„Kosmiczne pejzaże i social distancing z rozmachem” (Chaos Over Kosmos)
Chaos Over Cosmos to międzynarodowy projekt, powstały z inicjatywy naszego rodaka Rafała Bowmana. Teraz wspiera go wokalista Joshua Ratcliff, a pierwszy długogrający efekt ich współpracy to album „The Ultimate Multiverse”, materiał łączący progresywny metal z kosmicznym klimatem, urozmaicony i robiący wrażenie.
HMP: Wygląda na to, że lubisz wyzwania: nie tylko te muzyczne, ale też inne, skoro najpierw zwerbowałeś do swego projektu wokalistę z Hiszpanii, a w ubiegłym roku zastąpił go Austalijczyk?
Rafał Bowman: Coś w tym jest, chociaż w większym stopniu jest to spowodowane moim podejściem - od samego początku zaplanowałem to jako projekt studyjny. A skoro studyjny, to stwierdziłem, że nie muszę ograniczać się do osób z którymi fizycznie mogę się spotkać . To zwiększa pulę dostępnych muzyków i pod tym względem jest bardzo wygodne. Swoją drogą odnoszę wrażenie, że jest to dość nowe podejście i takich projektów jest bardzo mało, co trochę mnie dziwi, bo pod względem samego nagrywania muzyki, stwarza to ogromne możliwości. Zresztą, ziemskie odległości przy kosmicznej muzyce nie powinny być problemem. (śmiech)
To prawda, że nigdy nie spotkałeś się z Javierem i Joshem, wasza współpraca odbywa się tylko za pośrednictwem Internetu?
Dokładnie tak. Mam bardziej „zadaniowy” niż towarzyski stosunek do takich kontaktów - w obu przypadkach chodziło o to, aby sprawnie nagrać płytę. Z poprzednim wokalistą nie mam kontaktu, ale z Joshem jesteśmy w dobrych relacjach i ponieważ obaj mamy rodzinę w UK, planujemy spotkać się kiedyś, przy jakiejś okazji. Zobaczymy.
Ot, znak czasów. Nie myślałeś jednak o współpracy z ludźmi mieszkającymi nieco bliżej, nawet niekoniecznie w Polsce, ale w odległości umożliwiającej jakiś kontakt czy nawet zagranie prób przed ewentualnymi koncertami, czy też Chaos Over Cosmos pozostanie projektem wyłącznie studyjnym?
Chaos Over Cosmos na 99% pozostanie projektem studyjnym - 1% daję sobie na wszelki wypadek. Zarówno jako muzyk jak i jako słuchacz bardziej jestem zainteresowany płytami studyjnymi, traktując je jako rzecz trwałą i coś, co w największym stopniu świadczy o zespole. Szanuję zespoły grające świetne koncerty, ale osobiście wolę przeznaczyć czas na tworzenie i nagrywanie nowej muzyki, zamiast na próby i koncerty. O dystansie dzielącym mnie od wokalistów nie myślałem i na szczęście nie spowodowało to wielu problemów, bo muzykę komponuję sam i wokale pełnią raczej drugoplanową rolę. Oczywiście chętnie byłbym przy ich nagrywaniu, ale może lepiej, że mnie nie było, bo zapewne pełniłbym rolę oceniająco-stresującą, a to niekoniecznie jest korzystne. (śmiech)
Praca w dwóch jest czymś na pewno łatwiejszym, ale stwarza też pewne ograniczenia, choćby w tym sensie, że żaden z was nie jest perkusistą, tak więc musiałeś korzystać z automatu – z jednej strony zdehumanizowane brzmienie całości czasem na tym zyskuje, ale gdyby taki Daray siadł za bębnami te utwory zyskałyby jednak zupełnie inny wymiar – może na kolejnej płycie pokusisz się o taki eksperyment?
(Śmiech) Gdybym miał pod ręką takiego perkusistę jak Daray, to na pewno moja perspektywa byłaby zupełnie inna! Zdaję sobie sprawę, że pod względem brzmienia, jak i samej gry żywy perkusista to, jak powiedziałeś, inny wymiar. Z kolei za cyfrowym graniem przemawia wygoda i fakt, że materiał jest dla mnie bardziej autorski - lubię mieć maksymalną kontrolę nad kompozycjami. Sądzę, że pasuje to do ogólnego klimatu muzyki. Dotychczas byłem zdecydowanie za pozostaniem przy programowaniu perkusji, ale od pewnego czasu zaczynam brać pod uwagę zmianę w tym zakresie. Na pewno na nowym albumie perkusja będzie bardziej dopracowana brzmieniowo, a czy zagra ją człowiek czy pecet - czas pokaże.
Od początku interesował cię progresywny metal w dość szerokim ujęciu, od bardziej tradycyjnego do death metalu, bo daje to spore możliwości kompozytorsko-aranżacyjne, a do tego pozwala uniknąć schematycznego zaszufladkowania?
Tak, zawsze lubiłem podejście na zasadzie prog metal + coś jeszcze. Nie jestem dobry w klasyfikowaniu muzyki na gatunki, ale określiłbym, że na pierwszej płycie był to prog z wpływami heavy/power metalu i różnych ambientowych brzmień, na najnowszej jest to prog w bardziej nowoczesnym ujęciu, ze sporą ilością technicznych gitar i w trochę melodeathowym stylu. Zawsze lubię mieszanie gatunków, ale cała (bardzo szeroko pojmowana) muzyka progresywna wydaje mi się wyjątkowo wdzięcznym polem do takich działań i pozwala odpowiednio wyżyć się instrumentalnie.
Z perspektywy czasu zaryzykowałbyś stwierdzenie, że zarówno debiutancki album „The Unknown Voyage”, jak też wydane niedawno dwa krótsze materiały stały się punktem wyjścia do stworzenia drugiego albumu „The Ultimate Multiverse”? Zbiera on materiał z wcześniejszych EP-ek, ale nie jest to w żadnym razie kompilacja, bo to nierzadko nowe wersje, a „We Will Not Fall” składa się z dwóch wcześniejszych utworów „We Will Not...” i „ Fall”, ale połączonych tak, że tworzą coś nowego?
Sprawy trochę się skomplikowały ze względu na zmianę wokalisty, która nastąpiła podczas tworzenia następnej płyty - po nagraniu wokali do dwóch utworów (na nowej płycie nazwane są „One Hundred” i „We Will Not Fall”). Stwierdziłem, że warto zrobić coś z tymi ostatnimi utworami jakie nagraliśmy razem, dlatego wrzuciłem je do rozszerzonej wersji debiutu. Oba kawałki były już jednak w muzycznie i brzmieniowo bliższe nowym numerom (zostały zmiksowane i zmasterowane przez to samo studio co cała reszta na „The Ultimate Multiverse”), dlatego po pewnych niewielkich zmianach wróciliśmy do nich z oshem. Z kolei samo połączenie EP-ek w jedno to korzystny zbieg okoliczności - takie wydanie zostało zaproponowane przez Narcoleptica Productions, a obie EP-ki stanowią całość pod względem klimatu, konceptu i czasu w jakim powstawały. Sam również postrzegam je jako całość - wydaną po pewnych zawirowaniach, ale całość.
Czyli niewykluczone, że gdybyś na przykład malował, to miałbyś chęć przemalować na starych obrazach to i owo, a pisząc zmieniałbyś lub poprawiał treść swoich powieści czy opowiadań? Z utworami jest podobnie, wciąż ewoluują, coś co było dobre rok czy dwa lata temu czasem potrzebuje zmian?
Może to lepiej, że gram na gitarze bo jako malarz pewnie skończyłbym z obciętym uchem (śmiech). Mówiąc zupełnie serio, jest cienka granica pomiędzy poprawianiem, które rzeczywiście podnosi jakość, a obsesyjnym szukaniem dziury w całym. Zdarza mi się jedno i drugie, ale po skończeniu płyty prawie nie słucham swojej muzyki, prawdopodobnie z powodu o którym wspomniałeś – szukałbym elementów które wolałbym zmienić, a po premierze to już niemożliwe. Z najnowszej płyty jestem jednak zadowolony.
Skąd pomysł na futurystyczną wymowę całości, narodził się on pewnie pod wpływem literatury czy kina science-fiction?
Tak, jestem wielkim fanem science-fiction. Autorzy tacy jak Lem, Asimov, Arthur C. Clarke, Dan Simmons czy Alastair Reynolds w bardzo dużym stopniu wpłynęli na mnie podczas pisania tej muzyki. W pewnym stopniu również kino, bo na przykład „Blade Runner” i „2001: Odyseja kosmiczna” to obrazy które zapadły mi w pamięć już wiele lat temu i ma to później swoje odbicie przy komponowaniu. Bardzo interesuję się też kosmologią i astrofizyką - czytanie na temat modeli kosmologicznych i teorii z pogranicza fizyki i filozofii stanowiło dla mnie dużą inspirację, stąd wzięła się również nazwa płyty. Wszystko wskazuje na to, że również następny album będzie mocno eksplorować tę tematykę.
Zdaje się to potwierdzać tytuł ostatniego utworu na płycie – Isaac Asimov to ważny dla ciebie autor, stąd ten hołd dla niego?
To jeden z moich ulubionych pisarzy. Są autorzy lepsi od niego literacko, ale tym, co najbardziej podziwiam w jego książkach, jest nieprawdopodobna konsekwencja w tworzeniu skomplikowanego świata, czy raczej wszechświata, który jest miejscem akcji jego kilkudziesięciu książek. Co do samej nazwy utworu, dopiero po nagraniu stwierdziłem, że klimat przypomina jego powieści, więc potraktowałem to jako rodzaj hołdu dla niego. Mam nadzieję, że on sam polubiłby tę muzykę i nie skończyłoby się jak z Iron Maiden i Frankiem Herbertem. (śmiech)
Twój pseudonim też nie jest przypadkowy – wszystko musiało być tu dopracowane i tworzyć całość, niczego nie pozostawiłeś przypadkowi?
Pseudonim to oczywiście puszczenie oka do fanów wspomnianej już książkowej lub filmowej „Odysei kosmicznej”. Faktycznie płyta była dokładnie przemyślana - na pewno w warstwie muzycznej, bo każdy utwór był skomponowany przynajmniej w 90% zanim zaczynałem go nagrywać. Efekt jest taki, że muzyka brzmi miejscami w sposób dość „wykalkulowany”, ale właśnie ten lekko odczłowieczony nastrój chciałem osiągnąć. Wiem, że to podejście do muzyki które prezentuję jako Chaos Over Cosmos może być zaprzeczeniem tego, czego wiele osób szuka w metalu czy rocku - pewnej organiczności czy spontaniczności. Trudno - dla mnie liczy się spójność i właśnie taki koncept chciałem zrealizować.
Josh miał wolną rękę co do tekstów, czy też konsultowaliście między sobą pomysły na poszczególne utwory, bo przecież całość tekstów musiała być też spójna?
Josh miał całkowicie wolną rękę w tej kwestii. Starałem się chociaż trochę hamować swoje dyktatorskie zapędy i to była kwestia w którą nie chciałem ingerować.
To zdolny człowiek, bo nie tylko śpiewa i pisze, ale też stworzył oprawę graficzną „The Ultimate Multiverse”?
Dokładnie tak. To był drugi element w który starałem się nie wnikać nadmiernie i dałem tylko bardzo ogólne wskazówki odnośnie oprawy graficznej.
„The Ultimate Multiverse” jest dla Chaos Over Cosmos przełomem o tyle, że to wasze pierwsze wydawnictwo dostępne nie tylko w wersji cyfrowej, ale również na płycie CD, dzięki Narcoleptica Productions?
Jak wspomniałem, przede wszystkim jestem zadowolony, że możemy to wydać tak jak planowałem od początku, jeszcze przed zmianą wokalisty, czyli jako następny, pełnoprawny album. Przełom to duże słowo, ale być może można to tak nazwać. Punktem zwrotnym po debiucie na pewno była też dość znaczna zmiana stylu na bardziej techniczny i nowoczesny. Następne wydawnictwo na pewno też pójdą tą drogą, zarówno jeśli chodzi o kwestie muzyczne, jak i wydawnicze.
Zależało ci na fizycznym nośniku, czymś namacalnym i mimo wszystko trwalszym niż muzyka w sieci czy zapisana na twardym dysku komputera?
Zawsze czułem, że wydanie wyłącznie cyfrowe jest w jakiś sposób wybrakowane. Ciężko to logicznie uzasadnić - po prostu strasznie lubię płyty CD! To trochę jak z e-bookami i książkami. Treść jest najważniejsza, ale obcowanie z danym nośnikiem to inne wrażenia. W obu przypadkach korzystam z fizycznych i cyfrowych wersji, ale te analogowe rozwiązania mają swój urok. Świat jest coraz bardziej cyfrowy i nasz projekt, zarówno w warstwie muzycznej jak i logistycznej, z tego korzysta, ale nie zmieni to nigdy faktu, że fizyczne, namacalne elementy dodają smaku.
Pandemia nie mogła mieć większego wpływu na działalność Chaos Over Cosmos, bo koncertów przecież i tak nie gracie. Jednak w szerszym aspekcie jest to niewątpliwie zjawisko bardzo niebezpieczne dla muzyki jako takiej, nie tylko metalowej – pewnie uważnie obserwujesz tę sytuację, bo nie wygląda za ciekawie?
Jesteśmy zespołem, który uprawia social distancing z rozmachem i w takim zakresie, że już bardziej się nie da (śmiech). Sytuację jednak oczywiście obserwuję i wolałbym nie dołączyć do grona osób typu „nie znam się, to się wypowiem”, dlatego pominę aspekt epidemiologiczny, zostawiając to wirusologom. Przykro jednak patrzeć, jak cały sektor kultury jest traktowany w tym całym odmrażaniu i „powrocie do normalności” całkowicie po macoszemu. W ostatnich kilku tygodniach, podczas kampanii wyborczej widać było tłumy przy kandydatach wszystkich opcji. W tym samym czasie nie można było zorganizować nawet małego koncertu dla znacznie mniejszej liczby ludzi. Nielogiczna sytuacja, jakich niestety wiele w ostatnich czasach. Przy tym wszystkim sądzę, że sam wirus w szerokiej perspektywie nie wpłynie znacznie na muzykę. Na działalność firm eventowych, szczególnie w najbliższych kilkunastu miesiącach - owszem, ale nie na same gatunki. Co do całej sytuacji ogólnie, pozostaję umiarkowanym optymistą.
Macie plany co do przyszłych losów waszego projektu czy na razie nie wybiegacie zbytnio w przyszłość, koncentrując się na promowaniu nowego albumu?
Mam sporo planów, które już zacząłem realizować. Pracuję nad wydawnictwem, które na pewno wypuścimy w przyszłym roku. Jeden utwór jest już nagrany, do tego sporo mniej lub bardziej rozbudowanych pomysłów, riffów. Mam już w głowie obraz tego, jak mniej więcej będzie to brzmieć. W międzyczasie oczywiście staram się promować obecny album. Przy tej okazji chciałbym podziękować wszystkim, którzy posłuchali płyty i tobie za wywiad! To moja pierwsza polskojęzyczna rozmowa dotycząca Chaos Over Cosmos - dzięki!
Wojciech Chamryk