POISON HEART - Love, Lies & Hard Times
(2025 Heavy Medication)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1. Precedens
2. Still Waiting
3. Under My Skin
4. Gone Lovers
5. K.I.A.
6. Warsaw Blues
7. Sin
8. Saturday Night
9. Mirror
10. Relacje
W promocyjnej notce przeczytałem, że „Poison Heart to warszawski zespół grający energetyczny punk’n’roll, aktywny od 2010 roku. Ich brzmienie to mieszanka klasycznego punk rocka i hard rocka, inspirowana takimi zespołami jak Turbonegro, The Hellacopters, Gluecifer czy MC5.
To najbardziej osobista i dojrzała płyta zespołu, której teksty – pełne emocji, ironii i autentyzmu – pogłębiają surowe, gitarowe brzmienie. Album jest krokiem naprzód, ale nie traci charakterystycznego punk’n’rollowego pazura, który przez lata zdefiniował brzmienie Poison Heart”. Zachęcony powyższym odpaliłem „Love, Lies & Hard Times” i zaskoczenie, bo nic się z tym opisem nie zgadza. Otwierający płytę „Precedens” to jakiś melodyjny rock środka, a mający faktycznie coś z rock ‘n’ rolla „Still Waiting” również nie ma nic wspólnego z punkiem i hard rockiem. Trzeci z kolei „Under My Skin” już owszem, ale to taki pop-punk, maksymalnie ugrzeczniony i bez rzeczonego pazura. Z „Gone Lovers” jest podobnie, a pierwszym przebłyskiem czegoś ciut ciekawszego jest na tej płycie ostrzejszy, trwający niewiele ponad minutę „K.I.A”. Za to „Warsaw Blues” skłania do refleksji, bo nie dość, że nie ma nic wspólnego z bluesem, a mimo anglojęzycznego tytułu tekst jest po polsku, to jeszcze mógłby ten utwór nagrać Oddział Zamknięty. Cztery kolejne nie odbiegają niestety od tych wcześniejszych. Znowu trafia się angielski tytuł i polskojęzyczny tekst, są kolejne odniesienia do melodyjnego punka, ale też dokonań Turbonegro, Tomasza Organka i The Cult, a wieńczy to wszystko mdły popik „Relacje”. Jedynym atutem tej płyty jest to, że kończy się bardzo szybko, bo trwa niecałe pół godziny, ale szkoda na nią nawet tyle czasu.
(2/6)
Wojciech Chamryk






