SARATAN - Nabatea
(2021 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1.Bab al – Siq
2.The One From Shara
3.Valley of The Moon
4.The Dusk of Raqmu
5.The Lament to al – Qaum
6.Quasr al – Farid
7.The City of Tombs
8.Mysteries of The Ancient Paths
2.The One From Shara
3.Valley of The Moon
4.The Dusk of Raqmu
5.The Lament to al – Qaum
6.Quasr al – Farid
7.The City of Tombs
8.Mysteries of The Ancient Paths
Orientalny metal Saratan staje się coraz bardziej wielowymiarowy. Już od blisko 10 lat Jarosław Niemiec z powodzeniem łączy etniczne klimaty i instrumenty z siarczystym wygarem, z każdym kolejnym wydawnictwem wchodząc na wyższy, można śmiało to powiedzieć, światowy poziom. „Nabatea” to już piąty album krakowskiej grupy, klasyczny concept album, opowiadający o starożytnym ludzie Nabatejczyków. Dlatego wszystko zaczyna się od klimatycznego, etnicznego, czysto instrumentalnego wprowadzenia „Bab al-Siq”, po którym uderza surowy, majestatyczny „The One From Shara” z urzekającymi wokalizami Małgorzaty „Maggie” Gwóźdź. Mocy – blasty, męski, podszyty growlingiem ryk – nie brakuje też „Valley Of The Moon”, kolejnemu bardzo intensywnemu utworowi, niczym z początków kariery Saratan, ale z delikatniejszymi zwrotkami oraz etnicznym wyciszeniem i kolejnymi wokalizami. Singlowy „The Dusk Of Ramqu” i balladowy „The Lament To al-Qaum” są nieco lżejsze, więcej w nich transowych i akustycznych partii, a do tego szlachetnej przebojowości, szczególnie w przypadku tego drugiego utworu. Króciutki „Qasr al-Farid” to jakby wprowadzenie do mocarnego „The City Of Tombs”, kolejnego utworu na tym albumie zbudowanego na kontrastach, z naprzemiennym dwugłosem: czysty śpiew wokalistki i growling, potwierdzającego, że Saratan nie zapomina o swych metalowych początkach. I finał: siedmiominutowny, piękny, epicki wręcz „Mysteries of The Ancient Pahts”; klimatyczny, właściwie instrumentalny, bowiem orientalne wokalizy Maggie to właściwie kolejny instrument, nie są tu jakoś szczególnie eksponowane, wtapiając się w podkład. Mamy więc ciągłą ewolucję, metalowy rdzeń plus etniczne eksperymenty i kto wie, czy nie najlepszą płytę w dyskografii Saratan – szkoda tylko, że tak krótką, bo to niespełna 35 minut muzyki, ale jest na to sposób, ponowne jej włączenie.
(5,5/6)
Wojciech Chamryk