Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

“Moc heavy metalu” (Shadows Trip)

Powstali w roku 2000, ale przez sześć lat istnienia nie odnotowali znaczących sukcesów. Po 10 latach przerwy nastąpiła reaktywacja i nowy ten etap Shadows Trip zaakcentowali wydaniem debiutanckiej EP-ki „Znaki”. Trzy nowe utwory to tradycyjny heavy i zapowiedź pierwszego albumu, nad którym zespół już pracuje:

                      

HMP: Musiało brakować wam grania, skoro po kilkunastu latach przerwy zdecydowaliście się reaktywować Shadows Trip?

Michał „Żaku” Żaczek: Zdecydowanie masz rację, choć właściwie to żaden z nas nie porzucił pracy nad swoim warsztatem. Przez te lata uczestniczyliśmy w różnych, oddzielnych projektach. Mnie jako wokaliście na pewno brakowało powrotu do korzeni, do tego, od czego zacząłem swoją przygodę z muzyką czyli Shadows Trip. To były moje pierwsze kontakty z jakimkolwiek składem, można powiedzieć dziewiczy lot.

W obecnych realiach ponad 10 lat to już niemal epoka – z dawnych fanów pewnie mało kto już o zespole pamięta, zresztą część z nich najpewniej już dawno wzięła rozbrat z muzyką. Z kolei obecne pokolenie słuchaczy raczej was nie kojarzy, musicie więc ponownie zaczynać wszystko od początku?

Fakt minęło wiele lat, ale myślę, że ci, co nas znali czy słuchali, pamiętają. A ci, co wzięli rozbrat z muzyką na pewno mają Alzheimera i zapomnieli o takim tworze jak muzyka, bądź stracili słuch, lub są tam gdzie dźwięk nie dociera. (śmiech)

Takie mozolne przebijanie się, koncerty w małych klubach dla garstki słuchaczy i tym podobne akcje są może ciekawe, kiedy ma się naście czy dwadzieścia lat, ale teraz jesteście już przecież starsi, więc wiadomo – rodzina, praca, inne obowiązki – nie zniechęca was to?

Dużo w tym prawdy, każdy z nas boryka się z jakimiś problemami czy obowiązkami, ale kto dzisiaj tak nie ma? Bywały i bywają momenty, kiedy każdy z nas ma ochotę rzucić wszystko… i tu pojawia się moc heavy metalu, która daje nam siłę! Ciągle płynie jeszcze gorąca krew, mamy w sobie mnóstwo pozytywnej energii i chcemy się nią dzielić z innymi. Dlaczego więc mielibyśmy to przerwać?

Czyli muzyka jest na obecnym etapie waszego życia czymś więcej niż hobby, taką odskocznią od prozy codzienności?

Musiałbyś oczywiście zapytać o to każdego z nas z osobna, ale dla mnie zawsze była to pasja i gdzieś w duszy marzyło się, żeby móc kiedyś się z tego utrzymać. Niestety życie pisze swoje scenariusze, nie zawsze tak, jak tego chcemy. Póki co jest to coś, co odkryliśmy na nowo, coś w czym możemy spełniać się bez końca.

W Polsce z tak zwanego mocniejszego grania są w stanie utrzymać się tylko nieliczne, te najbardziej znane zespoły, więc pewnie już w roku 2000 nie liczyliście na to, że zdołacie jakoś szerzej zaistnieć, również w sensie komercyjnego sukcesu, bo to jednak nie ta muzyka?

Wracając do roku 2000, myślę, że był to dobry czas żeby wykorzystać okazję - to na pewno, jednak w naszym przypadku spotkaliśmy się z trudnymi decyzjami życiowymi. Część składu Shadows Trip wyjechała na drugi koniec Polski, a niektórzy poza teren kraju. Czy liczymy na sukces? Po cichu pewnie tak, zależy nam jednak przede wszystkim na tym, żeby czerpać przyjemność z tego co robimy i dzielić się tym z innymi.

Zadziwia jednak w tym kontekście rosnąca popularność wśród tzw. masowej publiczności ekstremalnych odmian metalu czy tych łączących z solidnym łojeniem różne eksperymenty – nie jest to dziwne, że tradycyjny heavy wciąż odrzuca czy niezbyt interesuje ogół słuchaczy, gdy post- metal i inne wynalazki już tak? Gonią za modnymi nowinkami, a reszta już się nie liczy?

Porównując to, co było 20 lat temu, a jest dzisiaj, to obecne czasy mocno różnią się od chociażby tych z lat 90., muzyka bardzo ewoluowała. Uważam jednak, że starzy wyjadacze, którzy wtedy słuchali heavy, nie zagubili się w tej ponad 20-letniej wędrówce. Dzisiaj odmian metalu jest tak wiele, należy jednak pamiętać jakie gatunki czy zespoły wyznaczyły drogę dla innych, nowych trendów.

Zastanawialiście się co sprawiło, że przy pierwszej próbie nic z tego nie wyszło i zespół rozpadł się po sześciu latach istnienia? Przecież mieliście na koncie nagrania demo, pewnie koncertowaliście, może próbowaliście też swych sił w jakichś konkursach czy przeglądach?

W którymś z pytań już częściowo na to odpowiedziałem. Tu wchodziły w grę sprawy przyszłości każdego z nas z osobna i decyzji, jakie musieliśmy podjąć w tamtym czasie. Byliśmy młodzi, większość z nas nie miała skończonych 25 lat. Pomimo tego, że naprawdę byliśmy głodni sukcesu, graliśmy gdzie się tylko dało, to los miał na nas inny plan. Zostawiając przeszłość daleko za nami cholernie cieszymy się, że po latach udało się nam poskładać zespół na nowo i możemy kontynuować to, co zaczęliśmy lata temu.

Macie też za sobą pierwsze koncerty – tego pewnie też wam brakowało?

Jasne, że tak, jaki zespół nie chciałby grać. To taka wisienka na torcie za pracę jaką wkłada się w sali prób, czy za godziny spędzone w studio. Pierwszy koncert po latach przerwy, zagraliśmy oczywiście w naszym rodzimym sandomierskim „Lapidarium”, gdzie nieraz gościło wiele rewelacyjnych kapel, takich jak Virgin Snatch, Corruption, Turbo, The Sixpounder czy Vane, o którym jest coraz głośniej w muzycznych mediach. Mieliśmy również okazję zaprezentować nasze utwory w klubie „Ptaszek w klatce”, który zlokalizowany jest w Ostrowcu Świętokrzyskim. Bardzo dobrze wspominamy ten występ – oby więcej takich imprez. Jesteśmy głodni koncertowania i szukamy możliwości, aby móc się pokazać się w innych miastach Polski.

Od razu założyliście, że za tą reaktywacją muszą pójść nagrania, czy pomysł wydania EP-ki „Znaki” pojawił się na dalszym etapie? Nie braliście pod uwagę opcji wzięcia się od razu za pełny materiał, wolicie metodę stopniowych kroków?

Oczywiście planowaliśmy uderzyć od razu z grubej rury i nagrać album, ale nie do końca byliśmy przekonani, że całość wyjdzie tak, jak sobie to wyobraziliśmy. Pojawiła się koncepcja realizacji EP, więc „testowo” zdecydowaliśmy się nagrać trzy utwory, żeby się sprawdzić i zorientować z jakim przyjęciem się spotkamy. W tym roku czeka nas dużo więcej pracy, bo celów jest kilka. Próbujemy załapać się na kilka większych festiwali - zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co celem nr 1 jest nagranie albumu, więc przed nami sporo pracy w studio.

„Znaki”, „Piekielny dom” i „Barykadę” wybraliście pewnie spośród większej ilości utworów jako najbardziej reprezentatywne dla obecnego oblicza Shadows Trip?

Nie do końca tak na to patrzyliśmy. Wybraliśmy te trzy numery, bo praktycznie każdy z nich jest trochę inny stylowo. Staraliśmy się wybrać jeden utwór naszym zdaniem bardziej drapieżny, „Piekielny dom”, a kolejny bardziej melodyjny to „Barykada”. „Znaki” znowu to jeden z pierwszych utworów, które stworzyliśmy po reaktywacji, mamy do tego utworu mega sentyment.

Zrealizowaliście te nagrania w tarnobrzeskim domu kultury – przypominają się dawne czasy, kiedy takie sesje w latach 80. i 90. były na porządku dziennym?

Powiem tak, zależało nam na czasie, więc wykorzystaliśmy znajomości w tarnobrzeskim ŚDK. Tam zarejestrowaliśmy wszystkie ścieżki instrumentów. Cała reszta , tj. partie wokalne, dodatkowe partie gitar, oraz całościowy miks robiliśmy już u Gerarda Niemczyka w Nowym Sączu. Po pracy z nim materiał został obrobiony i zmasterowany przez Max Morton Studio.

Na etapie miksów i masteringu wspomógł was nie byle kto, bo Gerard Niemczyk – jak już coś robić, to porządnie?

Gery jest świetnym człowiekiem, niesamowitym perkusistą, człowiekiem z pasją. Praca z nim to czysta przyjemność i pełen profesjonalizm. Wyjątkowy człowiek z wielkim sercem do muzyki i do ludzi. Gery zajmuje się wieloma projektami i realizacjami, nagrywał wielkie znakomitości polskiej sceny muzycznej, więc na pewno można mu zaufać podczas współpracy. Rozważamy nawiązanie z nim współpracy przy nagraniach długogrającego debiutu.

To w sumie wasze debiutanckie wydawnictwo z prawdziwego zdarzenia i zarazem chyba też zapowiedź pierwszego albumu?

Tak, w tym roku szykujemy się ostro do pracy nad płytą i teledyskiem. Całość planujemy zamknąć w 12/13 utworach, więc pracy będzie na pewno wiele; tym bardziej, że czeka nas również nagranie teledysku.

Macie już jakieś sprecyzowane plany dotyczące tego wydawnictwa, czy też, będąc przecież zespołem niezależnym, musicie działać rozważnie, zebrać budżet na nagrania, etc.?

Cóż, dzisiaj prowadzenie zespołu praktycznie niczym nie różni się od prowadzenia firmy, więc w tym czy ten sukces osiągniesz decyduje budżet jaki posiadasz, nie działa to inaczej.
W naszym przypadku, każdy musiał skądś te środki zgromadzić. Jesteśmy osobami, które pracują czy prowadzą swój biznes. Teraz zostaje tylko skoncentrować się na celach i nie odpuszczać w dążeniu do ich realizacji. Czy starczy nam sił i determinacji... mocno w to wierzymy!

Wojciech Chamryk

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963815
DzisiajDzisiaj1206
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4765
Ten miesiącTen miesiąc46648
WszystkieWszystkie4963815
3.230.128.106