Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Z sercem i pasją - zupełnie nowy początek” (Vandenberg)

      

Holenderski zespół hardrockowy Vandenberg nazwany na cześć gitarzysty Adriaana „Adje” van den Berga, czyli po prostu Adriana Vandenberga, długo kazał czekać na swoją nową płytę, bo aż 35 lat! 29 maja br. Vandenberg powrócił z nowym albumem zatytułowanym „2020” w zupełnie nowym składzie. Miałam możliwość osobiście porozmawiać z Adrianem Vandenbergiem, a oto czego się dowiedziałam w związku z premierą nowego albumu i nie tylko.

                        

HMP: 29 maja br. został wydany nowy album grupy Vandenberg i jest to pierwszy album z nowymi utworami od 1985 roku, co oznacza, że od tego czasu minęło 35 lat... dlaczego mieliście tak długą przerwę?

Adrian Vandenberg: To w zasadzie nie była przerwa, ponieważ w 1986 dołączyłem do Whitesnake i byłem z nimi przez 13 lat. W 1999 roku Whitesnake w pewnym sensie się rozpadło, chociaż David Coverdale w 2002 reaktywował zespół. W 1999r. chciałem nadrobić zaległości w malowaniu, ponieważ grając w Whitesnake nie miałem na to czasu. Poza tym chciałem zobaczyć jak moja córka dorasta. W 1999r. wraz z moją ówczesną partnerką mieliśmy córkę i choć 3 lata później musieliśmy się rozstać, ponieważ w związku nie układało nam się, to pomyślałem, że nie chcę być takim ojcem, który z powodu trasy koncertowej pokazuje się na horyzoncie dwa razy w roku i mówi: „Cześć, jestem Twoim tatą, ale znowu muszę już iść”. Chciałem poczekać, aż będzie na tyle duża, żeby zrozumieć, gdy jej wytłumaczę co robię w mojej pracy. Ale to zajęło trochę więcej czasu niż się spodziewałem. Na początku myślałem, że będę mógł wrócić 4-5 lat później, ale kiedy miała 6 czy 7 lat nadal nie uważałem, że zrozumie jak to jest. Minęło 13 lat, gdy założyłem Vandenberg's MoonKings, które  istniało przez około 5 lat i wtedy postanowiłem powrócić do Vandenberga, ponieważ z MoonKings nie mogliśmy wyjeżdżać w trasy koncertowe poza Holandię, gdyż wokalista MoonKings ma dużą farmę i nie może jej opuścić na więcej niż dwa dni. Dla mnie to był bardzo istotny powód, żeby reaktywować zespół Vandenberg.

Nowy album, kompletnie nowy skład zespołu. Pozostali muzycy - Bert Heerink (wokal), Dick Kemper (gitara basowa), Jos Zoomer (perkusja) – nie chcieli wrócić?

Nie chciałem ich pytać z powodu tego, co stało się jakieś 5 lat wcześniej, a może nawet trochę dawniej, jakieś 6 lat temu... oni wystąpili przeciwko mnie, chcieli używać nazwy Vandenberg i zakazać mi posługiwania się moim prawdziwym imieniem „Adrian Vandenberg”. To trwało przynajmniej 5 lat, w czasie których, oczywiście, przegrali 6 spraw sądowych. Byłoby idiotyczne, gdyby oni posiadali na własność moje imię. To w zasadzie zniszczyło naszą przyjaźń i teraz nie chcę ich więcej widzieć. Nie jestem również zbyt wielkim fanem reaktywacji różnych rzeczy, ponieważ dla mnie istotne jest, żeby pracować z ludźmi, którzy mają „ogień”, by tworzyć taki rodzaj muzyki. Ten typ rocka potrzebuje ognia, motywacji i pasji. Bardzo często można zobaczyć jak stary zespół po latach się reaktywuje, gra utwory z przeszłości, które brzmią zbyt łagodnie, brakuje w nich pasji i ognia. Jeśli o mnie chodzi, chcę tylko znowu grać pod nazwą Vandenberg z ludźmi, którzy mają w sobie pasję, motywację oraz entuzjazm, żeby grać muzykę tak, jak powinna być grana.

Rozumiem, że muzyka jest dla Ciebie pasją?

Vandenberg: O tak, na sto procent!

Ronald Romero, znany z Rainbow Ritchiego Blackmora, został nowym wokalistą Vandenberga. Jak to się stało, że zaczęliście współpracę?

Kiedy wyjaśniłem mojemu menedżerowi z wytwórni płytowej, że chciałbym skompletować nowy zespół, który mógłby wyjeżdżać na trasy koncertowe do innych krajów na całym świecie, zapytał czemu nie użyję nazwy Vandenberg ponownie. Tak jak mówiłem wcześniej, nie chcę niczego przerabiać i jedyną opcją, żebym wrócił do nazwy Vandenberg, było znalezienie wspaniałego wokalisty, a także złożenie świetnej listy utworów ze znakomitymi muzykami. Kiedy o tym myślałem pierwszym, który przyszedł mi do głowy był Ronnie Romero, ponieważ 5 lat temu czytałem gdzieś o tym, że Ritchie Blackmore chce zorganizować jeszcze kilka występów z Rainbow i byłem ciekawy kto będzie śpiewał, gdyż, jak wiemy, Ronnie James Dio był niesamowitym wokalistą. Tak więc potrzebny był wspaniały wokalista, żeby ponownie zaśpiewać taki rodzaj utworów. Poszukałem na YouTube, zobaczyłem Ronniego Romero, którego wcześniej nie znałem i jego „Run Away” i pomyślałem, że ten koleś jest świetny! Tak więc Ronnie był pierwszą osobą, o której pomyślałem, jako o potencjalnym wokaliście Vandenberga. Kiedy zwróciłem się do niego, był bardzo entuzjastycznie nastawiony. Powiedział mi, że powodem, dla którego zaczął śpiewać był akustyczny album  „Starkers In Tokyo” nagrany przeze mnie z Davidem Coverdalem w 1997 roku, więc od razu mieliśmy jakieś powiązanie. Poleciałem do Madrytu, gdzie mieszka Ronnie i rozmawialiśmy, jak się do tego zabrać. Potem wróciłem i zacząłem pisać piosenki i tak oto powstała płyta.

Czy kiedykolwiek rozważałeś zaproszenie kobiety, żeby śpiewała w Twoim zespole?

To jest interesujące pytanie. Nigdy tak naprawdę o tym nie myślałem... z jakiegoś powodu, choć właściwie nie wiem dlaczego, ponieważ jest kilka świetnych wokalistek. Więc kto wie, może kiedyś w przyszłości.

Jak wyglądało tworzenie muzyki do „2020”? Czy wszyscy dodali coś od siebie, czy byłeś jedynym liderem?

Tak, byłem jedynym twórcą. Piszę utwory od kiedy miałem 5 lat, zawsze to robię. Jedynym momentem, kiedy współtworzyłem z kimś muzykę, były dwa albumy nagrane dla Whitesnake, ale naprawdę jestem przyzwyczajony do samodzielnego tworzenia, ponieważ to kocham. Przypuszczam, że pisanie utworów jest moją największą pasją. Pisałem nowe utwory z myślą o głosie Ronniego, bo jak wiadomo jest świetnym wokalistą i nie ma ograniczeń, więc to jest świetna inspiracja do tworzenia utworów. Po prostu dostosowuję utwory do jego wokalu.

Jakie zespoły miały wpływ na Twój muzyczny gust?

Wszystko zaczęło się, gdy byłem dzieckiem od The Beatles, Rolling Stones, gwiazd takich jak: Humble Pie, Led Zeppelin, Free, Bad Company, Deep Purple, Rainbow, AC/DC, Van Halen, Aerosmith. Wpływ mają również nowe zespołu np. Foo Fighters – bardzo lubię tych gości, metalowe grupy m. in. Five Finger Death Punch – tych gości także lubię. Aczkolwiek myślę, że największy wpływ występuje, gdy jesteś nastolatkiem i zaczynasz grać. Na mnie w tym czasie największy wpływ miał Jimi Hendrix, Led Zeppelin, Queen, Free – kiedy miałem 14/15 lat bardzo dużo słuchałem właśnie tych zespołów.

Czy teksty są oparte na Twoich osobistych doświadczeniach?

Tak, bardzo często. Często myślę o rzeczach, których doświadczam np. jakich uczuć czy emocji doświadczam. Więc kiedy piszę, to przychodzi naturalnie. Bardzo się z tego cieszę, gdyż dzięki temu nie muszę za bardzo fantazjować na ten temat. To tak jakby otworzyć drzwi w moim umyśle i wszelkiego rodzaju wspomnienia, doświadczenia same przychodzą. W moim przypadku tak właśnie wygląda tworzenie tekstów. 

Zastanawiam się, czy masz swój ulubiony utwór na albumie, który ma dla Ciebie szczególne znaczenie?

To trochę się zmienia z dnia na dzień, ale myślę, że jeśli miałbym wymienić jeden utwór wybrałbym „Hell and High Water”, ponieważ miałem nadzieję, że wyjdzie, tak jak wyszedł, w taki sposób, jak go widziałem w moim umyśle. Chciałem stworzyć długi epicki utwór, który przypomina trochę film - z początkiem, końcem i wszystkim pomiędzy. Ronnie śpiewa tam niesamowicie, jestem także zadowolony z partii gitarowych, bębnienia Koena i świetnego brzmienia basu. To jest prawdopodobnie mój ulubiony utwór z całej płyty.

Czy jest coś czego żałujesz lub chciałbyś zmienić w swojej muzycznej karierze?

Nie... właściwie nie. Czuję się bardzo, bardzo szczęśliwy, że mam tę karierę, ponieważ nigdy nie myślałem, że zrobię karierę jako gitarzysta rockowy. To jest praktycznie niemożliwe, żeby pochodząc z Holandii zostać muzykiem rockowym. Mój rodzaj muzyki nie jest grany ani w radiu, ani w telewizji, więc właściwie nie można zarabiać na życie będąc muzykiem rockowym w Holandii. Zawsze myślałem, że będzie to dla mnie jedynie hobby, ale gdy Vandenberg wybił się z singlem „Burning Heart” wydanym w 1982 roku, nagle stało się to moją pracą. To było fantastyczne, ale zawsze myślałem, że prawdopodobnie wszystko skończy się w przeciągu dwóch lat i będę nauczycielem sztuki sprzedającym swoje obrazy, co też szło mi całkiem dobrze. Jestem ogromnym szczęściarzem, że nadal jestem profesjonalnym muzykiem rockowym, ponieważ kocham to, co robię.

Co w Twojej opinii odróżnia Vandenberga od innych hardrockowych zespołów?

Nie jestem pewny, ponieważ nie myślałem o tym za dużo. Piszę moją muzykę, gram na mojej gitarze, w sposób który odzwierciedla moje serce i duszę. Zawsze lubiłem, co można zauważyć w moich utworach, kombinacje hard rocka i mocnych melodii. Lubię, kiedy utwór ma mocną melodię, która sprawia, że chcesz go śpiewać. To jest ten typ rockowych kawałków i rockowych zespołów, który zawsze kochałem m.in. Rainbow, Deep Purple, Queen - wszystkie moje ulubione zespoły zawsze miały mocne melodie. Myślę, że to może  być ta różnica między Vandenbergiem „2020”, a innymi zespołami, ta kombinacja wyraźnych gitarowych riffów, mocnych melodii i świetnych linii wokalnych.

Jak firma fonograficzna (Mascot Records) wpływa na Twoją pracę? Czy możesz cieszyć się pełną swobodą artystyczną?

Tak, jestem bardzo zadowolony z mojej wytwórni płytowej. Zgłosili się do mnie 6 lat temu. Wcześniej miałem kilka ofert od różnych firm fonograficznych w okresie, kiedy nie byłem aktywny, dopóki 6 lat temu nie założyłem zespołu Vandenberg's MoonKings. W tym okresie – pomiędzy Whitesnake a Vandenberg's MoonKings regularnie otrzymywałem oferty od różnych firm fonograficznych z pytaniami, kiedy zacznę znowu grać, czy chcę przyjść porozmawiać na temat kontraktu. Nie znałem tych wszystkich ludzi, więc kiedy byłem gotowy, żeby uformować Vandenberg's MoonKings skontaktowałem się z Mascot jako pierwszą, ponieważ otrzymałem e-mail od właściciela wytwórni, który pytał czy chciałbym najpierw porozmawiać z nim zanim zgłoszę się do innych wytwórni i pomyślałem: Wow, to brzmi bardzo zachęcająco! I tak też zrobiłem. Szef Wytwórni Moscot powiedział mi, że śledził całą moją karierę i że zaobserwował, że nigdy nie wydałem złej płyty, więc jeśli podpiszę z nimi kontrakt, będę mógł robić co chcę, ponieważ ufa, iż stworzę coś dobrego. To brzmiało dla mnie dobrze. Wytwórnia nigdy nie próbowała wpłynąć na kierunek podejmowanych przeze mnie działań, także mogę cieszyć się pełną swobodą artystyczną, co jest bardzo dla mnie istotne. 

Czy jesteś zadowolony z tego, jak nowy album został przyjęty?

Tak, bardzo! Nie mogłem liczyć na lepszy odbiór. Cechuje mnie perfekcjonizm w odniesieniu do mojej pracy, jestem bardzo krytyczny. Ja i pozostali członkowie zespołu próbujemy stworzyć tak dobrą płytę, jak tylko potrafimy. Mamy także nadzieję, że ludziom się spodoba tak bardzo, jak nam. Można się tego dowiedzieć dopiero po jej wydaniu, kiedy pojawiają się recenzje, albo reakcje fanów np. na portalu facebook. I jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolony z tych reakcji, ponieważ wszystkie recenzje są wspaniałe. To jest dla nas świetny początek, punkt startowy do tego, żeby zacząć grać koncerty na żywo, gdyż najwyraźniej ludzie podchodzą do nas z entuzjazmem i chcą zobaczyć jak gramy, a my chcemy wszędzie grać.

Jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy możemy spodziewać się kolejnych albumów Vandenberga?

O tak, na pewno! Zamierzam wykorzystać nadchodzące miesiące do tworzenia nowych utworów na następny album. Na razie planujemy trasę koncertową po Europie od listopada do września i mam nadzieję, że dojdzie ona do skutku ze względu na całą sprawę z koronawirusem... na razie nic nie wiadomo. W razie czego zaczniemy europejską trasę w lutym (przyp. przyszłego roku). Nie chcę tego traktować jako jednego z projektów bardzo zależy mi, żeby koncertować jako zespół – grać utwory z obecnego albumu, a także stworzyć następny album i następny... To jest obecnie mój ulubiony zespół.

Jak radzisz sobie z krytyką? Jaki wpływ ma krytyka na Twoją pracę (jeśli w ogóle)?

Na chwilę obecną nie dbam już o to. Na samym początku, gdy zaczynałem z moimi pierwszymi nagraniami, kiedy czytałem niezbyt pochlebne opinie, to naprawdę bardzo mnie to wkurzało, ponieważ nagranie albumu kosztuje dużo wysiłku. Lubię konstruktywna krytykę.  Czasami czytasz artykuł, w którym autor docenia płytę, muzyków, czy utwory, ale ma także kilka krytycznych uwag w tej recenzji, to zawsze traktuję je poważnie, ponieważ, gdy recenzja jest napisana przez kogoś, kto zna się na tego rodzaju muzyce i ta osoba mówi adekwatne rzeczy odnośnie płyty, w tym zawiera jakąś dozę krytyki, to dla mnie jest w porządku. Też w taki sposób się zachowuję, jeśli słucham płyty jednego z moich ulubionych zespołów, zawsze jest kilka niewielkich rzeczy, o których myślę: hmmm mogliby to zrobić w trochę inny sposób. Tak czy siak świetnie jest móc rozmawiać o muzyce. Byłoby strasznie nudno, gdyby wszyscy lubili wszystko i zgadzali się z wszystkim, i cały czas przytakiwali.

Co według Ciebie, oczywiście oprócz muzycznego talentu, potrzebne jest, żeby stworzyć dobry zespół?

Oczywiście jest kilka takich rzeczy, przede wszystkim skład zespołu. Miałem takie szczęście, żeby grać z najlepszymi rockowymi muzykami w tym biznesie - mam tu na myśli m.in. Davida Coverdale'a, Tommiego Aldridge'a, Rudiego Sarzo, więc jestem trochę rozpuszczony i nie chciałbym się cofać w jakości grania muzyków, z którymi współpracuję. Vandenberg's MoonKings również miało świetny skład – wspaniałego wokalistę Jana (przyp. Jan Hoving), który jest moim dobrym przyjacielem, fantastycznego basistę i perkusistę. Do tej pory miałem szczęście, żeby pracować ze wspaniałymi muzykami, ale przynajmniej dla mnie, szczególnie istotna jest chemia, pewne połączenie między muzykami, w przeciwnym razie będzie to przypominało drużynę piłkarską z paroma bardzo drogimi, mocnymi zawodnikami, którzy jeśli nie współpracują ze sobą, to nie osiągną niczego znaczącego. Gdy jesteście w trasie koncertowej, to widzicie się codziennie, więc poczucie humoru, koleżeństwo pomiędzy muzykami jest bardzo ważne.

Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy zastanawiają się, czy wejść w świat muzyki?

Bądźcie przygotowani na najgorsze, ponieważ to jest dziwny biznes. Według mnie jest oparty na pasji i emocjach, a jednocześnie dużo ludzi, którzy sami nie tworzą muzyki, zarabia mnóstwo pieniędzy – mam tu na myśli wytwórnie płytowe, stacje radiowe i telewizyjne itp., więc trzeba się przygotować, że nie będzie łatwo. Dla mnie zawsze najważniejsze jest pozostawanie w zgodzie ze sobą samym, z tym jaką muzykę grasz. Gdy grasz ten rodzaj muzyki, który kochasz i robisz to tak dobrze, jak potrafisz, to nigdy się nie pomylisz. Nawet jeśli płyta nie odniesie sukcesu, ale nadal jesteś zadowolony z jej wydania, to jesteś na dobrej drodze. Natomiast jeśli będziesz próbował dostosować się do komercyjnej części biznesu, zmieniał swoją muzykę tak, aby stała się hitem, a i tak nie sprzedasz swojej płyty, to będziesz w całkowitym błędzie, gdyż nie stworzyłeś albumu, w który wierzyłeś, tylko dostosowałeś się do wymagań firmy fonograficznej a i tak nie odniosłeś sukcesu – w tym przypadku będzie to jak ogromny kac. Zawsze powtarzam początkującym muzykom, żeby skupiali się na muzyce, która płynie z ich serca i wtedy nigdy się nie pomylą.

Jakie są Twoje odczucia związane z współczesnym rynkiem muzyki? Jest lepszy czy gorszy niż wcześniej? Jak to oceniasz?

Oczywiście jest trudno. W latach 80-tych sprzedaż płyt była bardzo dobra, ludzie mogli sprzedawać dużo płyt, więc jeśli sprzedałeś dużo płyt Twoja wytwórnia płytowa miała dla Ciebie dobry budżet, który mogła przeznaczyć na wydanie Twojej następnej płyty. Dzięki temu mogłeś się rozwijać. Zespoły, artyści mogli zarabiać pieniądze na płytach. Teraz mamy dostęp do muzyki w serwisach streamingowych, takich jak Spotify, a także YouTube, więc jako twórca muzyki nie zarabiasz zbyt dużo pieniędzy, albo nie zarabiasz ich wcale. Zarabiasz jedynie koncertując. Sedno tkwi w tym, że w przypadku początkujących zespołów, bez płyty, która odniosła sukces bardzo trudno jest grać koncerty. I jednocześnie przy obecnym dostępie do Spotify czy YouTube'a bardzo trudno jest nagrać dobrą płytę... ma to związek z Twoim wcześniejszym pytaniem, trzeba to robić z pasją i prosto z serca i nawet jeśli nie odniesie zbyt dużego sukcesu, to nadal tworzysz muzykę, z której możesz być dumny.

Masz duże doświadczenie sceniczne, więc jestem ciekawa, czy czasami stresujesz się lub czujesz presję na koncertach?

Nie. Mam szczęście, ponieważ tworzę muzykę odkąd miałem 14 lat, także na scenie i w zasadzie nigdy się nie denerwuję. Wiem, że jest całkiem sporo muzyków, którzy równie długo występują, a w dalszym ciągu odczuwają stres, kiedy wychodzą na scenę, ale ja nie, więc jestem szczęściarzem.

Czy jest jakiś koncert, który był dla Ciebie szczególnie pamiętny?

Tak, wiem od razu. W 1990 roku razem z Whitesnake graliśmy w Holandii na dużej scenie na dworze i był piękny letni wieczór, cała moja rodzina tam była – moja mama, mój tata, moja siostra i brat, wszyscy moi przyjaciele, tłum liczył jakieś 30000 osób, wszyscy krzyczeli: „Adrian, Adrian!”, ponieważ to był koncert w domu, dla wszystkich holenderskich fanów rocka i to było niesamowite. To jest prawdopodobnie najbardziej pamiętny koncert jaki kiedykolwiek dałem.

Czy są jeszcze jakieś inne marzenia, które chciałbyś spełnić?

Tak, mam nadzieję, że zespół się nie rozpadnie, uda się go utrzymać razem i będziemy mogli koncertować na całym świecie, grać muzykę, jaką kochamy i spotykać tych wszystkich ludzi z całego świata, którzy także interesują się taką muzyką. To było moje marzenie, gdy miałem jakieś 12 lat i nadal nim jest... to jest nadal moja pasja i lubię się nią dzielić z jak największą ilością ludzi na całym świecie.

Chciałbyś powiedzieć coś jeszcze Twoim fanom w Polsce?

Ostatni raz byłem w Polsce z Davidem Coverdalem, gdy graliśmy koncert akustyczny związany z wydaniem albumu „Starkers In Tokyo” w latach 90-tych, więc to było bardzo, bardzo dawno temu. Tak więc z niecierpliwością czekam na możliwość powrotu do Polski, gdyż wiem, że jest tam wielu fanów rocka. Dostaję dużo maili od polskich fanów z pytaniem, kiedy przyjadę. Polska ma także silną tradycję jeśli chodzi o muzykę rockową. Pamiętam, że kiedy byłem dorastającym fanem rocka czytałem o zespołach, które występowały w Polsce, o ich doświadczeniach. Jeśli o mnie chodzi grałem w Polsce jedynie parę razy, więc naprawdę czekam na powrót z tym zespołem.

Dziękuję bardzo za poświęcony czas i życzę wszystkiego najlepszego na przyszłość, szczególnie dużo zdrowia w tych trudnych czasach.

Dziękuję bardzo! Chciałbym przesłać najlepsze życzenia wszystkim w Polsce, bądźcie bezpieczni!  Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.

Simona Dworska

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963474
DzisiajDzisiaj865
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4424
Ten miesiącTen miesiąc46307
WszystkieWszystkie4963474
44.206.248.122