GALDERIA – The Universality
(2012 Metalodic)
Autor: Krzysztof "Lupus" Śmiglak
1.Universal Glory
2.Children of the Earth
3.Universality
4.Raise the World
5.Sundancers
6.Farspace
7.Galderians
8.Ocean of Light
9.Beyond the Cosmic Winds
10.Rising Soul
11.One Million Dreams
12.Call to the World
13.Outro
Lionel Miceli - Bass
Tom Schmitt - Guitars
Seb Starchild - Vocal, Guitars
Jc - Drums
Francuzi z Galderii nie są jak przypuszczam kojarzeni szerokiej publiczności. Ta pochodząca z Marsylii grupa, zdążyła wydać kilka dem, rozwiązać się w 2009 roku, a następnie już po reaktywacji w tym samym roku nagrać swój debiutancki album. „The Universality” to kolejny power metalowy produkt, który można posłuchać. Uwagę przyciąga jednak grafika tegoż, co tak naprawdę się pod nią kryje?
Instrumentalne, orkiestrowe intro zatytułowane „Universal Glory” płynnie przechodzące w „Children of Earth”. Klasycznie zbudowany kawałek z podniosłym klimatem, melodyjnymi, dość ostrymi gitarami i szybką perkusją. Wokalista Sebastien Chabot ma ciekawą, lekko chropawą barwę głosu, ale wybitnym wokalistą nie jest, jednak w intrygujący sposób ciągnie do przodu muzyczną warstwę, która na dobrą sprawę jest dość nijaka. Drugi utwór, tytułowy, jest krótszy i bardziej zwarty. Brzmi znajomo – przypomina bowiem zarówno Helloween, niektóre wczesne utwory Edguy czy nawet Firewind. Raczej to nie dziwi, dziś trudno wymyśleć coś nowego, nie inspirując się zespołami, które są już kojarzone.
Nie zabrakło nawet utworu z fragmentem do śpiewania podczas koncertów przez publikę, taki bowiem znalazł się na pozycji szóstej i nosi tytuł „Far Space”. To te chóralne wstawki przewijające się przez całość. Ballad też jest. Ckliwe „Galderians” jest przyjemne, ale niestety bardzo schematyczne. Całkiem niezły jest „Ocean of Light”, nawet jeśli znów słyszy się w nim wszystko to, co dobrze już znamy. Dziwnie znajomy może się też wydać „Beyond the Cosmic Winds”, choć słucha się go przyjemnie. Bodaj najciekawszym utworem na płycie Galderii jest „One Million Dreams”. Nie ma w nim co prawda nic szczególnego, ale jest nieźle skonstruowany, dobrze znane schematy, nawet nawiązania do progresywnej stylistyki wypadają dość przekonująco. Zupełnym nieporozumieniem jest zaś „Outro”, które nagle skręca w stronę westernu.
Płyta Francuzów nie jest dziełem wybitnym, nawet do takiego nie pretenduje. Słucha się jej miejscami naprawdę nieźle, ale to nie wystarcza żeby się w tej grupie zakochać. „The Universality: mimo ładnej okładki i ciekawej barwy Chabota, jest albumem przeciętnym, o którym szybko si,e zapomni i nie będzie do niego wracać
(3,6/6)
Krzysztof "Lupus" Śmiglak