Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

DARKSTORM - The Oath Of Fire

 

(2018 Putrid Cult)
Autor: Wojciech Chamryk
 
darkstorm the oath of fire s
Tracklist:
1. The Guardian Of Heavy Metal
2. The Curse Of The Pharaoh
3. The Hellfire Club
4. Into The Dead
5. The Rooks Of Azelsgard
6. A Tale Of Fury And Speed
7. Song Of Ice And Fire
8. The Quest Of The Ancients
9. Heaven (Rehearsal)
10. The Time Of The Wolf
11. The Power Of Świętowit
                   
Lineup:
Lord Darkstorm – śpiew, gitara, klawisze
Wened – perkusja
                 
Nazwy jak Ravenlord Darkstorm czy Darkstorm są znane każdemu fanowi black metalu w tym kraju, ale trzeci album warszawskiej grupy okazał się zaskoczeniem. Z blackiem „The Oath Of Fire“ nie ma już bowiem praktycznie nic wspólnego, a wspierany przez niestrudzonego Weneda
Lord Darkstorm eksploruje teraz, i to z powodzeniem, rejony viking/heavy metalu. O blackowych korzeniach Darkstorm przypominają tu więc tylko okazjonalne blasty („Into The Dead“) czy skrzek lidera i to wszystko. Częściej jest to dynamiczny, archetypowy heavy z dyskretnym posmakiem blackowej surowizny („The Hellfire Club“), czy już w 100 % metal z przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku („The Guardian Of Heavy Metal“). Dochodzą do tego melodie i czyste wokale kojarzące się z Bathory czy naszym Norden, mamy świetne falsety w stylu Kinga Diamonda, tak jak choćby w rozpędzonym „A Tale Of Fury And Speed“, cudownie archaicznym utworze niczym z roku 1982/83. Równie dobre wrażenie pozostawiają po sobie „The Rooks Of Azelsgard“, świetny jest też dynamiczny „The Curse Of The Pharaoh“ – zbieżność tytułów pewnie nieprzypadkowa – z demonicznymi chórkami czy „The Quest Of The Ancients“. Nie przekonał mnie co prawda „Song Of Ice And Fire“, takie dziwne połącznie metalowych szant z wojenną pieśnią i stylem Bathory, ale już finałowy „The Power Of Świętowit“, jeden z trzech bonusów, to ciekawy eksperyment: balladowy black z wokalnym wyziewem i partiami fortepianu – pozornie nic tu do siebie nie pasuje, ale ma swój klimat, potwierdzając przy tym, że i w black metalu można jeszcze dodać coś od siebie, ukazując go przy tym w bardziej tradycyjnej odsłonie.
(5/6)
Wojciech Chamryk

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5053787
DzisiajDzisiaj1320
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień7266
Ten miesiącTen miesiąc57438
WszystkieWszystkie5053787
3.141.202.187