Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

JEAN MICHEL JARRE - Equinoxe

 

(2014 Disques Dreyfus/ BMG/ Sony Music)
Autor: Włodek Kucharek
 
jean michel jarre equinoxe m
Tracklist:
1.Equinoxe Part 1 (2:23)
2.Equinoxe Part 2 (5:01)
3.Equinoxe Part 3 (5:11)
4.Equinoxe Part 4 (6:54)
5.Equinoxe Part 5 (3:47)
6.Equinoxe Part 6 (3:23)
7.Equinoxe Part 7 (7:24)
8.Equinoxe Part 8 (5:04)
      
Skład:
Jean Michel Jarre (syntezatory/ sekwencer/ melotron/ instr. klawiszowe)
      
Jean Michel Jarre, któż nie zna tego nazwiska? Sądzę, ba wierzę i jestem przekonany, że powyższe pytanie jest wyłącznie figurą retoryczną, choć życie przynosi wiele niespodzianek, także w zakresie postaw ludzkich i wiedzy. Ale pomimo wyrażonego przekonania pozwolę sobie kontynuować przegląd informacji biograficznych. Francuski kompozytor, muzyk, producent, który zasłynął na wszystkich kontynentach i na każdym z nich jest artystą uznanym i szanowanym, a każdy człowiek słuchający muzyki tylko od przypadku do przypadku, mający trudności ze sprecyzowaniem swoich zainteresowań kulturą w szerokim pojęciu tego słowa, przynajmniej raz słyszał lub przeczytał to nazwisko w jednym z lokalnych bądź ogólnoświatowych mediów. I nic w tym dziwnego, gdyż Jarre to człowiek- instytucja i wydaje się, że jego wielowymiarowa twórczość przyciąga uwagę także tych, którym daleko do muzycznych krain eksplorowanych przez artystę, chociaż to dosyć ryzykowne twierdzenie, tak jak znaczną dozę ryzyka niesie przypisywanie Jarre’a do konkretnych kategorii gatunkowych w muzyce rozrywkowej, ponieważ jest on niewątpliwie osobowością, która nie przywiązuje się do konkretnych kierunków w sztuce muzycznej, swobodnie przekraczając umowne granice między nimi. Dowodów na taką postawę artystyczną istnieje aż nadto, ale przytoczę tylko jeden, odnoszący się do jego współczesnych dokonań i albumów studyjnych „Electronica 1: The Time Machine” (2015) i „Electronica 2; The Heart of Noise” (2016) ( recenzja HMP- 2017), posługując się w tym celu cytatem:
       
„Chciałem opowiedzieć historię muzyki elektronicznej na podstawie własnych przeżyć i z mojego punktu widzenia - od momentu kiedy zaczynałem, aż po dziś dzień. Dlatego postanowiłem współpracować z całym wachlarzem artystów, którzy bezpośrednio lub pośrednio, w czasie kiedy przez ostatnie cztery dekady tworzyłem muzykę elektroniczną, byli związani z tym gatunkiem. Zaprosiłem ludzi, których podziwiam za ich szczególny wkład w ten gatunek muzyczny, którzy są dla mnie inspiracją, ale także takich, których brzmienie jest rozpoznawalne. Na początku nie miałem pojęcia, jak ten projekt będzie wyglądał, ale jestem zaszczycony faktem, że wszyscy, których zaprosiłem do współpracy, przyjęli moje zaproszenie”.
— Jean-Michel Jarre
          
Ta opinia świadczy między innymi o tym, że bohater tego tekstu nie zamyka się na różnice pokoleniowe, na style, ponieważ do współpracy zaprosił artystów, których łączy jeden element, zrozumienie i upodobanie do wykorzystywania elektroniki w procesie tworzenia muzyki. Ta wypowiedź stanowi także dowód,  że artysta, który w propagowaniu tajników sztuki muzycznej odniósł globalny mega sukces i mistrzostwo, darzy innych twórców niezwykłą atencją, sam odznaczając się wielką skromnością, co nie zawsze jest regułą. Tylko tyle i aż tyle, dlatego w wykazie tych, którzy podjęli współpracę znaleźli się tacy wykonawcy jak francuski duet Air, elektroniczno- rockowy projekt M83, amerykański muzyk  DJ Moby, zespół niemiecki, którego nie trzeba nikomu przedstawiać- Tangerine Dream, brytyjski kompozytor i wokalista, obecny w elicie muzyki od 1978 roku, Gary Numan czy brytyjski, ambientowy band The Orb (w roku 2010 album „Metallic Spheres” we współpracy z Davidem Gilmourem). Ale projekt ten spotkał się z tak wielkim zainteresowaniem słuchaczy na całym świecie, że należało poszerzyć jego formułę i wystosować zaproszenia także do osobistości muzyki rockowej bez podtekstów elektronicznych i tym oto sposobem na liście wykonawców znalazły się tacy wykonawcy jak Pete Townsend, gitarzysta The Who, na 10 miejscu prestiżowej klasyfikacji „100 najlepszych gitarzystów wszech czasów” magazynu Rolling Stone, świetna wokalistka Laurie Anderson, Szkoci z Primal Scream, oraz twórcy mega przebojów Pet Shop Boys i szwajcarski Yello. Przysłowiową wisienką na torcie było zaangażowanie genialnego twórcy muzyki filmowej Hansa Zimmera. To tyle w kwestii otwartości Jarre’a i jego podejścia do tworzenia muzyki. W tym punkcie tekstu nie należy także zapominać o słynnym Francuzie w roli architekta wielkich widowisk plenerowych, które obok muzyki dostarczają zebranym wielkich przeżyć wizualnych. Nie jest moim celem prowadzenie jakiejś chorej rywalizacji na tym polu i dokonywania porównań, kto z kim, kiedy, jak dużo… itp., ale chciałbym wspomnieć o spektakularnych koncertach, tematycznie powiązanych najczęściej z wydarzeniami historycznymi o ogólnoświatowym zasięgu, przykładowo na paryskim placu De La Concorde, w roku 1979 z okazji Święta Narodowego Francji (1 mln widzów), w Houston (USA) w roku 1986, 150 rocznica założenia Teksasu i Houston (1,5 mln), 200. Rocznica Rewolucji Francuskiej, w ramach jej obchodów w roku 1990 w Paryżu (2.5 mln), 850 rocznica założenia Moskwy w roku 1997 (3.5 mln) czy w roku 2005 w Gdańsku w ramach Przestrzeni Wolności (170 000 słuchaczy, to chyba rekord w Polsce na biletowanym koncercie). Oczywiście nie ma się co podniecać liczbami, ale według mojej opinii świadczą one o międzypokoleniowej popularności Jarre’a i jego muzyki. Zresztą, kończąc rozdział, nazwijmy go, biograficzny, można Państwu przypomnieć, że Jean Michel Jarre muzykę ma zapisaną w genach, ponieważ jego ojcem jest słynny, nieżyjący już francuski kompozytor muzyki filmowej Maurice Jarre, którego dorobek obejmuje ponad 120 filmów i worek nagród i wyróżnień z Oskarami włącznie. Ale powróćmy do tematyki stricte muzycznej.
Jean Michel Jarre należy do grona multiinstrumentalistów, od najmłodszych lat pobierał lekcje gry na fortepianie, nieco później opanował technikę gry na gitarze i to był pierwszy instrument muzyczny, na którym grał na progu kariery, konkretnie w latach 60-tych w zespole Mystere IV, grającym covery znanego brytyjskiego bandu The Shadows. Jednak przełomem w jego życiu okazało się przystąpienie w roku 1969 do Groupe de Recherches Musicales , grupy, której celem było wdrożenie platformy medialnej, służącej badaniom w dziedzinie komunikacji audiowizualnej, w tym także muzyki. Merytoryczne kierownictwo grupy należało do kompozytora Pierre’a Schaeffera, zajmującego się tzw. muzyką konkretną, czyli kierunkiem w muzyce współczesnej, w którym oprócz dźwięków instrumentów lub śpiewu wykorzystuje się realne dźwięki – dźwięki przyrody, odgłosy fabryczne, dźwięki ruchu ulicznego, przypadkowe głosy ludzkie. Dźwięki te są rejestrowane, następnie przygotowywane do użytku i miksowane, żeby osiągnąć stosowny efekt estetyczny.  Po tym wyjaśnieniu jasne staje się podejście Jarre’a do całej gamy dźwięków, wykorzystywanych na jego płytach, jego zamiłowanie do elektroniki, otwartość na nowe technologie i umiejętności producenckie. Uważam, że niewielu artystów muzyki popularnej dorównuje mu klasą w tym aspekcie. Nabyta wiedza i umiejętności stały się dla Jarre’a specyficznym spiritus movens, siłą sprawczą jego aktywności solowej. Rezultaty pracy na tym polu pojawiły się bardzo szybko. W roku 1972 ukazał się debiut płytowy Jarre’a, zatytułowany „Deserted Palace” (nigdy do tej pory nie ukazał się w całości na żadnym nośniku audio, z wyjątkiem premierowego winyla z roku 1972 ), stanowiący zbiór 15 krótkich (od 50 sekund do 3:20), nie powiązanych koncepcyjnie, całkowicie autonomicznych tematów muzyki użytkowej (sekwencje dźwięków stosowane do celów pozamuzycznych), wydany w śladowym nakładzie przez amerykański label Fox Productions, album pomyślany jako zbiór, forma archiwum tonów różnistych i przygotowany do użycia przy produkcji programów TV i filmów. Ścieżkę dźwiękową Jarre stworzył samodzielnie, obsługując instrumenty klawiszowe, syntezatory, organy i perkusję. Cztery lata później, w roku 1976 nastąpił prawdziwy przełom w karierze zawodowej francuskiego kompozytora i muzyka, mianowicie ukazał się jego album „Oxygene”, który natychmiast zdobył olbrzymią popularność, znajdując ponad 12 milionów nabywców na całym świecie (do roku 2003). Olbrzymi sukces zdyskontował dwa lata później kolejny koncept- album „Equinoxe”, skonstruowany dosyć podobnie jak wielki poprzednik fonograficzny, „sprzedał się” w ponad 8 milionach egzemplarzy, ugruntowując mocną pozycję Jarre’a jako twórcy muzycznego, którego coraz więcej osób widziało jako reprezentanta nurtu rocka elektronicznego. Nie wdając się w bardziej zaawansowane dywagacje na temat aspektów stylistycznych muzyki elektronicznej, chciałbym tylko nadmienić, że muzyka tworzona przez Jean Michel Jarre’a różni się zasadniczo od twórczości wielu innych wykonawców tego gatunku, między innymi tym, że łączy w sobie dosyć proste komponenty melodyczne, budowane na bazie elektronicznego instrumentarium, redukując do minimum eksperymentatorski charakter wypowiedzi muzycznych. Dlatego wrzucanie do jednego worka na przykład kompozycji Tangerine Dream lub innych przedstawicieli tzw. Szkoły Berlińskiej, albo wczesnych nagrań Vangelisa mija się z celem. Ten argument to także klucz do zrozumienia swoistego fenomenu Jarre’a na skali popularności międzynarodowej, ponieważ komponowane przez niego chwytliwe, łatwo wpadające w ucho frazy, poprzez swoją wręcz magnetyczną melodykę, pozostają natychmiast w pamięci każdego odbiorcy muzyki. To wielka zaleta tego artysty, że potrafi w jednym organizmie muzycznym, często ujętym w ramy jednego utworu, bo przecież „Oxygene” czy „Equinoxe” to „suity” podzielone na części, połączyć dźwięki w takie sekwencje, żeby zadowolić estetykę odbiorców zarówno popkultury, jak też sztuki muzycznej wysokiej. Nie ma także powodu, żeby ukrywać, że utwory autorstwa Jarre’a stały się na przestrzeni jego twórczości i rozwoju kultury masowej przykładem komercji w dobrym stylu, komercji dalekiej od muzycznej konfekcji, tej najczęściej prymitywnej, „wciskanej” na siłę społeczeństwom głównie przez media pod hasłem „dobrej muzyki” (w Polsce jakieś disco polo albo piosenka chodnikowa, którą można stworzyć na keyboardzie- zabawce w garażu ojca). Ale ponieważ muzyka w wykonaniu Jarre’a obecna jest powszechnie w przestrzeni życiowej wielu społeczeństw, wykorzystuje się jej motywy w funkcji ilustracyjnej do form filmowych, fabularnych i dokumentalnych, reklamowych, to sądzę, choć to moje zdanie, laika, że podlega ona w pewnych okresach procesowi komercjalizacji. Nie należy tego odczytywać jako zarzut, bardziej jako wskazanie, że kompozycje Jarre’a zawierają spory potencjał popularyzatorski muzyki rozrywkowej w ogóle, a jej odmiany elektronicznej w szczególności, stąd ich obecność w reklamie (w ostatnim czasie kilkukrotnie oglądałem w TV i kinie klip reklamowy dotyczący marki samochodu KIA z tłem muzycznym z klasyki Black Sabbath, utworu „Paranoid”!!!).
Przechodząc do treści albumu „Equinoxe” należy podać kilka danych: po pierwsze, jest to jak już wspominałem album koncepcyjny (tytuł oznacza pojęcie z astronomii „równonoc” czyli zrównanie dnia i nocy), przedstawiający dzień powszedni człowieka ujęty w ramy czasowe, od wczesnych godzin rannych do pory nocnej. Po drugie, wydany we Francji przez wytwórnię Disques Dreyfus, na świecie przez Polydor. Po trzecie, jego struktura jest identyczna jak na płycie poprzedniej, „Oxygene”, czyli jedna długa, tutaj blisko 40- minutowa forma, podzielona na osiem części, zaznaczonych bez tytułów, jedynie jako part 1,2…itd. Po czwarte, części V i IV ukazały się odpowiednio w 1978 i 1979 jako single. Do części V nakręcono także film wideo, w którym wystąpił autor muzyki. Longplay dosyć szybko wspiął się na wysokie pozycje list najlepiej sprzedających się wydawnictw płytowych, osiągając we Francji miejsce 1, a na Wyspach miejsce 11.
Muzyka od zaraz stała się atrakcyjna dla szerokiej publiczności, między innymi dlatego, że Jarre nie próbował odkrywać Ameryki i poszedł niejako po najmniejszej linii oporu, tworząc  pod wieloma względami klona debiutanckiego albumu „Oxygene”. Takie stwierdzenie zawiera w sobie pewną dozę krytyki, bo sugeruje brak kreatywności i początek procesu, kolokwialnie pisząc, „zjadania własnego ogona”, co byłoby o tyle dziwne, że autor na tym etapie kariery nie zdążył jeszcze wypromować siebie jako muzyka i twórcy i znajdował się wtedy, czyli w roku 1978, na progu swojej działalności artystycznej na forum międzynarodowym. Pomimo tego zastrzeżenia muzyka francuskiego kompozytora wydaje się dosyć atrakcyjna dla każdego odbiorcy, ładne i przyjazne dla ludzkiego ucha linie melodyczne, silnie zaakcentowany rytm, jednak bez łamańców i udziwnień, elektroniczne brzmienie pozbawione dźwiękowych wypełniaczy, wszechstronność tej muzyki, polegająca między innymi na tym, że z równym powodzeniem można ją akceptować jako autonomiczny byt albumowy, jako ilustrację muzyczną obrazów filmowych bądź spotów reklamowych, jako spektakl w wersji „live”, powiązany z wizualizacjami, a pewne fragmenty noszą nawet charakter dyskotekowy, sięgając korzeniami do silnie zelektronizowanej muzyki pop  czy tanecznej. Nawet niezbyt „wyrobieni” muzycznie słuchacze akceptują propozycje Jarre’a, oceniając je w kategoriach „podoba się/ nie podoba się”. Zaletą muzyki z longplaya „Equinoxe” jest także jej starannie przygotowane brzmienie, które nawet po 40 latach, jakie upłynęły od jego publikacji nie wydaje się być archaiczne, pomimo prawdziwej rewolucji nowych technologii. Syntezatorowe pasaże rozwijające się w niespiesznym tempie nie sprawiają wrażenia staroci wygrzebanych u prababci w piwnicy, a kolejne części kompozycji ładnie się ze sobą zazębiają, przechodząc płynnie jedna w drugą, dzięki temu utwór tworzy monolit. Jarre zadbał o różnorodność rytmiczną, stosowne regulacje tempa, dlatego nie wpadamy w monotonię, a kolejne komponenty  przypominają odkrywanie dźwiękowych obrazów różniących się klimatem, nastrojowością, od naturalnego ciepła, romantyzmu, melancholii z jednej strony, a radości, energii, entuzjazmu na drugim biegunie. Jarre potrafi doskonale operować kontrastami, sprawnie przechodzić od sennych marzeń, podkreślonych delikatnie rozmytymi, onirycznymi krajobrazami, do fragmentów bombastycznych, epickich. Sporo w tej muzyce efektownych dźwięków z otaczającego nas świata (muzyka konkretna), odgłosów burzy, kroków, szumu padającego deszczu, sprytnie wplecionych w strukturę kompozycji i nie zaburzających i nie przytłaczających istoty samej muzyki, jej melodyki. Autorowi i wykonawcy udało się także uniknąć mielizn, na które łatwo w paść w przypadku muzyki elektronicznej, takiego przynudzania, gdy jeden motyw zostaje nadmiernie rozciągnięty w czasie wpadając w pułapkę jednostajności bądź powtarzalności tematu melodycznego prowadzonego przez podobny zestaw instrumentalny. Tutaj poszczególne elementy wykazują różnorodność, która budzi zainteresowanie słuchacza nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu. Muzyka działa na wyobraźnię, potrafi zabrać odbiorcę w podróż pełną marzeń, zaoferować niesztampowe rozwiązania melodyczne, a Jarre już w tym wczesnym punkcie swojej artystycznej biografii okazał się prawdziwym mistrzem melodyki.
Jean Michel Jarre to wzorcowy przykład, w jaki sposób rozumnie korzystać w muzyce rozrywkowej z postępu technicznego, wprowadzając elektronikę z wyczuciem w przestrzeni dźwięków. Mistrz klawiatur na ścieżkach albumu „Equinoxe” udowadnia, jak inteligentnie znaleźć równowagę pomiędzy technologią a ludzkimi emocjami, jak wykorzystać sztuczne twory jakimi są syntezatory  do modelowania dźwięków stanowiących wartość estetyczną, jak przy ich pomocy pobudzić wrażliwość, jak z procesu ich percepcji uczynić przyjemność. „Equinoxe” sprawia zwyczajnie frajdę, radość z obcowania z muzyką i już tylko sam ten fakt jest wielką zaletą, daje możliwość relaksu, pobudza do przeżywania  różnorodnych uczuć, emanuje pozytywną energią. Trudno muzykę z wymienionego albumu klasyfikować w kategorii rocka, bliżej jej do stylistyki pop, ale to nie deprecjonuje, nie obniża  jej wartości stricte muzycznych. Muzyka jako przejaw ludzkiej kultury jest jedną ze sztuk pięknych, która towarzyszy nam cale życie. A melodie, harmonie, rytm, umiejętne sterowanie dynamiką, kolorystyka różnicująca dźwięki, zmieniający się klimat przekazu, jego uniwersalność  są na longplayu „Equinoxe” bez zarzutu. Powyższe komponenty stały się dla muzyki Jean Michela Jarre’a na przestrzeni dekad twórczości standardami, zapewniającymi artyście masową popularność. Dlatego warto sięgnąć po niektóre pozycje z jego bogatej dyskografii, gwarantujące wiele przeżyć, wśród nich do materiału „zapisanego” na płycie „Equinoxe”.
Ocena 4.5/ 6
Włodek Kucharek

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5042078
DzisiajDzisiaj1751
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień17501
Ten miesiącTen miesiąc45729
WszystkieWszystkie5042078
3.145.191.22