Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 92sm

Szukaj na stronie

 
 UWAGA !!! 
         
Drukowaną, kolekcjonerską wersję 
 HMP Magazine 
możecie zamówić pisząc na adres:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
 
 

„Połączyć dwa różne światy” (Miyasis)

           

Ekstremalna scena w naszym kraju rozwija się nadal w dość szybkim tempie. Jednym z jej nowych przedstawicieli jest Miyasis, grający metalcore/deathcore, ale w nieoczywistym wydaniu, zaskakujący melodiami i nietypowymi rozwiązaniami, słyszalnymi zwłaszcza w kompozycjach instrumentalnych. A muzycy grupy już zapowiadają, że debiutancki album album „Chaos Collusion” to dopiero początek.

               

HMP: „Chaos Collusion” to wasz długogrający debiut, czyli moment szczególny dla każdego zespołu i sfinalizowanie dłuższego procesu twórczego. Namęczyliście się nad tym materiałem, czy przeciwnie, wszystko poszło w miarę sprawnie?

Artur Kamiński: Część utworów powstała jeszcze przed założeniem zespołu, co nieco przyspieszyło ten proces. Oczywiście, aby je dopracować musieliśmy poświęcić nieco czasu, ale raczej była to przyjemna praca.

Była to chyba dość świeża sprawa, zważywszy na to, że wasz skład ustabilizował się w 2022, a już wiosną roku następnego mieliście gotową płytę?

Artur Kamiński: Tak naprawdę cały materiał był gotowy jeszcze zanim nasz skład się wykrystalizował. Oczywiście, gdy to już nastąpiło musieliśmy jeszcze dopracować aranże i przetestować te utwory na próbach. Zależało nam jednak by zrobić to sprawnie, aby móc ruszyć z koncertami mając już krążek na koncie.

Na jakim etapie prac myśli się już o albumie? Musicie mieć jakiś konkretny zaczyn w postaci wystarczającej ilości pomysłów, czy było i tak, że szliście na żywioł, tworząc na bieżąco, nawet w czasie nagrań?

Artur Kamiński: Aby nagrywanie szło sprawnie staramy się przygotowywać wszystko wcześniej i nagrywać już gotowe kompozycje. Oczywiście, bywało i tak, że w trakcie nagrań poszczególnych instrumentów konieczne było wprowadzanie jakichś kosmetycznych poprawek, jednak staramy się unikać tego typu sytuacji. W przypadku „Chaos Collusion” sytuacja była o tyle komfortowa, że gitary i bas nagrywaliśmy w domu, zatem czas na testowanie i wprowadzanie pomysłów był niemal nieograniczony. Jedynym batem nad głową był fakt, że spieszyliśmy się do występów na żywo.

W takim najszerszym ujęciu gracie metalcore/deathcore. Jest to coś, w czym wyrażacie się najpełniej i zarazem najlepiej realizujecie, dlatego nigdy nie poszliście w stronę choćby punka czy death metalu?

Artur Kamiński: Muzyka, którą gramy jest wypadkową tego, czego najwięcej słuchamy. Gdzieś te nasze wszystkie inspiracje zbiegają się u pogranicza metalcore i deathcore, aczkolwiek gdyby każdego z nas wypytać indywidualnie to odpowiedź nie byłaby taka prosta. Każdy z nas ma trochę inny gust. Staramy się, aby każdy z nas miał możliwość wyrażania siebie w tej muzyce, dlatego jest ona w jakimś stopniu wypracowanym kompromisem. Na szczęście, ten kompromis przychodzi nam całkiem łatwo.

Nie siedzę zbytnio w takich klimatach, nie mam więc wiedzy, jak takie granie jest w Polsce obecnie odbierane, czy jest popularne – zważywszy, że sporo koncertujecie, nie jest z tym chyba źle, wciąż jest zainteresowana nim publiczność?

Artur Kamiński: W naszym odczuciu zainteresowanie jak najbardziej jest, ale na frekwencję na koncercie składa się wiele rzeczy - na przykład, czy w tym samym mieście w tym samym dniu nie gra jakiś metalowy gigant. Wierzymy jednak, że zawsze znajdą się słuchacze chętni poszukać nowych wykonawców, zamiast chodzić w kółko na te same, wielkie zespoły.

Generalnie jest chyba zresztą tak, że muzyczne mody i trendy pojawiają się i znikają, ale zawsze są ludzie, którzy docenią postawę i bezkompromisowość danego zespołu, nawet jeśli gra coś, co akurat w danym momencie nie jest trendy i nie ekscytuje wszystkich?

Artur Kamiński: Oczywiście. Spójrz chociażby ile jest kapel wciąż grających thrash metal, który wydaje się być nieco przebrzmiałym zjawiskiem. Nie wspominając już o black metalu - nie ma przecież szans na przedarcie się do mainstreamu, a jednak wciąż ma bardzo silną pozycję.

Utwory wokalno-instrumentalne dopełniliście dwoma odmiennymi stylistycznie instrumentalami. Skąd pomysł na coś takiego, te syntezatorowe głównie miniatury miały być takimi swoistymi, dającymi chwilę oddechu, przerywnikami, a może wprowadzeniami do następujących po nich kompozycji?

Artur Kamiński: Traktujemy je jako intra do utwór, zarówno na płycie jak i podczas wykonywania ich na żywo. Gdy słuchasz naszej płyty, po intensywnym „Viscidweb” dobrze robi chwila oddechu w postaci „Source”, który zarazem zaprasza cię do kolejnego utworu. Tak samo „Message”, który (przewrotnie) jest wiadomością bez tekstu, ma wprowadzić cię w nastrój przed nadchodzącą burzą dźwięków. Przy obu tych kompozycjach ogromnie pomógł nam Michał Zajączkowski, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni.

Gracie agresywnie, gdzieniegdzie pojawiają się nawet blasty, partie wokalne też są w większości ekstremalne. Jednocześnie nie brakuje przebłysków melodii, a do tego słychać, że popracowaliście nad aranżacjami - – to, że gra się ostro nie znaczy, że musi to być proste, bo płyta jako całość musi być urozmaicona?

Artur Kamiński: Zależy nam, aby ta muzyka była ciekawa przede wszystkim dla nas. Wierzymy, że wykonując ją później szczerze na koncertach będziemy w stanie zarazić tym „bakcylem” innych ludzi. Z drugiej strony, lubimy też chwytliwe melodie, które w efekcie zostają w głowie i towarzyszą słuchaczowi na dłużej. Z reguły tym charakteryzują się prostsze motywy, dlatego nie boimy się grać też w ten sposób.

Nie da się jednak nie zauważyć,  że w czasach streamingu albumy tracą na znaczeniu w tym sensie, że ludzie coraz częściej słuchają pojedynczych utworów, a nawet płyta trwająca 35 minut, tak jak wasza, może być dla nich zbyt długa na jednorazowe przesłuchanie –można w sumie powiedzieć, że po części męczycie się na próżno, bo do znacznej części ludzi docieracie jako twórcy jednego czy dwóch utworów z ich playlist?

Artur Kamiński: W żadnym wypadku nie uważamy, że się męczymy, gdyż tworzenie tych utworów to przede wszystkim frajda dla nas. Jeśli ktoś znajduje w tym coś dla siebie - tym bardziej się z tego cieszymy. Sądzimy też, że jeśli komuś spodoba się jeden czy dwa utwory to prędzej czy później sięgnie po więcej. To prawda, że teraz trendem jest słuchanie raczej singli, jednak dotyczy to raczej artystów którzy nie są ci dobrze znani. Gdy wychodzi album wykonawcy, którego naprawdę lubisz i cenisz, to i tak przesłuchasz go w całości.

Tytuł płyty to „Chaos Collusion”, a skoro nie ma na niej takiego utworu, to od razu nasunęło mi się pytanie, czy poszło wam z nim łatwo, albo wręcz przeciwnie, nie było to proste, skoro kilka słów ma niejako określać cały, złożony przecież, materiał?

Artur Kamiński: Ten tytuł to właśnie taki trochę wytrych. Naprowadza on zarówno na warstwę liryczną naszych utworów, utrzymanych w raczej pesymistycznych tonach, ale również zapowiada słuchaczowi, iż to z chaosu naszych inspiracji i pomysłów wyłania się muzyka.

Ten znak zapytania przy „Human?” nie pojawił się przypadkowo, to obecna kondycja rodzaju ludzkiego dała wam pożywkę do stworzenia tekstów na tę płytę?

Artur Kamiński: Dokładnie tak. Teksty te są refleksją nad otaczającą nas rzeczywistością. Mają budzić w słuchaczu pytania i być źródłem przemyśleń. Poruszamy tu różne tematy - polityczne, społeczne, a „Human?” o który zapytałeś, rozważa jakże popularny niedawnymi czasy temat ulepszeń ciała i umysłu.

Co jest ważniejsze, tekst czy muzyka? Lepiej napisać coś niesamowitego muzycznie z błahymi słowami, czy prawdziwy manifest, ale z oszczędną, czy wręcz kulejącą, warstwą instrumentalną?

Artur Kamiński: Chciałoby się po prostu odpowiedzieć, że żadna z opcji które podałeś nie jest dobra. W naszym przypadku częściej to muzyka powstaje pierwsza, albo też oba elementy powstają niezależnie i później łączymy je w jedną całość. Nie zawsze jest to jednak możliwe, więc tekst często dopasowujemy do muzyki - nie na odwrót. Niemniej, staramy się zawsze aby była to opowieść z sensem, taka z którą inni mogą się identyfikować lub nad nią pochylić.

Sami wydaliście „Chaos Collusion”, w oszczędnym, ale robiącym wrażenie digipacku z pracami Jarosława Kubickiego i na CD-R. Lepiej zrobić coś może i skromniej, ale na własnych zasadach, gdzie macie nad wszystkim kontrolę?

Piotr Jabłoński: Jesteśmy na tyle małym zespołem że wszystko musieliśmy robić sami, taka też była wizja i jesteśmy zadowoleni z płyty. Z wielu względów nie mogliśmy sobie pozwolić na większą produkcję, oczywiście w przyszłości chcielibyśmy nagrać płytę z większym rozmachem. Od niedawna wzięła nas pod swoje menadżerskie skrzydła Ilona „Szefowa” Matuszewska, dzięki jej doświadczeniu i ekspertyzie wszystko ruszyło ze zdwojoną siłą.

Bycie zespołem podziemnym chyba jednak w niczym wam nie przeszkadza – przeciwnie, pozwala uniknąć pewnych pułapek, chociaż oczywiście nie jest to droga usłana różami, zważywszy choćby to, ile tysięcy kilometrów musicie pokonać, żeby tak intensywnie koncertować?

Piotr Jabłoński: Każda podróż zbliża nas do siebie. Kilka, a czasem kilkanaście, godzin razem w busie pozwala poprawić nasze relacje. Często zaskakujemy się muzycznie, przesłuchując dyskografie lubianych przez nas artystów, czasami też ustalamy sprawy związane z rozwojem zespołu, a czasem przez trzema godzinami trasy zadajemy sobie pytania typu „A co byś wybrał”. Muzykę robimy z pasji, więc ile by nam życie kłód pod nogi nie rzuciło to i tak będziemy grali.

Teraz znowu macie trasę, póki co siedem koncertów, ale pojawiacie się również na festiwalach – można powiedzieć, że w waszym przypadku ta ciężka praca przyniosła efekty?

Piotr Jabłoński: Zdecydowanie. To dokładnie tak samo jak w każdym innym aspekcie życia. Żeby coś osiągnąć trzeba trafić na odpowiednich ludzi, nie poddawać się, mieć troszkę szczęścia i być otwartym na dobre rady, jak i na konstruktywną krytykę.

Do tego działacie we własnym rytmie, bo przecież „Chaos Collusion” wyszedł już jakiś czas temu, ale wciąż go promujecie, czego dowodem jest choćby ta rozmowa?

Piotr Jabłoński: Promujemy tę płytę żeby pokazać się światu i przygotować go na nasz kolejny krążek. Chcemy zwiększyć ilość słuchaczy i przeżyć z nimi przygodę w domach w formie muzyki, jak i na koncertach.

Zdołasz zachęcić naszych czytelników do zapoznania się z całością „Chaos Collusion”? Dlaczego warto posłuchać tej płyty od początku do końca według jednego z jej twórców?

Piotr Jabłoński: Tak jak już wcześniej Wojciechu zauważyłeś, łączymy na tej płycie dwa różne światy. Klasycznie bangerowe riffy przeplatane soczystymi, melancholijnymi melodiami. Jeśli jesteście gotowi wyruszyć z nami w tą dwubiegunową podróż muzyczną to serdecznie zapraszamy!

Pracujecie już jednak nad nowym materiałem, skoro pojawił się nowy singiel/teledysk „Heretic”. Są szanse na to, że jeszcze w tym roku wasza dyskografia wzbogaci się o kolejny album?
Piotr Jabłoński: Nie chcemy zdradzać zbyt wiele, ale „Heretic” to zaledwie rozgrzewka! Zapraszamy do obserwowania naszych dalszych poczynań i pięknie dziękujemy za zaproszenie.

Wojciech Chamryk

mayhem_heavy_metal_pages_158x600.png glenn_hughes_heavy_metal_pages_158x600.png ronnie_romero_gusg_heavy_metal_pages_158x600.png uriah_heep_heavy_metal_pages_158x600.png drowning_pool_heavy_metal_pages_158x600.png

Goście

6068152
DzisiajDzisiaj274
WczorajWczoraj3074
Ten tydzieńTen tydzień274
Ten miesiącTen miesiąc95827
WszystkieWszystkie6068152
18.97.9.175