DATÛRA - Datûra
(2022 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
I: The Spark 07:27
II: The Fall 06:20
III: The Well 04:26
IV: The Plant 08:25
Ten warszawski zespół powstał z inicjatywy gitarzysty Alberta Stąpóra i wokalistki Mai Rutkowskiej w marcu 2020 roku. Nie był to zbyt sprzyjający moment na rozpoczynanie działalności tego typu, ale Datûra nie tylko przetrwała, ale po zwerbowaniu trzech kolejnych muzyków zaczęła latem ubiegłego roku koncertować, a do tego nagrała kilka autorskich kompozycji, stworzonych w ciągu pandemicznych lockdownów. Debiutancki materiał „Datûra” to formalnie EP, składa się bowiem z czterech utworów, ale trwa ponad 26 minut, tak więc na jego podstawie bez trudu można sobie wyrobić zdanie na temat tej formacji. Jak podają muzycy owe utwory „pełnią formę rozdziałów, a każdy z nich opowiada oddzielną historię na pograniczu snu i jawy, fikcji i rzeczywistości”, zapewne dlatego dopełniająca teksty warstwa muzyczna jest równie nieoczywista. Do tego nikt tu nie idzie na łatwiznę: najkrótszy, najlżejszy i do tego całkiem też chwytliwy „The Well” wylądował dopiero pod trzecim indeksem, a płytę otwiera, trwający ponad siedem minut, „The Spark”. To coś na styku progresywnego rocka lat 80. i post-rocka, utwór zróżnicowany i skrzący się pełną paletą barw, od orientalnej melodyki do brzmieniowej surowości. Równie udany jest finałowy i jeszcze dłuższy „The Plant”; nieco oszczędniej zaaranżowany, mocniejszy, ale z wyrazistą partią wokalną. Zaskakuje też „The Fall”, bo po klimatycznym początku z eterycznym głosem rozkręca się do metalowej intensywności, również od strony wokalnej, tak więc również pod tym względem Datûra ma kilka twarzy. Warto więc obserwować ten zespół, wygląda bowiem na to, że może nam jeszcze zaproponować w przyszłości coś równie udanego.
(4,5/6)
Wojciech Chamryk
Wojciech Chamryk