SIMPLE MINDS - Big Music
2. Midnight Walking
3. Honest Town
4. Big Music
5. Human
6. Blood Diamonds
7. Let The Day Begin
8. Concrete And Cherry Blossom
9. Imagination
10. Kill Or Cure
11. Broken Glass Park
12. Spirited Away
Na początku lat dziewięćdziesiątych Tomasz Beksiński w stosunku do tego zespołu używał słowa: legendarny, a wobec muzyków: największe gwiazdy rocka. Duże prawdopodobieństwo, że takie notowania grupa osiągnęła po wydaniu albumów: "New Gold Dream (81-82-83-84)" (1982), "Sparkle In The Rain" (1984), "Once Upon A Time" (1985) czy "Street Fighting Years" (1989). To w kontekście muzyki z tych krążków krytycy coraz częściej porównywali Szkotów do Irlandczyków z U2.
Niewątpliwie muzycznie było pewne podobieństwo - przede wszystkim to gitarowe granie i wyczuwalne ambitne traktowanie dźwięków - lecz kompozycje Simple Minds miały bardziej klasyczną budowę oraz charakteryzowały się melodiami, które łatwiej wpadały w ucho. Przynajmniej ja to tak odbierałem. Do tego dochodziły ambitne tematy, które kumulację osiągnęły na "Street Fighting Years". Był to najbardziej zaangażowany politycznie krążek Szkotów. Simple Minds miało swoje utwory na listach przebojów, lecz mam wrażenie, że nie przetrwały próby czasu i trudno teraz powiedzieć o nich ponadczasowe. Już przy albumie "Real Life" (1991) Beksiński zauważa obniżenie muzycznej jakości w zespole. Już wtedy wyraził troskę aby muzycy bardziej przyłożyli się do pracy i nie utracili tak ciężko uzyskanego sukcesu. Niestety lata dziewięćdziesiąte zeszłego wieku i pierwsza dekada XXI wieku to epoka, w której zespół popada w zapomnienie. Mam wrażenie, że współczesna polska publiczność w ogóle nie kojarzy Simple Minds, no może jakaś garstka starych pierdzieli. Także młodzi recenzenci nieobciążeni zupełnie sukcesami Simple Minds do powrotu po latach (dokładnie po pięciu), w postaci albumu "Big Music", odnoszą się bardzo krytycznie, czasami z umiarkowanym optymizmem.
To pokolenie wręcz pała nienawiścią do U2, więc czemu się dziwić, że nie chcą Szkotom dać większej szansy. To nie jest ich zespól, to nie jest ich muzyka. Szczerze mówiąc mnie też nie zachwyciło to co usłyszałem na omawianym krążku. Owszem zadziałały sentymenty, przypomniały mi się dawne dzieje, więc muzycznie kapela umiejętnie nawiązała do starego klimatu i stylu, który wypracowali przed laty.
Kompozycje robią wrażenie udanych, melodie wpadają w ucho, brzmienie i produkcja jest współczesna, co powinno pracować na plus, jednak nie jest tak do końca. W trakcie odsłuchu "Big Music" ma się poczucie komfortu, jednak po wybrzmieniu ostatniego dźwięku człowiek zupełnie zapomina co było na tym krążku. Nie pomagają kolejne odsłuchy, w głowie ciągle pozostaje pustka.
Nie jest to dobry objaw i nienajlepiej wróży to albumowi jaki również Simple Minds. Prawdopodobnie przyczyniły się do tego mocno wyeksponowane klawisze. Kapela w latach osiemdziesiątych tak już miewała, że co jakiś czas wyciągała instrumenty klawiszowe do przodu. Efekty bywały różne, nie zawsze najlepsze. Właśnie z takim rezultatem mamy do czynienia. Fani i recenzenci opisując muzykę bandu dość często powołują się na korzenie new romantic czy innej nowej fali. Jak wiadomo tam ten instrument odgrywał sporą rolę, wykorzystywany był w dość prosty sposób ale zawsze. Niemniej Tomasz Beksiński przekonywał, że to spory błąd, że większe inspiracje na Simple Minds mieli Roxy Music, David Bowie czy Genesis. Tu też klawisze były ważnym czynnikiem dokonań tych wykonawców ale w ambitniejszym kontekście. Z drugiej strony Beksinski opisując pierwsze albumy Szkotów sięgał po takie porównania jak: Magazine, Ultravox, Kraftwerk, Gary Numan, Joy Division, Visage. Niestety właśnie takie nastroje trafiły na "Big Music", w dodatku zdecydowanie nastawione na mainstream.
Dominują tu syntezatory, serwujące syntetyczne i laserowe fajerwerki. W pierwszej chwili ma się uczucie, że mamy do czynienia z hymnami w starym stylu, z porywającymi refrenami, super brzmiącymi, świetnie zaaranżowanymi i z powiewem świeżości. Jednak syntetyczna oprawa działa niczym korektor wycierający z pamięci całość zawartości albumu. Generalnie próżny trud muzyków i wielka skucha Simple Minds. Jednak ja w pamięci mam te dobre chwile tego zespołu, więc może czas będzie bardziej łaskawy i pozwoli wrócić do "Big Music" z zupełnie innym nastawieniem.
(3/6 )
\m/\m/