METHUSALEM – Unite and Conquer
(2010 Metal Revelation)
Autor: Strati
W przeciwieństwie do biblijnego Matuzalema, holenderska grupa nie jest, ani specjalnie długowieczna, ani potężna. W mniej lub bardziej stałym składzie działają od 2000 roku, a omawiany „Unite and Conquer” to ich drugi, również wydany własnym sumptem krążek. Pod okładką, która wygląda trochę jak spod pędzla Mattiasa Noréna, kryje się dość ekspresyjny i solidnie zrobiony heavy metal zaskakująco nawiązujący, raz do obecnego oblicza Iced Earth, raz do rock'rollowego, luźnego hard rocka, raz do Iron Maiden. Przez „Unite and Conquer” przewijają się zarówno rozwinięte numery o mocnych riffach i złożonej kompozycji, jak i zupełnie proste kawałki o koncertowo rozkołysanych, tudzież wykrzykiwanych refrenach. Nade wszystko uderza jednak zamiłowanie perkusisty do podwójnej stopy oraz okropna niespójność stylowa. Gdyby nie wokalista oraz brzmienie, które non stop jest tak samo garażowe, ciepłe i nieczyste, krążka Methusalem słuchałoby się jak składanki wydanej przez jakąś niszową wytwórnię. Mają chłopaki efektowne pomysły na melodie, na łączenie różnorakich motywów w utworach i na pewno trudno posądzać „Unite and Conquer” o nudę, ale takiego kolażu w przeciętnym wydaniu zwyczajnie słucha się z pewnym zmęczeniem. Ja bym ten zespół widziała tylko w stylistyce okołoicedowej, ale z dużo lepszą produkcją i soundem. Cóż, plus za dynamikę i próbę zaprezentowania czegoś dojrzałego i dobrze zagranego (na pewno nie jest to kolejna grupa z cyklu „dostały chłopaki gitarę i chcą wydać płytę”), minus za brak stylu. Nie tego nam trzeba, „rynek” heavy metalu od takich grup pęka w szwach (3)