trasy promującej „Arachne”, teraz koncertów będzie pewnie stopniowo coraz więcej, bo scena to wasze środowisko naturalne?

Życzylibyśmy tego sobie, ale to wbrew pozorom nie jest takie proste. Koszty produkcji naszych koncertów nie pozwalają nam grać tam gdzie zechcemy. A chcemy wszędzie. To niestety sprawia, że nie jest ich aż tak dużo. Ale postawiliśmy na to, żeby były jak najlepsze. Zatrudniliśmy najlepszą naszym zdaniem ekipę. Postawiliśmy nie tylko na dźwięk, ale i na światło. Do tego elementy scenografii. Wszystko po to, żeby były one jak najlepsze pod względem technicznym, wizualnym i dźwiękowym. A to są niestety koszty.

Poprzednią rozmowę też kończyliśmy w ten sposób, pytałem bowiem o zapowiadaną od lat płytę akustyczną, nad którą wciąż pracujecie. Ukaże się w końcu, bo póki co, nader regularnie, wydajecie płyty elektryczne – cztery w niespełna siedem lat, to niezła średnia?

Tak, to nasza płyta widmo (śmiech). Co ciekawe pracujemy nad nią. Nie poddajemy się. Ale tym razem nic nie będę obiecywał. Lepiej jak będzie to niespodzianka niż kolejny falstart.

Takie wyjątkowe wydawnictwo akustyczne warto byłoby uświetnić specjalną trasą – myślicie o czymś takim, tak dla odmiany tego, czym zajmujecie się już od tylu lat?

Jeśli tylko ją nagramy to planów mamy tyle, że ho ho. (śmiech)

Wojciech Chamryk

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4962989
DzisiajDzisiaj380
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień3939
Ten miesiącTen miesiąc45822
WszystkieWszystkie4962989
23.20.220.59