Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

ONSLAUGHT – VI

 

(2013 AFM)

Autor: Mateusz Borończyk

 

 

onslaughtvi

1. A New World Order
2. Chaos Is King
3. Fuel For My Fire
4. Children Of The Sand
5. Slaughterize
6. 6 6 'Fuckin' 6
7. Cruci-Fiction
8. Dead Man Walking
9. Enemy Of My Enemy

Nige Rockett - Guitars

Sy Keeler - Vocals

Jeff Williams - Bass

Andy Rosser-Davies - Guitars

Michael Hourihan - Drums

Onslaught jest już w tym momencie jedną z nielicznych brytyjskich kapel, która ostała się na gruncie Thrash Metalu. Doskonały Sabbat już nie istnieje, komiczny Acid Reign też, ostatnio jedynie reaktywował się Xentrix. Onslaught jednak po reaktywacji w 2004 nagrywa coraz to cięższe albumy. Przede wszystkim należy zauważyć, że VI bo tak nazywa się dzieło jest cięższe i ostrzejsze od swojego poprzednika Sound of Violence. Brzmienie jest mocno Exodusowe, jednak troszkę zbyt nowoczesne jak dla mnie.

Mimo zapowiadanych super szybkości, moim zdaniem kompozycje stoją raczej w średnich tempach. Jedynie rozpoczynający Chaos is King jest rzeczywiście szybki, reszta jest raczej relatywnie średnia. Fuel For My Fire to natomiast typowy nowoczesny thrash w stylu Onslaught. Moim faworytem jest Children of the Sand. Blisko wschodni klimat, ciekawie zagrane skale na gitarze, przypominające tamtejszą orientalną muzykę i tekst o terroryzmie Zdecydowanie mocny punkt albumu. Jednak Slaughterize to kolejny thrashowy łomot w klasycznej postaci. Nic odkrywczego. Utrzymany w klimacie Chaos is King. Na uznanie w nim zasługuje Sy Keeler, który pokazał, że oprósz darcia, potrafi także wykrzesać naprawdę ciekawy growl. Utwór wieńczy natomiast totalnie exodusowy riff. Można mieć wrażenie jakby na gitarze grał tam Gary Holt. Trochę za duże wrażenie. Ciekawym zabiegiem na albumie jest utwór natomiast 66’fucking6. Interesującym jest fakt, że kapele do utworu o takiej nazwie dodała intro z zabawki dla dzieci. Sam kawałek natomiast jest swoistym hymnem albumu. Skoczny, rytmiczny, powtarzalny. Tekst traktuje o metalowcach, koncertach i moshpitcie. „Klasyg” parafrazując znane powiedzenie. A do tego to kolejny mocny punkt. Cruci-Fiction jest natomiast anty-religijnym manifestem Brytyjczyków. W thrashowym stylu oczywiście. Dead Man Walking zaskakuje perkusją. Jeśli stopy nie są striggerowane, umiejętności Michaela Hourihana zasługują na uznanie. Wciąż jednak jest to zbyt powtarzalne. Enemy of My Enemy zamyka album pod postacią najnowszych kompozycji. Zdecydowanie plusują mu lekkie połamane tempa podczas utwory. Sporym szokiem jednak, nie tylko dla mnie, ale także dla wielu metalowców znających twórczość Onslaught był ostatni utwór na albumie. Kapela mianowicie nagrała ponownie Shellshock w nowym, odświeżonym składzie. No, na pewno brzmi inaczej. Ostrzej, ciężej, z większym mięsem. Ale oryginał miał swój klimat. Klimat utrzymany w power/thrashowym graniu spod znaku późnego Metal Church czy Meliah Rage. No i do tego świetny głos Steve Grimmeta wyciągającego wysokie nuty. Sy Keeler też jest niezłym wokalistą, jednak nie posiada takich notacji wokalnych. Potrafi zaśpiewać bardziej agresywnie, ostrzej, jednak nie tak czysto. Radzę koniecznie posłuchać, żeby wyklarować sobie pogląd która wersja lepsza. Szczególnie, że Onslaught zabrał się za ponownie nagrywanie całego In Search of Sanity.

Podsumowując VI to naprawdę dobry album, jednak nie bardzo odkrywczy. Wszystko, co zostało na nim stworzone, tak jakby zostało już gdzieś nagrane. Onslaught odwalił kawał naprawdę dobrej, jednak zupełnie nie odkrywczej roboty. Niektórzy powiedzą, że to lekkie odgrzewanie kotleta i ciężko się z nimi nie zgodzić. Nie był to z pewnością celowy zabieg kapeli, ale tak niestety wyszło. Album nie zapada w pamięć, nie odbija swojego piętna. Nie ma tego „czegoś”. Nowe brzmienie lekko męczy uszy. Jest nie tylko zbyt nowoczesne, ale nie brzmi już thrashowo. Można by je dać do dowolnego albumu metalowego, a i tak w 70 procentach by się wpasowało. No najnowszy twór Brytyjczyków to moim zdaniem przeciętniak. Ostry, szybki, ale jednak przeciętniak.

(3,5/6)

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4986811
DzisiajDzisiaj1431
WczorajWczoraj2630
Ten tydzieńTen tydzień9445
Ten miesiącTen miesiąc69644
WszystkieWszystkie4986811
44.200.40.97