STRIDENT – On the Aim
(2010 Self-Released)
Autor: Kamil "Jim" Białek
Strident jest pierwszym Izraelskim zespołem, z którym mam do czynienia. W kwietniu wydali debiutancki album o tytule „On the Aim”. Udało mi się o nich dowiedzieć, że są dziećmi imigrantów z byłego ZSRR. Trudno mi określić ich muzykę jako czysty thrash metal, brzmienie jest bardziej zbliżone do thrashcore i przypomina dokonania D.R.I., co słychać już w pierwszym i drugim numerze, czyli „Dirty Blood” i „On the Aim”. Obydwa zaczynają się w wolniejszym tempie, przechodząc później do szybkiego i bardzo szybkiego. W trzecim numerze „Terror” zostały umieszczone niemuzyczne wstawki, adekwatne do tytułu i miejsca zamieszkania członków zespołu. „Sex Toy” to już ostra jebanka ze świetną pracą garowego „Psycho Provocator” dysponuje thrashowym pazurem, riffy gęstnieją, są bardziej oldshoolowe, a wokal bardziej zadziorny, nie zabrakło też starej jak świat, klasycznej wstawki. „Prepare to Die” brzmi już nieco exodusowsko, aż ma się ochotę pokręcić troszkę łepetyną. Uważam, że to najbardziej rasowy kawałek na debiucie czwórki z Izraela, bo jeżeli ta płyta jest klasyfikowana jako thrash metal, to ten kawałek na pewno to potwierdza. Podobnie jest z „Buy the Flash”. W ogóle mam wrażenie, że druga połowa płyty jest bardziej agresywna, z wiekszym mięchem. Na specjalne wyróżnienie zasługuje „Who Cares”, bardzo równa kompozycja wzorowana na Slayerze, ze zmiennym tempem. „To Beer Or Not To Beer” – pierwsze, co nasuwa się na myśl to oczywście podejrzenie, że gwizdnęli temat największym opiewcom tego szlachetnego trunku, chłopakom z Tankard. To utwór na totalnie punkowych obrotach. Ostatni kawałek to „Fucking Army”, w którym ostro prezentują swój antymilitaryzm. Krótkie podsumowanie - to bardzo krótki album z thrashcore’owymi i - w późniejszej części albumu – thrashowymi kawałkami. Brzmienie oraz produkcja s bardzo dobre, doskonale słychać wszystkie instrumenty, zwłaszcza bas, który robi bardzo dobrą robotę. Nie mam pojęcia, jak wygląda pozycja zespołu w ich ojczyźnie? Myślę, że są tam znani i nie narzekają na brak publiczności, co można zresztą zobaczyć na YouTube. (3)