ETA - Plan B
(2021 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Traclista:
1. Radioaktywni
2. Plan B
3. Paranoja
4. Herosi
5. Lubię to
6. Koniec gry
7. Folwark
8. Zostań na noc
9. Znak
10. Odrodzenie
2. Plan B
3. Paranoja
4. Herosi
5. Lubię to
6. Koniec gry
7. Folwark
8. Zostań na noc
9. Znak
10. Odrodzenie
„Można powiedzieć, że to nieślubne dziecko Rolling Stones i Nirvany, które wychowało się u boku wujka Green Daya“ głosi prasowa notka. Wiele w tych słowach przesady, bo na dobrą sprawę tylko wpływy tej trzeciej grupy są słyszalne w muzyce szczecińskiej formacji. Jest więc od razu jasne, że na drugiej płycie ETY raczej nie znajdziemy brzmień kojarzących się z punkiem lat 1976/77, „Plan B“ to bardziej pop punk z odniesieniami do bardziej konwencjonalnego rocka. Zwykle niezbyt mocnego brzmieniowo, chociaż jednocześnie całkiem dynamicznego („Koniec gry“), ale czasem też bardziej siarczystego („Paranoja“). Jednak nawet te lżejsze, bardziej przebojowe utwory na modłę Green Day (opener „Radioaktywni“, „Folwark“ czy „Lubię to“) zyskują dzięki ekspresyjnym partiom wokalnym Beniamina Bochnackiego. Pod tym względem wyróżnia się również finałowe
„Odrodzenie“, muzycznie też bez zarzutu, z wyrazistą sekcją i fajną solówką. Te bardziej popowe utwory nie są już tak udane: „Plan B“ niby uderza, ale brak mu zadziorności, również w głosie frontmana, podobnie jak „Znakowi“. „Herosi“ przypominają mi słabsze utwory Sztywnego Pala Azji, a już bezbarwny „Zostań na noc“ spokojnie mógłby trafić do repertuaru Feela – może dla wielu to żaden zarzut, ale „Plan B“ jest jednak płytą punkową.
(4/6)
Wojciech Chamryk