Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

BENEDICTION - The Nuclear Blast Recordings

 

(2018 Dissonance Productions)
Autor: Wojciech Chamryk
 
benediction-the-nuclear-blast-recordings s

   

Legenda europejskiego death metalu nie wydała nowej płyty od 10 lat, ale wcześniejsze albumy Benediction są wciąż wznawiane. Po niedawnych reedycjach firmy Metal Mind przypomniała je więc brytyjska Dissonance Productions, ale nie w formie pojedynczych czy podwójnych albumów, lecz sześciopłytowego boxu. Jest on wydany całkiem starannie – co starsi fani pamiętają doskonale takie grube pudełka, bo niegdyś powszechnie ukazywały się w nich podwójne albumy, nie tylko takie wielopłytowe pozycje – a zawartość muzyczną dopełnia 32-stronicowa książeczka. Nie jest to jednak, wbrew tytułowi, komplet nagrań Benediction dla Nuclear Blast, zabrakło bowiem czwartego z kolei „The Dreams You Dread” z roku 1995, a kolejnym minusem jest brak bonusów, obecnych przecież na innych wznowieniach – skoro drugi czy trzeci album trwają niewiele ponad 45 minut, to choćby taka EP-ka z roku 1992 „Dark Is The Season” zmieściłaby się na każdym z tych krążków bez trudu. Ale OK, licencje kosztują, a dzięki temu zabiegowi ktoś, nie mający dotąd płyt Benediction, może je sobie zafundować już za jakieś 120 zł, gdy kompletowanie pojedynczych wznowień czy oryginalnych wydań z lat 90. będzie na pewno kosztowniejsze. Na potrzeby nie znających muzyki Brytyjczyków dodam jeszcze, że na debiutanckim „Subconscious Terror” z roku 1990 wokalnie udziela się Mark „Barney” Greenway z Napalm Death, na późniejszych płytach zastąpiony przez Dave'a Ingrama, a pierwsze trzy albumy to surowy, demoniczny death metal najwyższej próby, chociaż na „Transcend The Rubicon” z roku 1993 Benediction jakby nieco złagodniał, idąc też w stronę nie tylko death/doom metalu, ale i tradycyjnego metalu. Jeszcze dobitniej słychać to na „Grind Bastard” (1998) z coverami Judas Priest czy Twisted Sister, chociaż chłopaki nagrali tu również przeróbkę Anti-Nowhere League oraz „Organised Chaos” (2001), gdzie trafia się nawet owszem, mroczne, ale typowe balladowe granie. Nie zachwyca też ostatni jak dotąd w dyskografii „Killing Music” (2008), bo to nic więcej jak mocarny, ale tylko poprawny death metal, z coverami Broken Bones i Amebix na okrasę. Całość zasługuje jednak na (4/6), bo jak nie patrzeć trzy pierwsze albumy to już klasyki death metalu.
Wojciech Chamryk

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4962850
DzisiajDzisiaj241
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień3800
Ten miesiącTen miesiąc45683
WszystkieWszystkie4962850
23.20.220.59