Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

ARCHANGELICA - Tomorrow Starts Today

 

(2016 Lynx Music)
Autor: Włodek Kucharek
archangelica-tomorrow-starts-today m
Tracklist:
1. Tomorrow starts today (opening)
2. Yazid's song
3. A trip to Mars
4. Sirens on white shore
5. Voice from behind the wall of silence
6. Narrow gravel path
7. Prayer
8. Enter my garden
9. Endless chapter
10. Dark formation on the sky
11. Tomorrow start today - valley behind the door
   
SKŁAD:
Maciej Engel (gitara/ inst.. klawiszowe/ wokal)
Patrycja Mizerska (wokal)
Robert Kubajek (perkusja)
Asia Przybysz (bas)
Mariusz Jasiak (gitara)
   
Jeżeli do tej pory nie natrafiliście Państwo na nazwę Archangelica, to macie czego żałować, a głównie ci słuchacze, którzy w muzyce rockowej poszukują wysmakowanych brzmień i klimatycznej otoczki. Istnieje duża szansa- nad czym należy ubolewać-, że prawdopodobieństwo spotkania z muzyką zespołu określić można na hazardowym poziomie „czwórki” w totolotku. Celowo nie napisałem „szóstki”, bo byłoby to zwykłe „przegięcie”, gdyż dźwięki z logo grupy Archangelica nie powstały gdzieś tam na egzotycznych wyspach, lecz na rodzimej ziemi, w pięknym, historycznym Krakowie, pod egidą wytwórni Lynx Music. Można w tym punkcie wspomnieć na marginesie, że wymienione miasto posiada wyjątkowy talent wyszukiwania progrockowych składów, żeby przypomnieć tylko Albion, Hipgnosis, Besides, czy już legendarny Millenium. Jednak dyskografia omawianego bandu prezentuje się nadzwyczaj skromnie, a na koncie artystycznego dorobku, pomimo upływu ponad 10 lat od daty założenia, widnieją tylko dwa longplaye, ten najnowszy „Tomorrow Starts Today” i album sprzed trzech lat „Like A Drug”. Oczywiście można w tym miejscu przytoczyć maksymę starą jak świat, że nie ilość a jakość jest najważniejsza i przyznać należy, że słowa te w przypadku formacji Archangelica sprawdzają się zupełnie przyzwoicie. Dosyć ograniczoną aktywność fonograficzną grupy (obok dwóch „dużych” płyt, w biografii wymienia się także nagrania demo, „Archangelica” z roku 2007 i „Where Are You Now?” z 2009) można chyba wiarygodnie uzasadnić i nie jest to li tylko  poszukiwanie alibi dla muzyków. Od momentu narodzin idei założenia rockowej kapeli w roku 2004, autorstwa klawiszowca, nieobecnego już w składzie, Darka Odjany, krakowska ekipa przeżywała wiele wzlotów i upadków personalnych, a brak stabilizacji w tej kwestii miał bezpośrednie przełożenie na czynniki stricte artystyczne. Po pierwsze zamiast zajmować się tworzeniem muzyki, artyści musieli angażować się w „tropienie” kandydatów do składu, a żeby wykluczyć w tym punkcie przypadek, proces pod nazwą „rewolucje kadrowe” rozciągał się w czasie jak guma, nie pozwalając na koncentrację wyłącznie na procesie twórczym. Także kolejny czynnik działał destrukcyjnie, mianowicie brak jednolitej wizji stylistycznej. Założenia ciągle ewoluowały, rozchodziły się w konfrontacji z wcześniejszymi zamierzeniami. Przez lata całe nie można było odnaleźć kompromisu, a rezultatem stało się zawieszenie działalności.
Przełomem okazało się pozyskanie gitarzysty Macieja Engela, który tchnął w artystyczną osobowość zespołu „drugie życie”. Po pierwsze, przybył „nafaszerowany” pozytywną energią i świeżymi pomysłami. Po drugie, znalazł punkty styczne pomiędzy muzyczną wizją z początków istnienia grupy a współczesnymi zainteresowaniami. Po trzecie, nadał muzyce stylistyczny szlif, wykonał pierwszy krok na drodze do artystycznej tożsamości. Pod jego wpływem muzyka nabrała wyrazu, spójności, stała się autonomicznym produktem, pod którym podpisać się mogli wszyscy ówcześni członkowie kapeli. Zaiskrzyło także mentalnie pomiędzy „starymi projektantami”, Darkiem Odjaną i basistą Jaśkiem Kaliszewskim a nowymi nabytkami, a wśród nich Maćkiem Engelem. Ten trzyosobowy fundament pozwolił na stabilizację personalną, stanowiąc podłoże do kształtowania artystycznego image. Archangelica podążyła w kierunku progrockowych terytoriów, chociaż ciągła rotacja w składzie stała się poważnym utrudnieniem w pracach nad repertuarem. Jednak zespół okrzepł na tyle, że poczuł się przygotowany do prezentacji przed publicznością. Pierwszy krok uczyniono w czasie występu w warszawskiej „Progresji” dokładnie 31 stycznia 2005. Oferta muzyczna bandu spotkała się z sympatią i życzliwością słuchaczy, co zaowocowało następnymi koncertami. Nagrania w formie demo ugruntowały świadomość muzyków i pozwoliły na cierpliwość i determinację w dążeniu do publikacji debiutanckiego longplaya. Wydarzenie to miało miejsce jednak dopiero w roku 2013, gdy światło dzienne ujrzał album „Like a Drug”, firmowany przez Lynx Music. Zawartość muzyczna spotkała się z bardzo przychylnymi recenzjami . Archangelica zaoferowała typowy artrock, oparty na kanonie gatunku spod znaku Camel, IQ, którego filarami są wyraziste, piękne linie melodyczne, brzmieniowa przestrzeń, a także niekiedy złożone i zmienne schematy rytmiczne i harmoniczne. Ale Archangelica nie chce być stylistycznie jednowymiarowa, dlatego wprowadza sporo innych elementów, które nawiązują do szeroko rozumianej progresywności, od metalowej po delikatnie zaznaczoną psychodelię. A obok ciętych riffów i gitarowego ciężaru pojawiają się subtelne, ciepłe pasaże elektroniki, czy ilustracyjno- klawiszowe inklinacje, obok partii elektrycznych profil dźwięków uzupełniają sekwencje akustyczne, gitarowe bądź fortepianowe. Podobnie zróżnicowany jest charakter struktury kompozycji, w których pojawiają się krótkie, zwięzłe formy o sporym potencjale przebojowości, a oprócz nich wiodącą rolę odgrywają utwory bardziej rozbudowane, wielowątkowe, co ma przełożenie na czas ich trwania. Muzyka- współcześnie kwintetu- Archangelica potrafi w jednym momencie skłonić do refleksji, duchowej kontemplacji, marzeń, by za chwilę zadbać o zastrzyk energii bardziej dynamicznym akapitem. Jedno jest pewne, ciągle coś się w muzyce dzieje, nie grozi nam stagnacja, także na polu partii solowych, chociaż w tej dziedzinie, takie mam wrażenie, dominują- uwzględniając potencjał umiejętności pozostałych artystów- kreatywne patenty Macieja Engela. Jego gitarowe partie eksponowane często na pierwszym planie są niezwykle klimatyczne, klarowne pod względem brzmienia i naturalnie piękne, potrafią „płakać” rzewnymi łzami, wyrazić poruszająco nostalgię i zaskoczyć niespodziewaną agresywnością. Ostatnio jestem pod wielkim wrażeniem albumu Marillion „F.E.A.R” i stąd może skojarzenia ze stylem Steve’a Rothery.
Po płytowym debiucie nastąpiły trzy lata przerwy i w bieżącym roku opublikowano album numer „Dwa”. Dla wielu to tzw. „syndrom drugiej płyty”, który oznacza albo kompletną klapę, albo potwierdzenie pokładanych nadziei i klasy wykonawczej. W przypadku krakowskiej grupy w rachubę wchodzi bez wątpienia opcja druga, gdyż „Tomorrow Starts Today” to zdecydowanie udana pozycja. Archangelica nie wytycza może nowych szlaków, być może nie jest dostatecznie „rewolucyjna”, ale potrafi pięknem swoich muzycznych kreacji wprawić w zachwyt. Z line- up wynika, że zespół po raz kolejny musiał zmierzyć się turbulencjami personalnymi, w pięcioosobowym składzie pojawiły się dwie damy, wokalistka Patrycja Mizerska oraz basistka Asia Przybysz. Szczególnie ta pierwsza wywarła znaczący wpływ na artystyczny charakter grupy, a jej partie kojarzą mi się z twórczością znanego, holenderskiego bandu The Gathering z czasów, gdy przed mikrofonem stała Anneke van Giersbergen. Maniera śpiewania, barwa głosu, głębia, moc i melodyjność to te komponenty, które trafiają szczególnie w moje poczucie estetyki. Na jeszcze jeden składnik chciałbym zwrócić uwagę, Patrycja Mizerska dysponuje świetną dykcją, co wcale nie jest w sztuce wokalnej normą, a co za tym idzie poprawne frazowanie. Z tego wynika także melodyjność i słuchając mamy wrażenie, że P.Mizerska potrafi malować głosem kunsztowne obrazy. I być może uznamy to za szczegół, ale gdy spróbujemy wysłuchać muzyki z płyty „Tomorrow Starts Today” przez słuchawki, to wtedy okaże się, że otoczy nas odrobinę melancholijny klimat, wpływający na odbiór całości muzyki.
41- sekundowe intro „Tomorrow Starts Today” zapowiada mozaikę wrażeń, wiele odcieni nastrojowości, a gitara urzeka swoją partią wywołując u słuchacza znajomą „gęsią skórkę” i całą paletę emocji. Ten piękny fragment połączono z kompozycją o dziwacznym tytule „Yazidis Song”, o orientalnym, arabskim brzmieniu, z arabskimi klimatami, a klawisze przypominają mroczne menadry sztuki Dead Can Dance. Utwór wyróżnia się kapitalną melodią, znakomitym wokalem, czyli cechami, które towarzyszą nam na tej płycie praktycznie od początku do ostatniego dźwięku. „A Trip To Mars” powala swoją różnorodnością. Zgodnie ze słowami Macieja Engela, komentującego treść albumu, ta 9-minutowa kompozycja powstała z inspiracji filmem „Marsjanin”. Na wstępie spora doza efektów gitarowych i elektronicznych przeszkadzajek klawiszy. Powolne tempo, anielski głos znamionują pierwszą część, natomiast po 2:30 zaskakuje koalicja gitar, pulsujący rytm i popis wokalny damy przed mikrofonem. To właśnie w tym utworze dostrzegam najwięcej podobieństw do warsztatu wykonawczego The Gathering, co wcale nie znaczy, że Archangelica jest wtórna. W żadnym wypadku! Oni grają emocjami w swojej „lidze”, przyspieszając w miarę upływu czasu. Liczne przełomy, połamane rytmy charakteryzują utwór w jego drugiej fazie, po 5- minucie. „Kawał” znakomicie zagranej progresji! Dosyć krótki jak na ten album „Sirens On White Shore” wprowadza instrumentalny, balladowy spokój, oferując wokalizę na gitarowym tle. Patrycja wkłada w swoją partię wiele uczucia, to słychać w sercu nawet takiego laika jak ja. Ślicznie brzmią także pół- akustyczne „szepty” gitary. Cóż mądrego można w takiej chwili powiedzieć? Tylko cztery minuty chwytające za serce. Kolejna odsłona płyty ma w pewnym sensie wydźwięk polityczny, ponieważ treść dotyczy opowieści o rotmistrzu Pileckim. „Voice From Behind The Wall Of Silence” rozwija się sukcesywnie, proporcjonalnie, od ciszy…przez melodyjny wokal i gitarowe riffy w refrenach aż po wspaniały, trochę podniosły finał. W „Narrow Gravel Path” króluje fortepian i wyrażający nostalgię głos. Wejście sekcji rytmicznej i instrumentów klawiszowych po 1:20 nadaje epickiej potęgi tej przejmującej pieśni, która przyspiesza znacząco swój bieg po 2:15. Gęstniejące brzmienie zapowiada przemianę w okolicach 3 minuty, a zupełną niespodzianką jest przejście w progmetalowy riff (4:35) na klawiszowym tle. „Prayer” to instrumentalna miniatura z trio w roli głównej, delikatnie podkreślony fortepian- gitara akustyczna- gitara elektryczna, które prowadzą powalający motyw melodyczny. Następny akapit to utwór „Enter My Garden”, który przeżywa chyba najwięcej przeobrażeń, od spokojnego, relaksującego wstępu, przez ostry, metalowy środek (5:07) aż po fortepianowe zakończenie z łamańcami sekcji w tle. Blisko 10 minut dźwiękowych delicji. „Endless Chapter” z balladowym charakterem, akustycznymi akordami w centrum i zadumą w tekście o przemijaniu i tęsknocie po utracie bliskich. Mroczna atmosfera panuje na ścieżkach „Dark Formation On The Sky”, kompozycji odwołującej się w warstwie lirycznej do apokalipsy Św. Jana. W części środkowej istny dynamit, agresywne, potężne gitary, metalowa podwójna stopa perkusji i wyciszenie kilkanaście sekund przed końcem. Album zamyka „Tomorrow Start Today- Valley Behind The Door”, utwór bardzo gitarowy, wyłącznie instrumentalny, o pięknym temacie melodycznym, godny epilog doskonałego albumu.
Archangelica zachwyciła nie tylko swoich sympatyków, słuchaczy znających poprzednie dokonanie fonograficzne „Like A Drug”, Archangelica ma wszelkie szanse albumem „Tomorrow Starts Today” zawładnąć sercami licznych rzesz przyjaciół muzyki rockowej, ponieważ kwintet przygotował w pełni profesjonalny spektakl, świetnie wyreżyserowany dramaturgicznie, z porywającymi melodiami, pod względem instrumentalnym zagrany na najwyższym poziomie, a wokalnie sadowiący się w w każdej elitarnej rockowej lidze. Tej muzyki, która trwa grubo ponad godzinę, ciągle jest za mało, każdy chce jej więcej, więcej, jakby rozsmakował się w wyrafinowanej duchowej strawie. Nie wiem, jakie będą losy tego albumu, czy trafi powszechnie „pod strzechy”, czy zginie zapomniany przez media, ale jedno jest pewne, że artyści skupieni w kwintecie Archangelica mogą czuć satysfakcję, nawet dumę, że udało im się stworzyć muzykę „podniesioną do rangi sztuki”. Jak ktoś nie wierzy, niech przekona się sam, oddając się w jasyr tym wspaniałym, ślicznym dźwiękom.
Wiecie, co teraz zrobię? Ułożę się wygodnie ze słuchawkami na uszach i po raz kolejny tak przygotowany w pełni świadomie pozwolę się uwieść tej niepowtarzalnie pięknej muzyce, stanowiącej miód dla każdej wrażliwej duszy.
Ocena 5/ 6
Włodek Kucharek

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4990109
DzisiajDzisiaj1148
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień12743
Ten miesiącTen miesiąc72942
WszystkieWszystkie4990109
3.231.55.243