Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

WIJ - Przeklęte wody

 

(2022 Piranha Music)
Autor: Wojciech Chamryk
 
wij-przekletewody s 
Tracklist:
1.Narwal
2.Wilczy Nów (cover Type O’ Negative)
3.Jutra Nie Ma
4.Metabunkier
         
Lineup:
Tuja Szmaragd – wokal i teksty
Palec – gitara barytonowa
Miko – perkusja
          
Zaintrygowali debiutanckim „Demo 2019”, pierwszym albumem „Dziwidło” błyskawicznie zdeklasowali konkurencję spod znaku retro/heavy rocka/ protometalu (niepotrzebne skreślić, jeśli ktoś nie lubi wszelkich etykietek), teraz zaś zaskakują nową EP-ką. „Przeklęte wody” są z jednej strony pewnym odejściem od formuły wypracowanej na debiutanckim albumie, bowiem środek ciężkości w tych czterech numerach przesunął się w kierunku mocniejszego grania, zakorzenionego już nie w latach 70., ale w kolejnej dekadzie. Ta naturalna ewolucja w cięższą stronę dała efekt końcowy w postaci zróżnicowanego i robiącego wrażenie materiału.
Już singlowy „Narwal” uderza mocarnym riffem i surowszym brzmieniem, chociaż nie brakuje mu też pewnej dozy przebojowości. „Wilczy nów”, czyli polskojęzyczny cover „Wolf Moon”  Type O Negative, jest jeszcze bardziej melodyjny, a do tego niezwykle mroczny, nie tylko za sprawą tekstu – takie przeróbki to ja rozumiem, nie ma bowiem nic gorszego niż odgrywanie znanych numerów jeden do jednego. „Jutra nie ma” to rzecz bardziej zwarta i jednorodna stylistycznie, do tego utwór dynamiczny i ponownie nośny, mimo surowego brzmienia. Finałowy „Metabunkier” jest jeszcze cięższy; brzmi tak, jakby Black Sabbath wzięli się za granie archetypowego doom metalu, ale również nie brakuje w nim ciekawych patentów, jak choćby refren czy nieoczywiste aranżacje partii wokalnych. Generalnie zresztą, mimo skromnego składu i takiegoż instrumentarium, w kompozycjach Wija dzieje się sporo. Atutem są też oryginalne, zdecydowanie odstające od rockowej/metalowej średniej teksty, a kolejnym fakt, że zespół nagrywa na setkę, unikając tym samym mielizn syntetycznego brzmienia i powielnia brzmieniowych patentów, co jest obecnie prawdziwą zmorą wielu zespołów. Po takim wprowadzeniu z tym większą ciekawością będę więc czekać na drugi album Wija – wygląda na to, że ten zespół może już wkrótce jeszcze bardziej namieszać, i to nie tylko na naszej scenie.
(5/6)
Wojciech Chamryk
rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5027383
DzisiajDzisiaj761
WczorajWczoraj2045
Ten tydzieńTen tydzień2806
Ten miesiącTen miesiąc31034
WszystkieWszystkie5027383
52.14.0.24