Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Wystartować na nowo“ (Bladestorm)

            

Wrocławski Bladestorm na debiutanckiej EP „Storm Of Blades“ wskrzesza czasy największej świetności tradycyjnego metalu. Inaczej jednak być nie mogło, skoro zespół tworzą w większości doświadczeni muzycy ze sporym dorobkiem. Na razie proponują trzy świetne numery autorskie i siarczystą wersję „Jawbreaker“ Judas Priest , ale cały czas pracują nad materiałem na pierwszy album, tak więc warto mieć się na baczności.

                       

HMP: Bladestorm istnieje od niedawna, ale jesteście doświadczonymi muzykami – ciągnęło was w stronę takiego grania, właśnie na czymś takim się wychowywaliście?

Jarek Zygmański: Cześć, dzięki za zaproszenie. Dobrze jest czasem powspominać. Bladestorm to świeży projekt. Udało nam się zmontować ekipę, która ma swoje „za skórą“. Każdy z nas ma trochę bagażu muzycznego, scenicznego i historię w różnych bandach. To, co tworzymy to efekt tego, co w nas siedzi, co jest w głowie, w sercu i płynie w żyłach. Wychowałem się na G.B.H., Exploited, Iron Maiden i Judas Priest – to są riffy, które wywarły największe piętno w mojej duszy i tak już zostało. Wszyscy w Bladestorm, mimo różnic wieku, krążymy muzycznie w zbliżonych klimatach i to co gramy sprawia frajdę każdemu z nas, bez ciśnienia, bez spiny w atmosferze dobrej zabawy.

Piotrek Kołodziejczyk: Tak, wychowaliśmy się na takiej i podobnej muzyce. Te klimaty cały czas siedzą w głowie i dlatego powróciliśmy do tradycyjnego heavy metalu.

Kacper Ptak: Wychowałem się na muzyce heavymetalowej, ale i okołometalowej oraz rockowej.  Ciągnęło mnie do grania lżejszej muzyki. Heavy metal uczę się grać z chłopakami. To oni pokazali mi, jak czerpać z tego radość.

To dlatego zespół nazywa się Bladestorm nie Leviathan, mimo tego, że dwóch z was grało kiedyś w tej formacji, bo to jednak zupełnie inna stylistyka i trudno mówić tu o jakiejkolwiek kontynuacji?

Kacper Ptak: Trafnie to ująłeś. Jarek i Piotrek znają odpowiedź na pytanie czy jest to jakąkolwiek kontynuacją.

Piotrek Kołodziejczyk: Leviathan był zespołem deathmetalowym i stylistyka była zupełnie inna, owszem dwóch z nas grało kiedyś w Leviathan. Po rozpadzie zespołu, każdy udzielał się w innych projektach, ale zawsze była chęć połączenia sił i wystartować na nowo, i właśnie Bladestorm jest tego efektem.

Jarek Zygmański: Bladestorm to Bladestorm i nie ma tutaj kontynuacji Leviathan. Jakiś czas temu spotkaliśmy się kilka razy na próbie w starym składzie z Piterem, Walkiem i Bomblem, z pomysłem reaktywacji Leviathan. Przypomnieliśmy sobie kilka starych numerów, ba nawet zrobiliśmy coś nowego, ale maszyna stanęła. Chyba powinniśmy zacząć od chlania, a nie od grania, może wówczas byłoby więcej zapału (śmiech). Może też wystarczało nam granie coverów, ot tak, dla zabawy. W Bladestorm tak, jestem ja i Piter. To co prawda połowa składu, ale muzę robimy już zupełnie inną: trochę lżej, bardziej melodyjnie, ale dynamicznie, dwa kopyta zapierdalają, żrący riff jest, do tego Bartka wokal i wszystko fajnie siedzi.

Leviathan dorobił się co prawda oficjalnych wydań kasetowych materiałów demo, ale płyty nie udało się wam wydać, zaś próba reaktywacji spełzła na niczym – teraz jest szansa na ponowny start, już pod nowym szyldem?

Piotrek Kołodziejczyk: Z reaktywacją Leviathan się nie udało, chociaż jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie. Bladestorm jest nowym zespołem, który w jakimś sensie może być kontynuacją Leviathan, ale styl muzyczny całkiem inny. Dlatego nie do końca można łączyć twórczość tych dwóch zespołów.

Jarek Zygmański: Wiesz co, Thrashing Madness w 2017 roku wydał płytę CD, na której zawarte były nagrania z tamtych demówek, chyba ponad dwadzieścia piosenek (śmiech) - to jedyne wydawnictwo płytowe Leviathan. W ekipie Bladestorm bawimy się doskonale, świetnie się rozumiemy i muzycznie, i pozamuzycznie. Rżniemy próby co tydzień, integrujemy się regularnie i uzupełniamy braki w lodówce. Z tej atmosfery powstaje muzyka, którą prezentujemy. Jak uda nam się zagrać z Kreator, Destruction lub Manowar – będziemy szczęśliwi. Nie mamy parcia na szkło, ale każdemu z nas brakuje tej scenicznej adrenaliny, dymu, świateł i nogi postawionej na odsłuchu. To jest coś, z czego trudno się wyleczyć. Pewnie, że chciałbym grać na dużych scenach, jak każdy, kto tworzy muzykę.

Od muzyki nie da się więc uciec, nawet jeśli ma się pewną przerwę od grania, ta potrzeba wciąż w was była i w końcu znalazła ujście w postaci Bladestorm?

Kacper Ptak: W moim przypadku, tak się właśnie stało.

Piotrek Kołodziejczyk: Bladestorm jest wynikiem połączenia sił i zrobienia czegoś innego, każdy z nas ma inny gust muzyczny. Połączenie tego w całość może przynieść ciekawy efekt i tym się kierowaliśmy. Oczywiście w klimacie czystego heavy metalu z lat 80.-90.

Jarek Zygmański: I ja i Piotrek gdzieś tam szukaliśmy swojego miejsca na ziemi, graliśmy w różnych składach, ale osobno. Każdy z nas nabył nowych doświadczeń. Kilka lat temu spotkaliśmy się ponownie i tak już zostało. Dzisiaj realizujemy się w Bladestorm. Tutaj odreagowujemy trudy życia codziennego, ładujemy sobie baterie na następne dni i czekamy na kolejną próbę jak ksiądz na niedzielę. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie spotykali się na żywo na próbach, tylko tworzyli online. Dla mnie muzyka to ludzie, emocje i hałas. Jak gramy jakiś numer i widzimy swoje uśmiechnięte gęby, to napędza cię jeszcze bardziej. Możesz przyjść wkurwiony na próbę, ale wychodzisz uśmiechnięty, po relaksie.

Ponoć zaczynaliście od grania coverów, ale szybko pojawiła się myśl, żeby zacząć tworzyć własne kompozycje?

Kacper Ptak: Covery świetnie nam posłużyły do zgrania się. A że jestemy twórczy, to musiało się skończyć własnym materiałem.

Piotrek Kołodziejczyk: Covery były grane dla zabawy i zgrania się ze sobą po przerwie. Dużo nam to pomogło, bo mogliśmy zobaczyć jak się będzie układać współpraca. Po rozmowach aby stworzyć nowy zespół padła propozycja ze strony wokalisty Bartka żeby był to Bladestorm, który nawiązuje do stylu muzycznego jaki gramy.

Jarek Zygmański: No nie tak szybko. Covery graliśmy kilka lat, ale pod inną nazwą i z innym wokalistą. Zresztą nadal je gramy. Covery oczywiście heavy, więc zanim zaczęliśmy tworzyć swoje numery, byliśmy już trochę zgrani i wiedzieliśmy na co nas stać. Pózniej zaczęło się w nas rodzić, że fajnie by było poskakać jeszcze po scenie. Udało nam się złowić Bartka, który rozstał się ze swoją kapelą dzień wcześniej, więc poszło sprawnie. Bartek szybko wstrzelił się w klimat. Przygotowaliśmy program i zaczęliśmy tworzyć swoje numery. Na pierwszym koncercie Bladestorm zagrał chyba tylko covery, po kilka numerów Kat, Judas Priest, Motorhead i Pretty Maids. … i znów krew zaczęła płynąć w żyłach!

Nagraliście jednak na EP „Storm Of Blades“ „Jawbreaker“ Judas Priest – skąd akurat ten wybór, bo domyślam się, że w rezerwie mieliście ileś innych, równie dobrych opcji?

Piotrek Kołodziejczyk: „Jawbreaker“ zaproponował Bartek, ponieważ dobrze się czuje w takich klimatach i to chyba słychać, zwłaszcza w końcówce numeru. Z coverów mamy jeszcze dużo innych wykonawców, np. z polskej sceny mamy sporo utworów Kat.

Kacper Ptak: To było wyzwanie. Mimo że kawałek prosty, wymaga i to pozwoliło niektórym zabłysnąć.
Jarek Zygmański: Tak, wiedzieliśmy że na „Storm Of Blades“ na pewno będzie jakiś cover, bo od takiego grania zespół zaczynał. Nie musieliśmy specjalnie go przygotowywać. Zdania były podzielone, myśleliśmy między innymi o „Ace Of Spades“ Motörhead, bo na żywo ma najlepsze branie, jednak Bartek zaproponował „Jawbreaker“ Judas Priest, bo znacznie mniej kapel gra ten numer. I to był argument, który był przekonywujący.

Lata 80. były czymś najlepszym dla metalu, a już zwłaszcza dla jego klasycznej postaci, jest więc z czego i od kogo czerpać?

Piotrek Kołodziejczyk: Ooo tak, tamte lata to istna kopalnia klasycznego metalu. Jest mnóstwo zespołów, które ukształtowały ten styl muzyczny. W końcu od klasycznego metalu zaczęły powstawać inne gatunki. Gdyby się dobrze wsłuchać w twórczość Leviathan, też miejscami można dostrzec klasyczny heavy metal, przeplatany blastami i szybkimi gitarami.

Kacper Ptak: Zgadza się. W moim przypadku inspiracją jest Loudness. To są moje kolory heavy metalu.

Jarek Zygmański: No tak, to nasze coverowe granie, to przede wszystkim utwory Iron Maiden, Judas Priest, Motörhead, Pretty Maids czy Helloween… iiiiiiii oczywiście naszego Kata. Wszystko lata 80./90. Raczej nie przypominam sobie jakiegoś coveru z lat 2010+. Lata 80./90. to był okres kiedy najwięcej działo się w muzyce heavymetalowej, koncerty jakich wcześniej nie było, kasety i płyty które trzeba było zdobyć – to wszystko smakowało inaczej. Pierwsza płyta Metalliki – przecież to była miazga, to urywało dupę! Tych numerów słuchało się na okrętkę i pamięta się je do dzisiaj. To lektury, w szkole na muzyce powinno to być w programie, a nie fujarka z trójkątem. (śmiech)

Zaczynaliście w nieco innym składzie, ale perkusista Robert Sobański niestety niedawno odszedł na zawsze, dlatego dedykowaliście mu „Storm Of Blades“?

Piotrek Kołodziejczyk: Roberta niestety nie ma już z nami. Był naszym przyjacielem, którego często wspominamy na próbach. Dlatego padła propozycja, żeby zadedykować mu EP-kę. Zastąpiłem Roberta na perkusji jak zaczął mieć problemy ze zdrowiem, wtedy już był komponowany materiał Bladestorm.

Kacper Ptak: Z Robertem wszystko sie zaczęło. To on nas ze sobą poznał. Motywował mnie do grania i dużo się od niego nauczyłem. Brakuje mi jego optymizmu i serdeczności.

Jarek Zygmański: Robert to nie tylko perkusista, Robert to Przyjaciel z którym spędzaliśmy dużo czasu, razem z rodzinami. Wspólne wakacje i inne tego typu sytuacje. Dużo wspólnych wspomnień, pomijając muzykę. Był zawsze pozytywnie nastawiony do życia, rodzinny, wesoły i pomocny. To z jego inicjatywy zaczęliśmy razem grać, on zaprosił mnie i Kacpra na pierwszą próbę. Na sali prób jest z nami cały czas, na zdjęciu. Tytułowy numer „Storm Of Blades“ pierwotnie zrobiliśmy z Robertem. Nie wyobrażam sobie żeby go nie było z nami na tej płycie.

Wasz skład to swoista mieszanka piorunująca, połączenie młodości z doświadczeniem – przekłada się to na efekty końcowe waszej pracy, bo wzajemnie się napędzacie, inspirujecie, etc.?

Piotrek Kołodziejczyk: Oj, mieszanka to jest. Ja z Jarkiem stare czasy Leviathan, Bartek ma już za sobą parę zespołów i sporo koncertów, najmłodszy Kacper to wulkan energii. Po połączeniu sił daje to efekt w postaci materiału Bladestorm. Każdy z nas wnosi coś swojego przy komponowaniu, każdy chce mieć udział w tworzeniu utworów.

Kacper Ptak: Ci doświadczeni koledzy niejednokrotnie zaskakują energią. Mamy tu typowy przykład kiedy muzyka łączy pokolenia. To jest właśnie heavy metal!

Jarek Zygmański: Dobrze to określiłeś. Na dobrą sprawę, najmłodszy z naszego składu mógłby być synem najstarszego! (śmiech!). Na szczęście nie ma wojny pokoleń. Wręcz przeciwnie, uzupełniamy się, czasem na sprawy patrzymy z różnych stron, ale cel mamy ten sam – dobra zabawa i realizowanie pasji w Bladestorm. Najważniejsze, że dobrze się dogadujemy. Gdy gramy i widać uśmiechy na twarzach, to znaczy że każdy jest na swoim miejscu, dobrze się w tym czuje i dobrze się bawi. Miejsce, w którym mamy salę prób to istna jaskinia heavy metalu. Jest tu kilka sal i kilka bandów. Niektórzy spędzają tu naprawdę dużo czasu na ćwiczeniach i prezentują wysoki poziom. Są też tacy, którzy nie znają takiego życia, jakie my możemy powspominać. Czasem, gdy robimy mokrą (alkoholową) próbę, ściągamy drzwi z zawiasów i zaglądają do nas wszyscy. Każdy może się napić, z każdym coś zagramy. O północy odpalamy grilla i siedzimy czasem do wczesnych godzin porannych. Potem każdy w taxi i do domu, do szarej codzienności. Taki integracyjny reset robimy co jakiś czas. Każdy tego potrzebuje, bez względu na wiek.

Dlaczego debiutujecie krótszym materiałem, nie albumem? To celowy zabieg, dostosowanie się przez was do realiów doby streamingu, a może tzw. proza życia dała o sobie znać, bo studio jednak kosztuje?

Kacper Ptak: Mamy świetny materiał. Nie było co zwlekać. Duża zasługa Bartka, bo to on nalegał na jak najszybsze zrobienie materiału w studio. Ja byłem za home recordingiem i streamingiem.

Piotrek Kołodziejczyk: Zrobiliśmy trzy utwory i padła propozycja wejścia do studia i nagrania tego. Na dokładkę jest jeszcze jeden cover zaproponowany przez Bartka. Chcieliśmy się już podzielić swoją twórczością i dać o sobie znać w mediach społecznościowych, że jest taki zespół jak Bladestorm, jaka będzie reakcja odbiorców. Tak czy inaczej materiał na pełną płytę jest w przygotowaniu, nie poprzestaniemy tylko na EP-ce. Dostajemy sporo sygnałów, że jest to dobry materiał.

Jarek Zygmański: Na „Storm Of Blades“ wyjęliśmy kasę z własnych kieszeni. Stać nas, a co tam, sprzedaliśmy butelki! (śmiech!).  A tak na poważnie, wydaliśmy EP-kę, żeby pokazać światu, że nie śpimy w kapciach przed telewizorem, że napierdalamy muzę, która nam w duszy gra. Może ktoś posłucha, może posłucha kilka razy – to już będzie dobrze. Mogliśmy czekać i dopieszczać pozostały materiał, ale decyzja żeby wydać najpierw EP-kę była słuszna. Myślę, że na wiosnę powinniśmy wejść do studia by zarejestrować materiał na dużą płytę. Tym bardziej, że w nasze szeregi wstąpił ostatnio kolega na drugą gitarę. Też, że tak powiem „stary wyjadacz“, więc nadal będzie oldschoolowo. Nie wybieraliśmy najtańszego studia, chcieliśmy trafić w dobre ręce. Jarka z Sound Scope polecił Bartek, kilka razy pracowali już razem. Efekt współpracy z Jarkiem jest dobry, jesteśmy zadowoleni!

Trudno nie dostrzegać coraz wyraźniejszej przepaści pokoleniowej – nie czujecie się jakimiś dinozaurami, proponując „Storm Of Blades“  na płycie CD, gdy wielu młodych ludzi nawet nie wie co to takiego i nie ma ich na czym odtworzyć, a do tego słuchają już muzyki zupełnie inaczej niż my, wybiórczo i powierzchownie, album jako całość już do nich nie przemawia?

Piotrek Kołodziejczyk: Cały czas są wydawane płyty CD, jest ich sporo. Jest powrót do wydawania płyt winylowych i co ciekawe coraz bardziej popularnym nośnikiem stają się kasety magnetofonowe. Młodzi ludzie słuchają wybiórczo, ale jeżeli coś im wpadnie w ucho to przesłuchują cały materiał. Materiał Bladestorm jest również dla starszych, którzy się wychowali na takiej muzyce, tak jak my.

Kacper Ptak: Jesteśmy na YouTube. CD dlatego, że są jeszcze odbiorcy takiego dzieła. Mamy świetną okładkę. To naprawdę piękna pozycja do kolekcji.

Jarek Zygmański: No niestety, dzisiejsze pokolenie funkcjonuje trochę inaczej niż my kiedyś. Kiedyś nośnik z muzyką musieliśmy zdobywać, pożyczać, przegrywać, kasety i płyty kupowaliśmy na giełdach płytowych, wyczekiwaliśmy przy radiomagnetofonie na ulubione audycje radiowe, by nagrać prezentowaną w radio płytę. Szanowaliśmy dzięki temu każdą „zdobycz“. Okładki płyt i kaset oglądało się i czytało. Muzyki słuchało się od pierwszego trzasku do ostatniego dzwięku. Kasety przechowywane w pudełkach poukładane na półkach. Dzisiaj w internecie możesz znależć wszystko: śmieci, to co ważne, prawdę i fałsz. Mimo wszystko myślę, że trzeba pokazywać i uczyć dzieci i młodzież, że muzyka to ludzie, że muzyka to przekaz dla słuchacza, to emocje twórcy, że fajnie jest słuchać muzyki i oglądać w tym czasie to, w co została zapakowana, co jest w pudełku, poczytać teksty, obejrzeć zdjęcia, czy chociażby zapoznać się z tytułami utworów. To jest inna relacja słuchacza z muzyką niż tylko szczątkowe odsłuchanie kilku dzwięków i klikanie w następny  i następny.

Paradoksalnie jednak winylowy nośnik znowu stał się modny. Nie jest to trochę dziwne, że tylu młodziaków w sieci słucha płyt fragmentarycznie, CD nie włączą za żadne skarby, a LP  już tak? Myślicie w związku z tym o winylowej wersji „Storm Of Blades“?

Kacper Ptak: Ja myślałem o kasecie. Winyli nie słuchałem poza Maanamem. To nie jest nośnik mojej młodości.

Piotrek Kołodziejczyk: Jeżeli będzie materiał na LP, który ukaże się w wersji CD, pomyślimy o wersji winylowej. Może to będzie wydanie kolekcjonerskie jak większość wydawanych teraz winyli. Fajnie było by mieć taki krążek w dorobku artystycznym.

Jarek Zygmański: Mówisz, że byłby singiel a później LP? (śmiech!) To byłoby dobre! Może i masz rację, że trafiłoby to do większego grona słuchaczy. Winyle wracają do łask, coraz więcej ludzi słucha „czarnego krążka“.
Póki co mamy CD – po udanej współpracy z Leszkiem przy okazji kompaktowej edycji demówek Leviathan wiedzieliście od razu, że „Storm Of Blades“ również powierzycie Thrashing Madness?

Piotrek Kołodziejczyk: Tak, chwalimy sobie współpracę z Leszkiem. Jest to odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku, ma wszystko poukładane i zna się na tym co robi. Wie gdzie i u kogo promować naszą twórczość.

Jarek Zygmański: Chyba tak, współpraca z Leszkiem to przyjemność. Facet zna się „na rzeczy“, to zawodowiec i człowiek z pasją. Widziałeś jego obrazy?! Gdy otrzymałem karton z CD Leviathan i zobaczyłem grafikę, szczęka mi spadła. Nie spodziewałem się, że wyjdzie tak fajnie. Gdy podjęliśmy decyzję, że robimy EP-kę Bladestorm, Thrashing Madness był chyba najlepszym wyborem. Cieszę się, że udało nam się dogadać i nasze pierwsze dziecko trafiło w dobre ręce. Leszek wiedział, jak zachować nasz klimat muzyki i przenieść to na papier. „Storm Of Blades“ to dobre wydawnictwo.

Kacper Ptak: Kiedy padła propozycja od Jarka, wiedziałem że to strzał w dziesiątkę.

Pracujecie już nad pełnym materiałem, czy czekacie na przyjęcie debiutanckiej EP-ki, od tego uzależniając kolejne poczynania zespołu, choćby większą liczbę koncertów czy innych działań promocyjnych?

Kacper Ptak: Praca wre. Koncert będą nas napędzać, a EP-ka to dobra promocja.

Piotrek Kołodziejczyk: Cały czas pracujemy nad resztą materiału do LP. Wydanie EP-ki było tylko impulsem do dalszych działań, chcemy dawkować odbiorcom naszą muzę i trzymać w napięciu, jak w teleturnieju! (śmiech!) W międzyczasie planujemy koncerty i promocję zespołu.

Jarek Zygmański: Cały czas pracujemy. Rżniemy regularnie, pracujemy z drugim gitarzystą i pieścimy materiał do dużej płyty, ale bez ciśnienia. Czasem zataczamy koło do rana i trzeźwiejemy. (śmiech!). Wszystko przyjdzie w swoim czasie. Chcemy grać koncerty, bawić się muzyką i czuć, że to co robimy jest słuszne. Jest zapał, jest energia i są pomysły. Dobrą drogą jest zabawa bez parcia na szkło. Mam nadzieję, że „Storm Of Blades“ zostanie dobrze przyjęta, że Bladestorm trafił w gusta metalowej braci i zobaczymy się na koncertach, by przekazać sobie trochę pozytywnej energii. Liczymy na waszą obecność pod sceną i wspólną dobrą zabawę. Potem pójdziemy do baru!

Bladestorm: Serdeczne dzięki za rozmowę, trzymajcie się zdrowo, słuchajcie Bladestorm i do zobaczenia na live! Na wieki wieków... 666.

Wojciech Chamryk

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5072599
DzisiajDzisiaj1781
WczorajWczoraj2764
Ten tydzieńTen tydzień9556
Ten miesiącTen miesiąc6319
WszystkieWszystkie5072599
13.58.60.192