Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Brzmieć oldschoolowo” (Sexmag)

           

Jeszcze niedawno byli garażowym, podziemnym zespołem z taśmą nagraną na próbie w dorobku. Minęły raptem dwa lata i Sexmag może się już pochwalić EP „Sex Metal” wydaną przez Dying Victims Productions – lepszego startu dla młodego zespołu nie można sobie wyobrazić. Jeśli ktoś ceni prawdziwy, bezkompromisowy metal powinien koniecznie sprawdzić ten materiał, zanim ukażą się kolejne: demo i debiutancki album.

                 

HMP: Nazwa waszego zespołu kojarzy mi się bardzo pozytywnie, mianowicie z utworem „Mag-Sex” z LP „Oddech wymarłych światów” Kata – to dobry trop?

Michał „Kat” Chorąży: Absolutnie dobry, bardzo szanujemy Kata. Jest to nasz wyraz szacunku dla ich twórczości, a nazwa odzwierciedla tematy tekstów i naszą muzykę. Myślę, że jest też bardzo zachęcająca. (śmiech)

Sex i magia – lepszego połączenia nie można było sobie wymarzyć? (śmiech)

Jasne, można dodać jeszcze śmierć i diabła, to tworzy właśnie klimat naszej muzyki. Obracamy się w kręgu tematyki krwi, nagich bab, wampirów, grobów, magii, śmierci i metalu.

Obserwujesz to pożałowania godne widowisko pod tytułem Piotr Luczyk walczy ze swym dawnym kompanem, nawet w obliczu śmiertelnej choroby Romana Kostrzewskiego nie potrafiąc zakopać wojennego topora? Sam nie wiem, śmiać się czy płakać, bo ta sytuacja już dawno przekroczyła granice absurdu...

Zachowanie Luczyka w tej sytuacji jest po prostu żałosne, gość sam się upokarza. Natomiast swoimi wypocinami zrobił Romanowi dobrą promocję koncertową oraz pozbawił ludzi całkowicie złudzeń co do swojej osoby. Nie dość, że zachował się jak frajer, to i takiego z siebie po raz kolejny zrobił.
Zdajecie się należeć do młodszych zespołów gloryfikujących przeszłość – w metalu po roku 2000 nie powstało już nic dla was ekscytującego?

Powstało wiele dobrych płyt metalowych. Jest całkiem dużo zespołów grających oldschoolowy metal, jak i są bardzo dobre płyty starszych kapel po 2000 roku. Chociażby: Cruel Force, Vulture, Antichrist. Z death metalu np. Excoriate, Spectral Voice, Krypts. Warto wspomnieć też o polskich zespołach takich jak: Necromanzer, Armagh, Boltcrown (R.I.P.), Haunted Cenotaph, Gallower, Black Hosts, Bestiality (R.I.P.), Cultes des Ghoules, Deus Mortem. Niektóre stare kapele również nie zawodzą z nowymi wydawnictwami np. Iron Maiden, Judas Priest, Cirith Ungol. Natomiast dla nas wzorem są kapele z najlepszego okresu dla tej muzyki. Jest tyle zajebistego materiału z lat 80. i początku 90. na płytach i demach, że nowości aż tak nie absorbują. Jednak, nie tolerujemy jakiś pseudo „metalowych” zespołów, grających jakieś gówniane nowoczesne odmiany, które nazywają metalem, tak naprawdę nie mające z tym nic wspólnego.

Jest jakiś sposób na to, żeby nie stać się zespołem perfekcyjnych imitatorów, taką mistrzowską, ale bezpłciową grupą rekonstrukcyjną, ale stworzyć coś świeżego i szczerego, nawet jeśli bazuje to na klasycznych patentach?

Oczywiście, wzorujemy się na wielu starych zespołach, ale zawsze staramy się budować nasze własne kompozycje dodając im czegoś charakterystycznego. Chcemy, żeby nasza kapela brzmiała jak te z lat 80, ale jednak nie była całkowitą kopią. Myślę, że są wypracowane wzory, czy patenty, ale jednak zawsze na tej bazie można stworzyć coś swojego, wymyślając różne riffy kombinacje, przejścia, zmiany tempa. Do pewnego stopnia dobrze jest, jak w kapeli słychać inspiracje klasycznym metalem.

Od początku istnienia Sexmag postawiliście na tworzenie autorskiego materiału, co też miało niebagatelny wpływ na rozwój zespołu w tych kluczowych, pierwszych miesiącach?

Chcieliśmy po prostu grać, stworzyć coś wspólnie. Słuchamy praktycznie tych samych kapel więc dobrze się rozumieliśmy. Mimo to, że nie umieliśmy jeszcze dobrze grać, mieliśmy dużo pomysłów i inspiracji, i wspólne granie dawało nam motywację i radość.

Taśma z próby „Nagrobek kurtyzany” miała być sprawdzianem, chcieliście przekonać się jak brzmicie, nawet w tak niedoskonałej formie, a gdy okazało się, że warto to ciągnąć, pojawił się pomysł profesjonalnej sesji?

Ta taśma to był bardziej reh. Chcieliśmy po prostu nagrać ten pierwszy materiał, który
stworzyliśmy na paru próbach, wydać go na kasecie. Tak, następny materiał miał brzmieć już
bardziej profesjonalnie. To było tylko demo, na którym w sumie liczyliśmy, że będzie to brzmiało lepiej, ale w sumie wyszło to spod naszego labela „Dziadostwo”, więc nazwa zobowiązuje. (śmiech)

Chciało wam tłuc się ze Śląska do Warszawy, żeby nagrać ten materiał, w dodatku w środku kolejnego lockdownu? Nie było odpowiedniego studia gdzieś bliżej, czy zaważyła tu chęć pracy właśnie z Kubą Galińskim?
Znaliśmy Kubę i zdecydowaliśmy się nagrywać u niego, ponieważ wiedzieliśmy, że w jego studiu będziemy brzmieć oldschoolowo. Kilka bliskich nam kapel też tam nagrywało, więc nie ryzykowaliśmy jakiegoś drogiego studia, w którym byłoby nowoczesne plastikowe brzmienie, po drugie nie mieliśmy kasy na drogie studio.

EP-ka na początek to było zamierzone, czy tak wyszło w trakcie nagrań i koniec końców „Sex Metal” przybrał taką właśnie formę?

Mieliśmy pięć utworów stworzonych w garażu w Bytomiu i chcieliśmy je nagrać, taka liczba pasowała akurat na mini album, nie miało być to demo, bo chcieliśmy to nagrać bardziej profesjonalnie. Tak właśnie wyszła EPa „Sex Metal”.

Nagraliście ten materiał i zaskoczenie: trzecia dekada XXI wieku trwa w najlepsze, streaming dominuje, a młodzi ludzie nie wiedzą już często co to takiego płyta kompaktowa, a wy ani Facebooka, ani Bandcampa – celowo nie udostępniliście tego materiału w wersji cyfrowej, rozsyłając tylko kasetowe promo?

Tak, to było celowe, ponieważ wrzucanie całego materiału do sieci jest do dupy. Dla nas Internet najmniej się liczy. Najważniejsze jest żeby muzyka była na fizycznym nośniku. Wszyscy w zespole zbieramy metal na LP, CD i kasetach. Dlatego rozsyłaliśmy naszą taśmę promo, tak jak kiedyś robiły zespoły. Myślę, że to dobre podejście w dzisiejszym świecie.

Było to jednak obarczone pewnym ryzykiem, bo nie znając mnie wcześniej nie mogliście
wiedzieć, że wciąż mam magnetofon, nawet niejeden i nigdy nie zrezygnowałem z kaset? (śmiech). Były sytuacje, że ktoś nie miał jak odsłuchać tej promówki?

Tak, zdarzało się, że nie dostawaliśmy odpowiedzi lub kaseta po prostu wracała. Braliśmy to pod uwagę, że część może tak skończyć. Ale i tak uważam, że to było dużo lepsze niż wysyłanie materiału w formie elektronicznej.

Propozycja wydania EP „Sex Metal” przez Dying Victims Productions zaskoczyła was? A może przeciwnie, jakoś podświadomie liczyliście na to, wiedząc, że pasujecie do profilu tej firmy?

Dostaliśmy propozycje od kilku wytwórni, ale ta z Dying Victims Productions była dla nas
najbardziej atrakcyjna. Zależało nam na LP w wersji die hard, co oferowała wytwórnia.
Oczywiście bardzo się z tego ucieszyliśmy i było to zaskoczenie, bo niedawno jeszcze graliśmy w garażu. Myślę, że muzycznie również pasujemy do ich wydawnictw.

To w sumie historyczny moment, bo zdaje się, że jesteście pierwszym polskim zespołem w tej firmie – impreza po otrzymaniu informacji o kontrakcie była tym huczniejsza?

Pewnie, impreza była sroga, do samego rana. Tak też wygląda u nas większość prób (śmiech). Ale wtedy naprawdę bardzo się cieszyliśmy i sporo wyżłopaliśmy.

„Materiał przeznaczony do słuchania na maksymalnej głośności” – tak reklamowaliście wersję promo EP-ki. Niebawem, kiedy „Sex Metal” wyjdzie już na CD i LP, będzie to jeszcze bardziej wskazane?

Jasne, zawsze jest to wskazane, tym bardziej z płyt obowiązkowo, aż będzie trzeba iść do
laryngologa lub psychiatry. (śmiech)

Niedawno temu materiałowi stuknie rok, macie więc już pewnie w zanadrzu kolejne utwory. Szykujecie je już z myślą o debiutanckim albumie, czy najpierw pojawi się jakieś kolejne, krótsze wydawnictwo, może 7” singiel czy split?

Tak kroimy nowy materiał i jestem z niego dotychczas zadowolony. Będzie agresywny, szybki i łamiący kości. Oczywiście album jest w planach, ale możliwe, że w międzyczasie ukaże się demo na kasecie.
Zdaje się, że na tę chwilę nie macie kompletnego składu, ale to chyba nie jest wielki problem poprosić któregoś z kumpli-basistów o wsparcie, gdyby nadarzyła się okazja zagrania koncertu, póki nie znajdziecie kogoś na stałe?

Mamy pełny skład już od ponad roku, na początku zaczynaliśmy jako dwójka (Fabian i ja - Michał). Teraz skład to: Jacek Truposz wokal, Golem bas, Fabian gary, ja gitara). Teraz mamy w zespole problemy zdrowotne, ale koncerty są w planach.

Zakładając zespół pewnie niczego za bardzo nie planowaliście – teraz jest podobnie, czy macie jednak jakieś założenia, na przykład na najbliższe dwa lata?

Chcemy stworzyć i nagrać dobry album, grać próby i koncerty, kupić lepszy sprzęt, pić alkohol i słuchać muzyki, to w zasadzie są nasze najbliższe plany. Zobaczymy co czas przyniesie.

Wojciech Chamryk

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5073667
DzisiajDzisiaj408
WczorajWczoraj2441
Ten tydzieńTen tydzień10624
Ten miesiącTen miesiąc7387
WszystkieWszystkie5073667
3.149.233.72