RENAISSANCE - Prologue
(1972 Sovereign/ Capitol/ Harvest/ CD-Repertoire 1995)
Autor: Włodek Kucharek
1.Prologue (5:36)
2.Kiev (7:36)
3.Sounds Of The Sea (6:53)
4.Spare Some Love (5:09)
5.Bound For Infinity (4:20)
6.Rajah Khan (11:14)
SKŁAD:
John Tout (instr. klawiszowe/ wokal)
Annie Haslam (wokal/ perkusja)
Rob Hendry (gitara/ mandolina/ dzwony/ wokal)
John Camp (bas/ tamburyn/ wokal)
Terry Sullivan (perkusja)
GOŚCIE:
Francis Monkman (syntezator VCS 3 “Rajah Khan”)
Trzeci album studyjny Renaissance powstawał w atmosferze niezdrowych emocji, których przyczyną stała się mała rewolucja personalna. Każdy przyzna, że niestandardowy to proces, gdy po nagraniu dwóch udanych płyt długogrających, „starzy” członkowie zespołu „zwijają swoje klamoty”, a na ich miejscu pojawia się kompletnie nowa ekipa. Abstrahując od zawiłości prawnych związanych z zachowaniem praw do nazwy, choć w tej mierze wszystko przebiegało w cywilizowany sposób, bez zbędnych sądowych dochodzeń, o wiele istotniejszym czynnikiem z punktu widzenia słuchaczy jest wypracowany już wcześniej styl proponowanej sztuki muzycznej. Kompletna wymiana line-up niesie zawsze ryzyko znaczących modyfikacji stylistycznych. Niepoślednią rolę odgrywa także niepewność co do reakcji fanów na nowy wizerunek i ofertę kompozycji przy zachowaniu charakteru symfonicznego rocka progresywnego. Aż dziw bierze, że wszystko odbyło się bez żadnych zgrzytów. Nie przedłużając tych dywagacji należy stwierdzić, że w omawianym przypadku transformacja powiodła się. Kwintet postanowił kontynuować zarysowany kierunek stylistyczny wprowadzając sukcesywnie zmiany będące wyrazem indywidualnych preferencji artystów. Żadnemu z nich nie można zarzucić braku kreatywności, biegłości wykonawczej czy profesjonalizmu w dążeniu do wytyczonego celu. Konieczne jest także przypomnienie o pewnym paradoksie, mianowicie przewodnikiem tej piątki był człowiek „z cienia”, Mike Dunford, którego nazwisko nie zostało nawet wzmiankowane na kopercie płyty, a pojawiło się oficjalnie dopiero jako „Gość” na następnym albumie „Ashes Are Burning”. Jednakże zasług tego pana nie wolno przemilczeć, bo to on był motorem napędowym aktywności formacji, on czuwał nad zawartością repertuaru, on decydował kwestiach programowych projektu, on zajmował się aranżowaniem orkiestracji (tymczasowa rezygnacja z „żywej” orkiestry symfonicznej). Poukładanie całości „klocków” w nerwowej atmosferze nie było zadaniem łatwym, natomiast Dunfordowi powiodło się coś niezwykle ulotnego, wytworzył chemię między indywidualnościami, która pozostała ważnym czynnikiem funkcjonowania na prawie całą dekadę. Kto wytworzył „team spirit”?
-Annie Haslam- prawdziwa królowa wokalistyki (choć damom wieku się nie wypomina, ma obecnie 67 lat), śpiewa sopranem, jej głos obejmuje pięć oktaw (oktawa- odległość między dwoma dźwiękami. U przeciętnego człowieka skala wynosi 1,5 oktawy, u osób ćwiczących śpiew od 2 do 3 oktaw) i stał się znakiem rozpoznawczym brzmienia Renaissance (Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych, ale nie potrafię sobie wyobrazić muzyki grupy bez udziału wokalnych popisów Haslam). Studiowała śpiew klasyczny u śpiewaczki operowej Sybil Knight, a w zespole znalazła się odpowiadając na ogłoszenie w „Melody Maker”.
-John Tout- pianista, jego inspirację stanowiły wielkie dzieła muzyki klasycznej, stąd między innymi obecność na ścieżkach albumu „Prolog” zapożyczeń z „Etiudy Rewolucyjnej” Chopina (utwór tytułowy) oraz z Rachmaninowa („Kiev”).
-Rob Hendry- w Renaissance zaliczył praktycznie epizod, ponieważ wkrótce opuścił band a jego miejsce na stałe zajął Mike Dunford.
-John Camp- basista zespołu przez 12 lat, zafascynowany techniką gry na gitarze basowej prezentowaną przez wirtuoza Chrisa Squire z Yes.
-Terry Sullivan- zasiadał za zestawem perkusyjnym, karierę rozpoczął w latach 60-tych grając muzykę folk i jazz. Ta wszechstronność była źródłem jego „ksywki” „Player of a thousand drums”, ponieważ uwielbiał grać na bardzo rozbudowanych zestawach.
W ostatnim najdłuższym utworze „Rajah Khan” grupa „pożyczyła” umiejętności Francisa Monkmana, znanego ze współpracy z innymi weteranami progrocka Curved Air oraz z nagrań świetnego składu występującego pod nazwą Sky (warto zaznajomić się z ich twórczością) a grającego muzykę fusion. Wszyscy wymienieni artyści zaakceptowali eksplorowanie rocka progresywnego ze „sznytem” symfonicznym i licznymi cytatami z klasyki, by wymienić Bacha, Chopina, Debussyego, Prokofiewa, Rachmaninowa czy Rimskiego- Korsakowa.
„Prologue” to nieco ponad 41 minut muzyki podzielonej na 6 rozdziałów. Tytułowy utwór inauguruje partia solowa fortepianu, do którego „dochodzą” kolejne instrumenty, pozostawiając jednak fortepian na pozycji dominującej. Typowy zabieg dla stylu Renaissance w kształtowaniu magicznego brzmienia. Całość skomponowano dynamicznie z kilkoma spektakularnymi przełomami rytmicznymi i zmianami tempa, na przykład krótko przed 4 minutą. W „Prologu” notujemy także pierwszy występ nowego nabytku przed mikrofonem, Annie Haslam, która prowadzi niesamowitą, odrobinę jazzującą w swoim charakterze wokalizę, nie używając słów, a jedynie eksponując walory swojego głosu. Akt numer dwa „Kiev” wkracza na scenę z koncertem fortepianowym, trwającym prawie minutę, który przekształca się w powolną pieśń ze ślicznymi harmoniami wokalnymi, wiodącym głosem basisty Johna Campa i akcentami folkloru. Urokliwa melodia stwarza sielankowy nastrój. W części środkowej wyeksponowany cytat z preludium cis-moll Siergieja Rachmaninowa. „Sounds Of The Sea” to przepiękny krajobraz wokalny, przyciągający uwagę odbiorcy specyficzną barwą głosu A.Haslam, w towarzystwie partii fortepianu oraz efektów specjalnych z delikatnym szumem morza, odgłosami mew, wypełniają przestrzeń kompozycji. Dwie kolejne piosenki, króciutkie jak na zwyczaje Renaissance, „Spare Some Love” i „Bound For Infinity” odznaczają się stosunkowo prostą, jednorodną strukturą, efektownie „podane” cieszą ucho nietuzinkową melodyjnością i zwiewną delikatnością. Album zamyka najbardziej rozbudowana forma „Rajah Khan”, której charakterystycznymi cechami są powolny, dosyć leniwy bieg rytmu, wpływy orientalne oraz wyśmienita akrobatyka wokalna Haslam. Koncentracja specyficznych „Renesansowych” atrybutów, odniesień do wzorców klasycznych, z przejrzystą strukturą, czystym brzmieniem i świetnymi tematami melodycznymi.
Pomimo licznych perturbacji ze stworzeniem nowej płyty, zespół odniósł sukces, ponieważ „Prologue” jest potwierdzeniem klasy i wartości artystycznych, solidnym filarem w dorobku dyskograficznym i miłym prezentem dla poczucia estetyki każdego słuchacza.
Album poświęcono byłemu członkowi grupy, Mickowi Parsonsowi, który zginął w wypadku samochodowym krótko przed przystąpieniem do prac studyjnych nad nowym materiałem.
Ocena 5/6
Włodek Kucharek