VOODOO - MMXIX
(2019 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1.Lichwa - „Usury”
2.Dyktator - „Dictator”
3.Zaiste - „Indeed”
4.Demolka - „Demolition”
5.Pocałunek Śmierci - “Kiss Of Death”
6.Impreza U Ali(Ce) - „Party At Ali(Ce)”
7.Krzyż - „The Cross”
8.Czarny Płomień - „Black Flame”
9.Pożądanie - „Desire”
Lineup:
Ryszard Krupa - gitara
Andrzej Knapp - gitara
Tomek Kluźniak - bas
Wiktor Kierzkowski - perkusja
Piotr Foreman Foryś - wokal
Gosia Kotwica - wokal (chórki)
W czasach, kiedy na Ziemi występowały jeszcze dinozaury ukazała się debiutancka płyta krakowskiego zespołu VooDoo. Pamiętam jak dziś dzień, kiedy to wypatrzyłem ją na wystawie księgarni, a dysponując akurat kwotą 500 złotych mogłem od razu stać się szczęśliwym posiadaczem tego, wydanego przez Pronit, longplaya. Młodszych może nieco zszokować cena: 500 złotych za płytę!? Ale to były inne czasy i inne złotówki. Bywało, że płaciło się za płyty czy kasety, szczególnie z firm polonijnych, jeszcze więcej, a powyższa kwota spokojnie wystarczała przez miesiąc na zakup prasy tygodniowej, muzycznej i sportowej (przykładowo „Non Stop” kosztował wtedy 30 zł, wydawany w kolorze i na lepszym papierze „Magazyn Muzyczny” już złociszów 70). VooDoo był już wtedy zespołem rozpoznawalnym, znanym z prasy, występu na pierwszej „Metalmanii” i kilku utworów, obecnych choćby na liście „Metal Top 20”, tak więc możliwość kupienia takiego albumu w szarej rzeczywistości ówczesnej fonografii było naprawdę czymś. Co ważne tradycyjny heavy VooDoo nie zestarzał się ani trochę, „Dzikie lustra”, „Maszyn wrzask” czy „Metalmania” wciąż robią wrażenie, również z kompaktowej reedycji. Żeby było tego mało zespół reaktywował się blisko 10 lat temu i po latach mozolnej pracy i wielu falstartach wydał wreszcie drugi album. „MMXIX” to godny następca kultowego debiutu. Przyznam, że pierwsza wersja tego materiału z wokalistą Andrzejem „Rybą” Gniazdowskim zbytnio mnie nie poruszyła, było to bowiem takie bezbarwne raczej TSA, ale ta nowa jest o niebo (piekło) lepsza. Śpiewa na niej i jest autorem tekstów Piotr „Foreman” Foryś, czyli frontman Hellias oraz Püdelsów i takiego właśnie wokalisty VooDoo potrzebowali: z uniwersalnym, mocnym i mrocznym głosem, świetnie pasującym do nowego materiału. Odpowiadają za niego gitarzyści starego składu grupy, Andrzej Knapp i Ryszard Krupa i chociaż bywa, że to granie bardzo bliskie klasycznego stylu Iron Maiden („Dyktator”), to słychać też stary, dobry VooDoo („Krzyż”, „Czarny płomień”). Momentami robi się też zdecydowanie ostrzej (rozpędzone „Pożądanie” w stylu Kata i Hellias), są utwory zróżnicowane, mocarne („Demolka”) i nowocześniejsze („Zaiste”), pojawia się przebojowy „Impreza u Ali(ce)” czy efektowna ballada „Pocałunek śmierci” z kobiecymi chórkami – jest tu czego słuchać i czym się zachwycać. Dlatego dobrze się stało, że VooDoo przestali być zespołem jednej płyty i liczę, że z nagraniem kolejnej uwiną się znacznie szybciej.
(6/6)
Wojciech Chamryk