Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

DENNER’S INFERNO - In Amber

 

(2019 Mighty Music)
Autor: Grzegorz Cyga
 
dennersinferno-inamber s
Skład zespołu:
Michael Denner - gitara
Flemming Muss - bas
Chandler Mogel - śpiew
Bjarne T.Holm - perkusja
                
Tracklist:
1. Matriarch
2. Fountain of Grace
3. Up and On
4. Sometimes
5. Taxman (Mr. Thief)
6. Veins of The Night
7. Run for Cover
8. Pearls On A String
9. Loser
10. Castrum Doloris
           
Powrót Mercyful Fate po 20 latach przerwy i wyruszenie w trasę był jednym z ważniejszych newsów w ostatnim czasie. Niestety w reaktywację nie został zaangażowany wieloletni gitarzysta — Michael Denner. Jednak nie oznacza to, że nie zobaczymy już muzyka na scenie, ponieważ w międzyczasie powołał on własny zespół, który także zagra w przyszłym roku serię koncertów po Europie.
Denner’s Inferno to spadkobierca poprzedniego projektu Michaela - Denners Trickbag, który hołdował klasycznemu rockowi z przełomu lat 60/70, jednak z nieznanych przyczyn nie przetrwał próby czasu i po latach Michael Denner postanowił, że będzie grać nieco cięższą odmianę hard rocka z nowymi muzykami. Przyznaje jednak, że ciężko wyzbyć się pewnych nawyków i bez problemu można wyczuć charakterystyczny styl. Jednak tak naprawdę jedynym utwórem jawnie odwołującym się do przeszłości jest „Fountain of Grace”, ponieważ pierwotnie ukazał się w 2003 roku na debiucie formacji Force of Evil.
W oryginale był to rasowy heavy metal spod znaku Mercyful Fate, a w odświeżonej wersji został zaaranżowany w bardziej doom metalowym stylu. Stonowane gitary, wolniejsze tempo i obecność organów w tle (które swoją drogą mogłyby być bardziej wysunięte w miksie) sprawiają, że czuć świeżość, mimo tego, że numer ma już swoje lata. Szesnaście lat temu za mikrofonem stał Martin Steele, który patrząc z perspektywy czasu nie do końca odnalazł się w heavymetalowej stylistyce. Natomiast głos Chandlera Moglera nie dość, że idealnie pasuje do wytworzonego klimatu to od strony czysto technicznej jest dużo bardziej opanowany.
Michael Denner nigdy nie ukrywał inspiracji takimi artystami jak UFO, Scorpions, Uriah Heep, Led Zeppelin czy Deep Purple i teraz to naprawdę słychać. O ile poprzedniej płycie można było zarzucać monotonie, tak „In Amber” to zbiór chwytliwych utworów, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Początkowy „Martriarch” swoją dynamiką przypomina „Under The Sun”, i już od tego momentu widać, że ten album w dużej mierze opiera się na gitarowych partiach, a miejsca dla wokalisty nie ma wcale aż tak dużo. Podkreśla to także miks, który zdecydowanie wysuwa naprzód instrument lidera. Wręcz można uznać, że Denners Inferno ma dwóch wokalistów, gdzie każdy z nich opowiada swoją historię, a zarazem stara się wzajemnie uzupełnić, co wychodzi raz lepiej, raz gorzej.
Nie brakuje jednak piosenek jak „Sometimes”, „Veins Of The Night” czy „Run For Cover”, w których to Chandler Mogel gra pierwsze skrzypce, a instrumenty pełnią funkcję tła. Niestety muszę przyznać, że są to najsłabsze momenty tej płyty, ponieważ frontmanowi brakuje charyzmy, w efekcie po chwili tracimy zainteresowanie i kawałki przelatują koło ucha. Tak naprawdę najlepszymi kompozycjami z nim w roli głównej są „Taxman (Mr.Thief)” oraz „Pearls On A String”, gdzie wokal idzie w parze z wygrywanymi riffami.
Samemu Dennerowi także należą się delikatne baty, a uwierzcie, że niełatwo jest krytykować swojego idola. Mimo iż jest sporo niezłych motywów to nierzadko bywają rozwleczone i zanim riff doczeka się rozwinięcia, a wokalista zacznie śpiewać to upływa dobra minuta. Dobrze, że chociaż jeden z takich pomysłów pozostał w formie instrumentalnej i umieszczony jako koda, choć jakby materiał zakończyłby się na „Loser” to nic by się nie stało.
Podsumowując, „In Amber” to album nierówny, jednocześnie znacznie lepszy od poprzednika z 2013 roku. Michael Denner wyszedł ze swojej strefy komfortu i postarał się, aby materiał był różnorodny, a jednocześnie wciąż był przebojowy i melodyjny. Niestety brak drugiego gitarzysty - kompozytora takiego jak Hank Shermann, który by czuwał nad materiałem i dorzucił swoje trzy grosze jest odczuwalny. Mam jednak nadzieję, że Denners Inferno nie umrze tak szybko, jak poprzednik, a Michael znajdzie takiego partnera, przy którym rozwinie skrzydła i pokaże, że klasyczny hard rock nadal ma szansę zdobyć uznanie słuchaczy.
(3/6)
Grzegorz Cyga

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5035427
DzisiajDzisiaj3143
WczorajWczoraj2397
Ten tydzieńTen tydzień10850
Ten miesiącTen miesiąc39078
WszystkieWszystkie5035427
18.227.114.125