MIRRORMAZE – Walkabout
Autor: Krzysztof "Lupus" Śmiglak
1.Prisoner
2.Earn Your Answers
3.Vicious Circle
4.Lost in a Belief
5.Joke
6.Deeper Signs
7.Walkabout
8.Missing
9.Broken Soul
Juan Manuel Savoini - Bass
Fabio Nasuelli - Drums
Davide Penna - Guitars
Samuele Lanfranchini - Keyboards
Fabio D'Amore - Vocals
Obok symfonicznego power metalu wypracowanego przez Rhapsody (Of Fire), Włosi zawsze byli twórcami nie sztampowego rocka progresywnego. Mirrormaze reprezentuje metal progresywny, który oczywiście najmocniej kojarzy się z amerykańskim Dream Theater, jako wzorem niedoścignionym. W ostatnich latach pojawiło się jednak we Włoszech kilka ciekawych grup, grających właśnie metal progresywny, często nawet łącząc ze sobą inne gatunki, żeby wspomnieć choćby tylko znakomity Kingcrow, czy Odd Dimension. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim sadowi się Mirrormaze ze swoim debiutem.
Ci, którzy przyzwyczajeni są do włoskiej pompatyczności, podobnie jak w Kingcrow i Odd Dimension, nie znajdą jej. Nie epatuje się tutaj w żadnym stopniu ani orkiestracjami, ani chórami, ani nadmiarem efektów. Mirrormaze charakteryzuje się drapieżnym brzmieniem i dość rozpoznawalną własną stylistyką, która mam nadzieję, nabierze na kolejnych albumach więcej własnych punktów charakterystycznych. Ogromnym plusem jest surowe brzmienie tego albumu, co świetnie słychać w otwierającym płytę „Prisoner” czy we wstępie do „Earn Your Answers”. Przypominający trochę Chrisa Cornella (!) wokal należy do basisty francuskiego Fairytale, Fabia D’Amore’a. Dodaje to szczególnego kolorytu, bo słuchanie progresywnych kapel gdzie ktoś usiłuje za wszelką cenę być kolejnym LaBriem przychodzi mi z wielkim trudem. Jeśli macie podobne odczucia, D’Amore na pewno również będzie wam pasował do warstwy instrumentalnej. Nie jest ona też tak rozbudowana jak ma to miejsce w DT, ale nie znaczy to, że cechy progresywnego metalu nie zostały tutaj zachowane. Zarówno checy DT czy Fates Warning każdy wychwyci tutaj bez problemu, mimo, że większą rolę odgrywają tutaj gitary, aniżeli wszystkie instrumenty. Tu nie ma indywidualności czy wirtuozerii, jest bardzo sprawne, wciągające granie. Intensywny ‘Vicious Circle” czy znakomity „Joke” zdaje się to potwierdzać. Fantastycznie łączy się balladowy „Missing” ze wstępem, a później także całym utworem, do „Broken Soul”. Świetny to zresztą kawałek.
Album mógłby być odrobinę krótszy, zyskałby wtedy na wyrazistości. Mimo, to godzina muzyki jaką oferuje Mirrormaze nie będzie czasem straconym. To zespół, który ma na siebie pomysł i potrafił znaleźć odrobinę świeżości w także już dość schematycznym metalu progresywnym. Może brakuje mu jeszcze dawki liryzmu czy tak genialnego zmysłu kompozycyjnego jak w Kingcrow czy naturalnie jak w DT, ale na pewno warto się im przyjrzeć i posłuchać.
(4,8/6)
Krzysztof "Lupus" Śmiglak