AMON AMARTH - Berserker
(2019 Columbia/Metal Blade)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1. Fafner's Gold
2. Crack The Sky
3. Mjolner, Hammer Of Thor
4. Shield Wall
5. Valkyria
6. Raven's Flight
7. Ironside
8. The Berserker At Stamford Bridge
9. When Once Again We Can Set Our Sails
10. Skoll And Hati
11. Wings Of Eagles
12. Into The Dark
Lineup:
Johan Hegg – śpiew
Olavi Mikkonen – gitara
Johan Söderberg – gitara
Ted Lundström – bas
Jocke Wallgren – perkusja
1. Fafner's Gold
2. Crack The Sky
3. Mjolner, Hammer Of Thor
4. Shield Wall
5. Valkyria
6. Raven's Flight
7. Ironside
8. The Berserker At Stamford Bridge
9. When Once Again We Can Set Our Sails
10. Skoll And Hati
11. Wings Of Eagles
12. Into The Dark
Lineup:
Johan Hegg – śpiew
Olavi Mikkonen – gitara
Johan Söderberg – gitara
Ted Lundström – bas
Jocke Wallgren – perkusja
Amon Amarth to już zespół instytucja. Co prawda fani staroszkolnego czy ekstremalnego death metalu niezbyt go cenią, trudno jednak nie dostrzec wpływu szwedzkiego kwintetu na bardziej melodyjną odmianę metalu śmierci. W tym Johan Hegg i spółka są bez dwóch zdań prawdziwymi mistrzami, z godną podziwu regularnością wydając kolejne albumy. „Berserker” jest już jedenasty z kolei i na pewno wstydu swoim twórcom nie przynosi, będąc jednym z ich lepszych dokonań w ostatnich latach. I chociaż nie ma tu mowy o bitewnym szale tytułowego wojownika czy poziomie przełomowych dla formacji płyt „The Avenger”, „The Crusher” czy „Versus The World”, to oparty na nordyckich legendach melodyjny death metal Amon Amarth wciąż robi wrażenie.
Delikatny wstęp do „Fafner's Gold” jest oczywiście zmyłką, bo szybko uderza konkretny riff, a cała kompozycja rozwija się w stronę szybkiego, ostrego, ale też całkiem melodyjnego grania. Jeszcze bardziej przebojowy jest „Crack The Sky”, w kategoriach zespołu murowany hit, który może też zainteresować słuchaczy spoza metalowego kręgu. Chwytliwości nie brakuje też „When Once Again We Can Set Our Sails”, mającemu sporo z zadziorności tradycyjnego metalu lat 80. czy „Wings Of Eagles”, jednak najciekawsze wydają mi się te mniej oczywiste utwory.
Już „Valkyria” wieńczy fortepianowe outro, ale instrumenty klawiszowe w pełnej krasie rozbrzmiewają dopiero w finałowym „Into The Dark”: najdłuższej na płycie, trwającej blisko siedem minut, mocarnej kompozycji o epicko-symfonicznym rozmachu i syntezatorowo-fortepianową kodą. Johan Hegg też nie jest tu do końca sobą, bo jego grobowy growling nabiera momentami blackowej intensywności wściekłego skrzeku; intensywność perkusyjnych partii też może się podobać. Mrok i melancholia stanowią też o sile „The Berserker At Stamford Bridge”, chociaż od strony muzycznej to zdecydowanie bardziej tradycyjna kompozycja. Zespół z powodzeniem wraca też do swych początków, proponując ultraszybki „Skoll And Hati” czy zróżnicowany „Shield Wall”, a starych fanów na pewno zachwyci też „Ironside”, kompozycja z z jednej strony pełna patosu, wzbogacona partiami chóralnymi czy całkiem melodyjną deklamacją Hegga, ale też odpowiednio intensywna i pełna mocy. I chociaż osobiście wolałbym, żeby „Berserker” trwał nieco krócej – blisko godzina nawet dość melodyjnego death metalu to jednak pewna przesada – to i tak uważam ten album za godny polecenia.
(4,5/6)
Wojciech Chamryk