Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

THE OCEAN – Heliocentric

 

(2010 Metal Blade)

Autor: Adam Nowakowski


 

Bardzo lubię takie niespodzianki. Kiedy dekadę temu Robin Staps powołał do życia The Ocean, recenzenci wróżyli zespołowi sporą przyszłość, przy czym dopatrywali się w nim raczej następcy sludge metalowców z Isis, a tymczasem muzyczna ewolucja zapędziła Niemców w rejony, nie tyle od twórczości Amerykanów odległe, co wręcz… zbadane dotąd przez nielicznych. Dodajmy do tych niebanalnych dźwięków wybitnie inteligenckie teksty, a otrzymamy dzieło, jakim żaden wybredny słuchacz nie pogardzi. Przejdźmy do konkretów. Na najnowszym krążku muzyka The Ocean zdecydowanie straciła na wadze i agresji. Zamiast ostrego metalowego łojenia podpartego growlem i wrzaskiem, znajdziemy tu mnóstwo pięknych dźwiękowych krajobrazów, urzekających melodii, upiększonych czyściutkim (z drobnymi wyjątkami) wokalem. „Heliocentric” trwa „zaledwie” 50 minut, czyli jest o pół godziny krótszy od poprzedzającego go „Precambrian”, jest też skromniejszy w aranżacje, co bynajmniej nie ujmuje mu złożoności, bo każdy miłośnik rozkładania muzyki na części pierwsze będzie miał z tym albumem roboty po łokcie. The Ocean są absolutnie nieprzewidywalni, łatwo więc pogubić się w stworzonym przez nich świecie, jeśli choć na chwilę straci się wątek. Niczym ślepców prowadzą nas przez kolejne kompozycje – bezbłędnie zmierzamy więc do celu (tj. końca płyty), ale w jaki sposób i jakimi ścieżkami? To wiedzą tylko muzycy i minie sporo czasu, zanim zgłębimy te dźwięki na tyle, aby poruszać się po nich samodzielnie. Znakomicie spisuje się nowy nabytek kapeli, wokalista Loic Rossetti. Dysponuje on bardzo przyjemnym barytonem, którym zdominował ten album. Fakt, gość brzmi niezbyt metalowo, choć mnie to w sumie nie przeszkadza, jak zresztą i wokalny eklektyzm takiego Daniela Gildenlöwa, z którym wokalista The Ocean ma akurat sporo wspólnego. O tak, do Szweda i Hetfielda mu najbliżej. Co prawda irytuje, gdy Loic popada w manierę iście pop rockową, ale da się do tego przyzwyczaić. Zwłaszcza, że przecież jego głos jest tylko ozdobnikiem dla niebanalnej muzyki, kreowanej przez instrumentalistów. Ciężkie riffy przeplatają się z delikatnymi gitarowymi ornamentami, perkusista wybija przedziwne rytmy, basista gra z głową, nie boi się wychodzić przed szereg. Słychać też przeróżne smaczki w postaci pięknych partii pianina, odzywających się tu i ówdzie skrzypiec, bądź solówki na saksofonie. Jak jeszcze do warstwy dźwiękowej dodamy fascynujący koncept o znaczeniu teorii heliocentrycznej dla rozwoju nauki (sic!), to stanie się jasne, że The Ocean nagrali album ze wszech miar nietuzinkowy. Podsumowując, absolutnie każdy miłośnik złożonego grania powinien po „Heliocentric” sięgnąć. Być może w tym oceanie dźwięków zdarzają się drobne mielizny, ale mojego zachwytu to nie studzi. (5,5)

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4990052
DzisiajDzisiaj1091
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień12686
Ten miesiącTen miesiąc72885
WszystkieWszystkie4990052
44.200.49.193